Walka z istotą zdeterminowaną, by zapewnić byt swoim dzieciom, trwała do 2.30. Mądra biologiczną mądrością, chowała się przy świetle, by zaatakować po zgaszeniu lampy. Bz. Bz. Bz. Bliżej i dalej, czasem bardzo blisko.
Wstawałam chyba sześć razy, używając coraz brzydszych słów. Coraz bardziej też wściekła na niewinnego psa, który boi się owadów prawie tak bardzo jak burzy, i który uznał, że na mojej głowie jest najbezpieczniej, więc w zasadzie można deptać po moich włosach. Za którymś razem uderzyłam psa - poduszką i nie za mocno, ale wtedy wystraszył się jeszcze bardziej, a moja złość zmieszała się z wyrzutami sumienia i z myślą, że jestem parszywym stworzeniem, w niczym nie lepszym od biednej Lu i od Komarzycy, która przecież ryzykuje życiem dla przyszłych pokoleń. Błędnym wzrokiem podążałam za jej bzyczeniem, trzymając w ręku szmatę, którą gotowa byłam zadać cios. Miękki materiał nie nadawał się do tego za bardzo, ale za którymś razem dzielna owadzica zamilkła.
Tak słabo czułam się człowiekiem, z tą telepiącą mnie złością, a może to właśnie jest takie ludzkie, takie kurwa, ludzkie.
Właśnie dlatego, że ludzkie rozgrzesz się z owej złości. Powiem jedno, komarzyca nie budzi we mnie żadnych wyrzutów sumienia.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że już w ogóle nie pójdę spać, bo i po co, skoro ona nie odpuści...
Usuńnosz nieźle Cię wyprowadziło to wszystko z równowagi( nie dziwi mnie to ), że aż słowo na k użyłaś ;) Co nadało gorącokrwistościwwyrazistości temu blogu ;)
OdpowiedzUsuńniech komary nie będą z Tobą !
No proszę, a wcześniej ponad dwa tysiące mało wyrazistych notek ;)))
UsuńDla komarzyc nie mam litości!
OdpowiedzUsuńJa... miewam.
Usuńteż nie mam litości dla komarów i muchów, a dodatkowo dla ślimorów bez domów...i też jestem o to zła(zwłaszcza w kontekście ślimorów) wszak to wszystko życie, upierdalające życie nam ale jednak...i mam wyrzut złych myśli na swój temat... teraz patrze na Erne w lampie i też mam wyrzut, zwłaszcza w kontekście kotaManka, który ma stresa straszliwego, gdy ją widzi w tym kołnierzu i wiem, że tak gładko nie pójdzie, że tym razem o sie rozchoruje od stresu...ech
OdpowiedzUsuńChore zwierzęta to jeden z największych stresów. Przeważnie sama robię się od tego chora. A przeżyliśmy dwa zwierzęce umierania - szczura Helmuta i kotki Dzikiej.
UsuńLudzkie, bardzo ludzkie.
OdpowiedzUsuńIle ja tych matek krwiożerczych ostatnio...
Mam "Źrebię":)
Ojej! Niech się dobrze czyta! :)
UsuńJa po stoczonej walce i tak się ewakuuję do drugiego pokoju...a ściany w sypialni wyglądają jak po okrutnym mordzie. Nie mam litości, i tak mnie zalało od komina, więc malowanie nieuniknione w najbliższym czasie...
OdpowiedzUsuńU mnie też ślady. A na remont się raczej nie zanosi.
Usuń