Codziennie rano podejmuję decyzję: wstaję i idę żyć.
Poznać i zrozumieć dynamikę swojej choroby - to pomaga w codziennym życiu. Nerwica lękowa, nawet częściowo zaleczona, z komponentami depresyjnymi jest trudna, ale nie mam tak źle. Najgorzej jest właśnie rano i przed południem. Zimno, jakieś kołatania, napięcia, najchętniej się rozpłakać. Skurcz w żołądku - to właśnie tam czuję jakiś nienazwany Weltschmerz. Daję mu parę chwil, bo to w końcu kawałek mnie, a potem wstaję, otwieram szeroko okna, robię kawę i od razu otwieram pierwsze pliki do redagowania. Skomplikowane kwestie logistyczne zostawiam na później.
Czasem zostaję pod gorącym prysznicem dłużej niż trzeba, by się umyć: siadam pod strumieniem wody i pozwalam, żeby ciepło rozluźniało mi plecy. Nawet przez pół godziny. Przy moim nieustannym wietrzeniu mieszkania kabina prysznicowa to obecnie właściwie jedyne ciepłe miejsce :)
Poza tym jest postęp. Przemywam meble wodą z octem i zapach formaldehydu zmniejsza się w sposób wyraźny. Według internetowych zaleceń sposób miał być lepszy niż soda i chyba jest. Może w końcu "zamieszkam" to miejsce zamiast tu po prostu trwać?
Z kwestii wydawniczych - w czwartek o 18.00 wieczór autorski Adama Zdrodowskiego. W tygodniu ma być gotowy nakład wyboru wierszy Krzysztofa Jaworskiego z serii 111 wierszy. Kończę prace nad przygotowaniem do druku przekładu tomu wierszy Tomaža Šalamuna. Prace nad kolejnymi tytułami nabierają tempa. To jest dobre uczucie, lubię to, tę ekscytację, pomysły. Dużo pracy - lubię mieć dużo pracy.
I słucham muzyki, która w określonych współrzędnych daje mi pozytywną energię.
Spotyka mnie wiele dobrych rzeczy. A niektóre z nich są najlepsze.
Oby tych spotkanych najlepszych, było najwięcej.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że pokłady nadziei we mnie są niezmierzone :)
UsuńAnia, jakbym początek o sobie czytała. Szczególnie ostatnio: codziennie rano podejmuję decyzję: wstaję i idę żyć. Ale jakoś coraz trudniej...
OdpowiedzUsuńTym razem się jednak nie podpiszę, bo się wstydzę tego, że nie daję rady.
Tyle dajesz radę, ile możesz. Mierzę zamiary na dni, czasem tylko na godziny. Inaczej musiałabym zbyt dużo czasu uznać za stracony. a on może nie jest stracony. Może w nim coś się lęgnie.
UsuńSzacunek
OdpowiedzUsuńStaram się.
UsuńJesteś dzielna. Niech się dzieją te rzeczy najlepsze:*
OdpowiedzUsuńKalipso, staram się umieć je docenić :)
Usuńniech się dzieje samo dobre.
OdpowiedzUsuńNiech! I u Ciebie!
UsuńDwa ostatnie zdania powinnaś wydrukować na tiszertach czy coś.
OdpowiedzUsuń"Spotyka mnie wiele dobrych rzeczy. A niektóre z nich są najlepsze."
OdpowiedzUsuńI tego się trzymajmy!
Dobrych chwil Aniu :*
Dziękuję!
UsuńOch, wierszy Tomaža Šalamuna pragnę, jak kania dżdżu. Zatem czekam, bo wielbię.
OdpowiedzUsuńDużo pracy, w moim przypadku, przynosi mi ulgę. Tobie również?
O tak, praca jest lekarstwem.
UsuńOstatnio mam łatwość dekoncentracji i boje się, bo to zakłóca nieco pracę. Pewnie stres, Hashimoto, początek zmian hormonalnych. Mam nadzieję, że to przejściowe.
Możliwe, że również przejście z zimy w lato, bo nie wiem, jak teraz wygląda wiosna, to przesilenie też daje w kość, mi jakoś ostatnio dość mocno...
UsuńSuper! :)
OdpowiedzUsuń