Byłam w szpitalu z zapaleniem dróg żółciowych. Miałam mieć ECPW (po przewiezieniu do innego szpitala), czyli endoskopowe wydłubywanie tego kamienia i manipulowanie w tych drogach. Ze względu na święta termin był na poniedziałek. W niedzielę, po badaniach krwi i USG stwierdzono, że kamień-wędrowniczek chyba poszedł sobie (posłuchał mnie chyba) i zabiegu nie będzie. Leczono mnie... głodem, kroplówkami z płynami i antybiotykami. No.
Szpital to jednak kawałek innego świata. Chyba napiszę o tym reportaż.
Dziś wróciłam do domu. Z pewną taką nieśmiałością, jednak.
Mam się zapisać na planową operację wycięcia pęcherzyka żółciowego, by rozstać się z wędrowniczkami.
Ciekawa jestem tego reportażu
OdpowiedzUsuńZdrowiej i wycinaj co tam niepotrzebnie❤
Jaki miły kamień.
OdpowiedzUsuńDobrego samopoczucia życzę. Aniu woreczek wytnij, żeby już więcej Ci nie dokuczał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDorota
Zdrowia życzę i pozbycia się wędrowniczka.
OdpowiedzUsuńNo to ladnie kamien sie spisal! Niech bedzie juz dobrze, tez ciekawa jestem reportazu!
OdpowiedzUsuńDobrze że juz jesteś.
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia Aniu!!!
OdpowiedzUsuńno to zdjęcie na fejsie mnie przestraszyło...bardzo.
OdpowiedzUsuńWytnij w cholerę, choc wiem, ze ingerowanie, operacje to trudna decyzja.
Szpital to przerażające miejsce. Zmusza do wielu przemyśleń i oddala od życia i...
Posłuszny kamień, choć perspektywa wycięcia niemiła, bo sam pobyt (kolejny)w szpitalu, a potem dieta.
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia!
Ach!
OdpowiedzUsuń