Do domu dotarłam po dziewiętnastej.
W sandałkach. Na bosych stopach oczywiście. Było tak ciepło, gdy dwa dni temu wyjeżdżałam z Warszawy, że nie miałam też kurtki, tylko lekką bluzę.
A potem się zmieniło :)
Nie odważyłam się więc na długi spacer na dworzec bytomski w zimnym deszczu. Wsiadłam w taksówkę.
- Nie chcę pani martwić - powiedział w pewnej chwili kierowca - ale mamy grad...
Nie, nie zmartwiłam się.
Oraz zdjęcie z pociągu :)
Tez tak wczoraj wybralam sie na miasto, uznalam ,ze juz wiosna, wiec zarzucialm lekkie ponczo na jeszcze lzejszy sweterek, na nogi baleriny bez skarpetek...no i mnie jednak ta pogoda zaskoczyla, tylko prawie bieg mnie uratowal od szczekania zebami.
OdpowiedzUsuńCzy to brzozy za oknem mknaceego pociagu?
Tak, to brzozy się tak "rozjechały"
Usuń:)))
OdpowiedzUsuńZdjęcie rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńDziękuję! W sumie przypadkowo tak wyszło :)
Usuń