czwartek, 10 czerwca 2021

Co slychać

Wiem, że gdzieś pod ciemnością mam jasność, czasem przeczuwam to, a czasem nawet czuję. Można by powiedzieć: wypuść to na wierzch. Może potrzeba jeszcze trochę więcej euthyroksu, coby oczko urwać temu Hashimotu, może nawrócić się na antydepresanty, a może już zawsze wierzyć, że jakimś wysiłkiem woli obudzę śpiącą we mnie (długo) mnie. Żeby antydepresantem nie przygłuszyć tego, co one (przy całej swej sprytności) mogą stłumić. Zawsze jakoś strukturalnie wierzę, że za 1001 razem się uda coś, to lub tamto. Wieczory dają taką rację. Wieczory zawsze oddychały, nawet w fazie, gdy ścinały mnie napady paniki, gdy bałam się zostać sama w domu i gdy lada poruszenie głową dawało takie zawroty, że nie pomagało trzymanie się ściany. To było 17 lat temu, ale nie zapomina się. No więc i wtedy, wieczorem, gdzieś koło 22, następowała ulga do spółki z wiarą, że może to prawdziwy koniec wielkiej wojny.

Teraz nie ma porównania. 14 lat antydepresantowania się i prawie tyleż samo w sumie terapeutyzowania nie mogło nie przynieść poprawy. Jestem dość silna w swojej słabości. Tylko ciemność nadal często zapada, z poczuciem beznadziejności, i lęki - taki zaledwie pogłos dawnych.

Boję się, że zachmurzam przez to okolicę wokół mnie. Że zarażam smutkiem albo zniechęcam. Takie w życiu zakręcenie. Raz na jakiś czas tu o tym piszę, jakby w nadziei na odczarowanie. Gdybym umiała praktycznie coś zrobić, żeby było inaczej, zrobiłabym.

Teraz jeszcze pokażę kwiaty. Na balkonie mam donice z różami. Dwie róże zabierają się do kwitnienia.













tu w skrzynce łąka - wysiana  z nasion dołączonych do "Tygodnika Powszechnego". Specjalnie kupiłam :)

 


 A tu Grabik. Mały grab. Zaplątał się w zeszłym roku w korzeń pelargonii, był maleńki, kilkucentymetrowy. na zimę ogaciłam go moja stara bawełniana bluzką i przetrwał. W tym roku wybujał niesamowicie. Moje drzewo.

A tu roślinki domowe. Tylko z jednego pokoju.























22 komentarze:

  1. Grab czy olcha, oto jest pytanie.

    Aniu, jesteś sobą, w poszukiwaniu siebie, to chyba najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, co z tego wyrośnie, ale na pewno drzewko :)

      Usuń
  2. No nie wiem co Ci napisać, ale życzę tego prawdziwego końca wielkiej wojny. Odnoszę jednak wrażenie. że jest lepiej, a Twoje stany ducha opisujesz bardzo obrazowo, operujesz słowem po mistrzowsku.
    A roślinki wyglądają na odwdzięczającze Ci Twoją do nich miłość, są takie zdrowe, dorodne, śliczne..i bardzo ladne doniczki im dpbrałąś.
    Ciekawa jestem Twojej łączki...pozdrawiam serdecznie Aniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem po pierwszej dawce szczepionki, po drugiej może spotkamy się? Moja łączka może zakwitnie do tego czasu?

      Usuń
    2. Cieszę się, ze już się zaszczepiłąś i czekam wobec tego na Twoje drugie szczepięnie...ja jestem juz po dwóch dawkach i niedługo pewnie wyjadę do Portugalii, bedzie moj brat kanadyjski ze mna, ale po 20 lipca jestem już wolna!!!i z chęcią się z Tobą spotkam.....zdzwonimy się, ściskam Cię bardzo serdecznie.

      Usuń
    3. O tak!
      Ja też ściskam!

      Usuń
  3. Piękne masz rośliny. Tak radośnie i zielono u Ciebie.
    Aniu zarażasz wrażliwością, dobrem, pisaniem pięknym.
    Pozdrawiam serdecznie i niech na dobre ciemność odejdzie od Ciebie
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Doroto. Muszę chyba oswajać różne swoje cząstki. Mam wrażenie, że jak porzucę tę gorszą część siebie, to niewiele mi zostanie :)

      Usuń
  4. Przepiękne rośliny Aniu! Masz dobrą rękę, a one Ci się odwdzięczają za troskę i miłość!
    A tak w ogóle, to przytulam najcieplej <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam rękę do róż kilka razy miałam na to dowód. Lubię gadać z roślinami. Dziś ta różowa całkiem rozkwitła i ma mnóstwo pączków.

      Usuń
  5. zycze zakonczenia wielkiej wojny i nieustającej weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Teatralno :)
      Czasem wszak myślę, że z wojny bierze się wena. Zobaczymy.

      Usuń
  6. Myślę, że jest ci tak trudno, bo jesteś bardzo wrażliwa. Odczuwasz wszystko mocniej i nie masz pancerza ochronnego. Życzę ci, żebyś mogła być sobą i żebyś odnalazła spokój. Przytulam... 🤗

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach zazdroszczę ręki do roślin tych domowych, A róże niech rozkwitną swą pięknością i sprawiają Ci radość z obcowania z nimi. Wszak to królowe wśród kwiatów, niepowtarzalne. I Ty taka jesteś, jedna jedyna... Kochaj siebie. Pokojowo. Bo my Cię kochamy:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, a ta róża to taka normalna czy miniaturką? Zimą jest na dworze czy w domu? Nie mam żadnej róży, jakoś nie potrafię się do nich przekonać.
    Lubię Cię ogromnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są normalne róże rabatowe, ale z tych mniejszych, dorastających do około 70 cm. Dziś różowa otworzyła się całkiem :).
      Mam je pierwszy raz. Zimą muszą zostać na zewnątrz, powinny wytrzymać w gruncie do -28 stopni, ale w doniczce na balkonie pewnie trochę mniej. Trzeba je będzie odsłonić, styropianem i włókniną i powinny przetrwać.

      Usuń
  9. Zdjęć nie umiem
    Ale łącze się w miłości do roślin balkonowych 🤩🤩

    Odkąd cię znam, to widzę że jest z tobą coraz lepiej. A lubiłam cię i wtedy i teraz🤩

    OdpowiedzUsuń
  10. Ktoś, kto pisze tak jak Ty i dostrzega tyle piękna musi mieć większą wrażliwość.

    Kwiaty przepiękne, dobrze im u Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  11. Aniu♥
    Piękną masz duszę. Rośliny to czują, dlatego tak wspaniale rosną:)

    OdpowiedzUsuń