Postanowiłam wydać Rotlippenmuschel. W tym dość intensywnym czasie, który bywa okropnie trudny, ale jednocześnie należy do tych piękniejszych w moim życiu.
Sama wydać. Bo tak jak ja chcę, tak nikt mi nie wyda. W kolorze, każdy wiersz z towarzyszącym mu zdjęciem na sąsiedniej stronie, w oprawie robionej na zamówienie w introligatorni. Nikomu się to nie opłaci, mi zresztą tym bardziej, gdybym brała pod uwagę taką dziwną rzecz jak pieniądze. Tak nie powinna mówić biznezłumen. Ale tu nie o to chodzi, to po prostu musi się urodzić i musi być moje w każdym milimetrze.
Dziś byłam w introligatorni. Coś wybrałam, coś wiem, ale coś jeszcze się kształtuje. W głowie aż dymi od myśli. Ale ja prawie każdą rzecz tak robię, z taką gorączką.
Na pewno będzie sporo czerwieni. Dużo czasu zajęło dziś szukanie odpowiedniego odcienia.
Mała książeczka w niewielkim nakładzie.
Mam nadzieję, że się to uda.
A na zdjęciu ćma.
Aniu, dobra decyzja!!!
OdpowiedzUsuń:**
Dziękuję, Olgo. Bije się z myślami, bo decyzja okazuje się jednak dosyć droga. To znaczy - ile, kiedy, jak...
UsuńCzekam. I bardzo Ci kibicuję.
OdpowiedzUsuńTrzymaj kciuki, Julito, to się na pewno przyda.
Usuńuda się!
OdpowiedzUsuńa ćma piękna :)
Ćma taka ursynowska :)
Usuńtrzymam palce, żeby się udało
OdpowiedzUsuńa ćmy mnie przerażają ale zdjęcie fiu fiuuu
Lubię ćmy :)
UsuńDzięki za kciuki :)
Powodzenia!
OdpowiedzUsuńI czekam...
Nie wiedziałam, że i ćma może być piękna.
Owady w ogóle są przepiękne, ale najbardziej w dużym powiększeniu :)
UsuńPiękne zdjęcie!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za książeczkę:) Na pewno latwo nie będzie, ale wierze w Ciebie, Aniu! Dasz rade♥
Głównie jednak będzie niezbyt tanio. Stąd moje namysły...
Usuń