I tak zawsze pracowałam z domu, więc wiele się nie zmieniło - tyle że próbki papieru z drukarni przyjadą kurierem, nie pojadę ich oglądać na miejscu, bo to przez całą Warszawę. Cztery książki z serii Tangere, wznowienie Młynu Lewina Johannesa Bobrowskiego i historia literatury niemieckiej do wojny trzydziestoletniej Leszka Szarugi, to są rzeczy na teraz. To jest też ta część mojej pracy, która nie przynosi zarobków, jedynie satysfakcję... hm, tak. A żeby na to zarobić, to też jak zwykle - siedzę i redaguję. Wszystko to biurko i najbliższe okolice, powiedzmy, że jeszcze stolik obok i taka niewielka półka, z segregatorami. Na niektórych napisane: "umowy i rachunki różne", na innych "faktury kosztowe", na jeszcze innych tylko "papiery ważne", aż strach zaglądać.
Dawniej, kiedyś, bywało, że pracowałam w łóżku, teraz raczej nie. Trzeba wyjść do drugiego pokoju.
W zamrażalniku po dwie bułeczki na dzień, jeszcze jedna porcja wołowiny, mało potrzebuję; jak gotuję, to wychodzi na trzy dni, więc mam. Jak obieram marchewkę, to coś tam gadam do niej, skoro jestem tu sama. Czasem z kimś przez telefon, ale wydaje mi się, że po co ktoś miałby chcieć, a jak chce, to czy mu się nie odechce.
Tak mi zostało z kiedyś, że jak dzwonię do kogoś, to się narzucam, że wobec tego muszę dać radę sama. To takie dwie dawne rzeczy, zresztą historie związane z blogowaniem, że można mnie zniknąć i muszę już pozostać zniknięta, dawne, ale nieprzepracowane, bo zaraz prawie płaczę, kiedy sobie przypominam. Ale oczywiście to nie tylko to, to wszystko jest jeszcze o wiele starsze.
No więc gadam do marchewki, potem ona się gotuje, a obierki podsychają, żeby śmieci bio nie gniły w woreczku, woreczek też zresztą kompostowalny.
Boję się o ważne dla mnie osoby, które są w grupie ryzyka.
To wszystko jest dziwne. Wydaje się niemożliwe, a przecież byłam przekonana, że epidemia to kwestia czasu.
Ostatnio widziałam rysunek, na którym w planetę uderza asteroida wielkości Australii i podnosi się wokół niej taka fala, jak szal, jakby płaszcz ziemi się otworzył. W sumie dlaczego nie? Pewnie homo sapiens jest mi bliższy, ze względów gatunkowych, a kręgowce bliższe niż stawonogi, a te z kolei - niż prekarioty, ale przecież czuję je, że są cząstką mnie.
Ich pęd do powielania się, pulsowanie ich energii; chciałabym pisać o nich. Jako czymś "poza systemem", o logice wykraczającej poza naszą zdolność tworzenia znaczeń i odczytywania rzeczywistości jako znaczącej. To może przekraczać nas miliardy razy, przekraczać to wszystko, co jako wiedza cywilizacji ludzkiej gniecie się w jakiejś mikrofałdzie wszechświata.
No, ale dobrze, praktycznie to nie ma znaczenia. Trzeba pozmywać.
Ale jednego nie mogę zrozumieć. Jak można było wykupić maseczki i płyny do dezynfekcji i sprzedawać je tak drogo na przykład na allegro. Jak w ogóle można tak robić? I kto to robi? Co to są za ludzie? Ja wiem, niby wiem, reguły rynku, ale to jest nieetyczne, wstrętne, obrzydliwe, nienawidzę tego. Przypominają się najgorsze rzeczy, z historii, z wojny. Że sprzedaje się to, za co ludzie w najtragiczniejszych chwilach gotowi są płacić. Sprzedaje się bezpieczeństwo, szanse na życie? Powiecie, że to jeszcze nie to?
Tak czy siak, kiedyś Ziemia skończy żywot.
OdpowiedzUsuńGatunkiem jesteśmy takim, że czy wojna, czy zaraza, znajdą się osobniki, które myślą tylko o własnej korzyści. Zawsze tak było i nie sądzę by się zmieniło.
Tak jest, ale to nie do pojęcia.
UsuńTeż zostawiam śmieci bio żeby obeschły :)
OdpowiedzUsuńElla-5
I wcale nie śmierdzą. Zmieszane są najgorsze :)
UsuńWkręciłam się w segregowanie.
Nie pocieszę Cię. To jest to, ono było, jest i będzie. Ale jesli spotkam osobiście takiego osobnika, wleję mu co tam ma i w zależności co ma - do oka, ucha, nosa, dupy.
OdpowiedzUsuńTo dobrze! Wlej.
UsuńTrzymaj się Aniu!
OdpowiedzUsuńW spokoju, bezpieczeństwie i zdrowiu! <3
Dzięki, Olgo!
Usuńowszem nie uczymy się niczego. moja nauka historii jest bez sensu.
OdpowiedzUsuńDziwne to wszytsko.
UsuńMam to szczęście, że mogę pracować w domu. Nie muszę chodzić do biura pełnego ludzi. W obliczu zagrożeń, zawsze znajdą się ludzie, z których wylezie to co najgorsze.
OdpowiedzUsuńZ rzeczy ważnych, dobrych; jakiś czas temu odebrałam Spację... Otworzyłam losowo, przeczytałam, a potem znowu i znowu. I tak zostało, nie czytam po kolei, czytam losowo i jest cudnie, tak składasz słowa, ubierasz myśli, emocje,że ...słów mi brakuje jakie to we mnie budzi emocje.
Aniu czytając tak Spację, przypomniała mi się 'Gra w klasy'.
Pozdrawiam serdecznie
Dorota
Doroto, cieszę się, że Ci się podoba!!!
Usuń