sobota, 14 marca 2020

I tak

I tak zawsze pracowałam z domu, więc wiele się nie zmieniło - tyle że próbki papieru z drukarni przyjadą kurierem, nie pojadę ich oglądać na miejscu, bo to przez całą Warszawę. Cztery książki z serii Tangere, wznowienie Młynu Lewina Johannesa Bobrowskiego i historia literatury niemieckiej do wojny trzydziestoletniej Leszka Szarugi, to są rzeczy na teraz. To jest też ta część mojej pracy, która nie przynosi zarobków, jedynie satysfakcję... hm, tak. A żeby na to zarobić, to też jak zwykle - siedzę i redaguję. Wszystko to biurko i najbliższe okolice, powiedzmy, że jeszcze stolik obok i taka niewielka półka, z segregatorami. Na niektórych napisane: "umowy i rachunki różne", na innych "faktury kosztowe", na jeszcze innych tylko "papiery ważne", aż strach zaglądać.
Dawniej, kiedyś, bywało, że pracowałam w łóżku, teraz raczej nie. Trzeba wyjść do drugiego pokoju.

W zamrażalniku po dwie bułeczki na dzień, jeszcze jedna porcja wołowiny, mało potrzebuję; jak gotuję, to wychodzi na trzy dni, więc mam. Jak obieram marchewkę, to coś tam gadam do niej, skoro jestem tu sama. Czasem z kimś przez telefon, ale wydaje mi się, że po co ktoś miałby chcieć, a jak chce, to czy mu się nie odechce.
Tak mi zostało z kiedyś, że jak dzwonię do kogoś, to się narzucam, że wobec tego muszę dać radę sama. To takie dwie dawne rzeczy, zresztą historie związane z blogowaniem, że można mnie zniknąć i muszę już pozostać zniknięta, dawne, ale nieprzepracowane, bo zaraz prawie płaczę, kiedy sobie przypominam. Ale oczywiście to nie tylko to, to wszystko jest jeszcze o wiele starsze.
No więc gadam do marchewki, potem ona się gotuje, a obierki podsychają, żeby śmieci bio nie gniły w woreczku, woreczek też zresztą kompostowalny.

Boję się o ważne dla mnie osoby, które są w grupie ryzyka.
To wszystko jest dziwne. Wydaje się niemożliwe, a przecież byłam przekonana, że epidemia to kwestia czasu.
Ostatnio widziałam rysunek, na którym w planetę uderza asteroida wielkości Australii i podnosi się wokół niej taka fala, jak szal, jakby płaszcz ziemi się otworzył. W sumie dlaczego nie? Pewnie homo sapiens jest mi bliższy, ze względów gatunkowych, a kręgowce bliższe niż stawonogi, a te z kolei - niż prekarioty, ale przecież czuję je, że są cząstką mnie.
Ich pęd do powielania się, pulsowanie ich energii; chciałabym pisać o nich. Jako czymś "poza systemem", o logice wykraczającej poza naszą zdolność tworzenia znaczeń i odczytywania rzeczywistości jako znaczącej. To może przekraczać nas miliardy razy, przekraczać to wszystko, co jako wiedza cywilizacji ludzkiej gniecie się w jakiejś mikrofałdzie wszechświata.
No, ale dobrze, praktycznie to nie ma znaczenia. Trzeba pozmywać.

Ale jednego nie mogę zrozumieć. Jak można było wykupić maseczki i płyny do dezynfekcji i sprzedawać je tak drogo na przykład na allegro. Jak w ogóle można tak robić? I kto to robi? Co to są za ludzie? Ja wiem, niby wiem, reguły rynku, ale to jest nieetyczne, wstrętne, obrzydliwe, nienawidzę tego. Przypominają się najgorsze rzeczy, z historii, z wojny. Że sprzedaje się to, za co ludzie w najtragiczniejszych chwilach gotowi są płacić. Sprzedaje się bezpieczeństwo, szanse na życie? Powiecie, że to jeszcze nie to?

12 komentarzy:

  1. Tak czy siak, kiedyś Ziemia skończy żywot.
    Gatunkiem jesteśmy takim, że czy wojna, czy zaraza, znajdą się osobniki, które myślą tylko o własnej korzyści. Zawsze tak było i nie sądzę by się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też zostawiam śmieci bio żeby obeschły :)
    Ella-5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wcale nie śmierdzą. Zmieszane są najgorsze :)
      Wkręciłam się w segregowanie.

      Usuń
  3. Nie pocieszę Cię. To jest to, ono było, jest i będzie. Ale jesli spotkam osobiście takiego osobnika, wleję mu co tam ma i w zależności co ma - do oka, ucha, nosa, dupy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymaj się Aniu!
    W spokoju, bezpieczeństwie i zdrowiu! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. owszem nie uczymy się niczego. moja nauka historii jest bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam to szczęście, że mogę pracować w domu. Nie muszę chodzić do biura pełnego ludzi. W obliczu zagrożeń, zawsze znajdą się ludzie, z których wylezie to co najgorsze.
    Z rzeczy ważnych, dobrych; jakiś czas temu odebrałam Spację... Otworzyłam losowo, przeczytałam, a potem znowu i znowu. I tak zostało, nie czytam po kolei, czytam losowo i jest cudnie, tak składasz słowa, ubierasz myśli, emocje,że ...słów mi brakuje jakie to we mnie budzi emocje.
    Aniu czytając tak Spację, przypomniała mi się 'Gra w klasy'.

    Pozdrawiam serdecznie
    Dorota

    OdpowiedzUsuń