czwartek, 27 lipca 2017

To nie może być prawda?

Pisałam o języku bez pogardy, a tu masz - wchodzę do autobusu, chce kupić bilet u kierowcy, bo automatu w środku brak, w okolicy osiedla nie kupię, a dojechać do dentysty muszę. Kierowca mówi, że mi nie sprzeda. Nie ma pan? - pytam ufnie, a ten na to, że ma, ale jest spóźniony i ma prawo mi odmówić. Mina pogardliwa. Chwilkę się zafrasowałam, co mam zrobić, ale nie za długo, bo wtedy wylała się na mnie fala tak skondensowanej nienawiści, jakby wszystkie hejterskie najwulgarniejsze komentarze zebrać w jeden długi hejt. Przebijał się przez to komunikat, że mam sp***, bo zasłaniam widok swoją ohydną osobą. Nie, to nie kierowca, lecz siedzący na pierwszym siedzeniu facet, lat koło 30. Spojrzałam zdziwiona i mówię, że ja przecież do niego nic nie mówiłam. Obrzydliwe słowa płynęły dalej, facet się nakręcał. Zapytałam kierowcę, czy słyszy, ten jednak spojrzał kpiąco i wzruszył ramionami. Facet przejechał jeszcze parę przystanków, pod koniec prowadząc z kimś zwyczajną rozmowę przez komórkę. Pasażerowie zanurzyli się w swoich telefonach.
Jasne, facet mógł być chory, naćpany - ale kierowca?
Do tej pory miałam dziwne wrażenie, choć wiedziałam, że tak nie jest, że taka agresja to jakaś internetowa specyfika czy jakiś absurd. Że to nie może być prawda.

poniedziałek, 24 lipca 2017

taka wizja

Dziś pod pałacem prezydenckim Jacek Dehnel powiedział to, co dla mnie jest tak ważne. O tym, żeby strzec się języka pogardy, bo taki język zawsze rykoszetem trafi w nas samych i naszych bliskich. No i dlatego, że to jest po prostu złe. Tu fragment jego słów:

przyszedłem tu, żeby powiedzieć o tym, czym zajmuję się zawodowo: o języku. Bo duża część tego, co się teraz dzieje, dzieje się w języku właśnie. To słowa tych skandalicznych ustaw, aroganckie słowa posłów i senatorów, które przypominają slogany i nowomowę z czasów Gomułki, ale także słowa Konstytucji, słowa, które śpiewamy, słowa, które skandujemy, słowa przemówień na wiecach.
Łatwo jest atakować agresywne, groźne, groteskowe obelgi ludzi władzy. Łatwo, bo są nie do obrony. Ale chciałbym, żebyśmy się wszyscy przyjrzeli również językowi po naszej stronie sporu.
„Precz z PiSlamem”. „Kurdupel, gnom i karzeł”. „Gdyby Jarek wiedział, jak wygląda kobieta, to dałby sobie spokój”. „Schizofrenik”. „Obywatele i piękne obywatelki”. „Mentalne wieśniactwo”. „Popieram kobiety bo... są sexy”. Wiem, że słyszeliśmy to wszyscy z ust ludzi, którzy chcieli dobrze. Ale te słowa to nie tylko, jak chcieliby niektórzy, „głupie gafy”; świadczą one o znacznie głębszych problemach z tym, jak traktujemy naszych współobywateli.
Nie na tym polega wina Jarosława Kaczyńskiego, że jest niski czy samotny, albo że jest lub nie jest gejem czy osobą chorą psychicznie, tylko na tym, że cynicznie okłamuje naród i niszczy polską demokrację, nasze wspólne dobro. Obok nas może stać w tłumie ktoś, kto też jest niewysoki; kto leczy się na schizofrenię czy depresję; kto jest gejem albo lesbijką; kto jest aseksualny, co też nie jest żadna zbrodnią; kto jest samotny, bo ominęła go wielka miłość, bo był wykorzystywany w dzieciństwie, bo jest nieśmiały, z najróżniejszych powodów. Nie sprawiajmy, żeby poczuł się z tego powodu gorszy, bo w niczym nam nie zawinił, a stoi razem z nami.
Obok nas może też stać ktoś, kto jest muzułmaninem, kto ma żonę muzułmankę albo chłopaka muzułmanina, kto ma muzułmańskie wnuki. I kto jest tak samo jak my zwolennikiem państwa prawa i wolności religijnych. Nie możemy w jednym zdaniu nawoływać do przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu, a w drugim straszyć „PiSlamem.”


Dziś było bezpartyjnie i pięknie. No i inaczej także dlatego, że jednak są dwa weta, z jakimś wzmożeniem nadziei jednak. Z kredytem zaufania do prezydenta. Pomyślałam, że gdyby wtedy wyszedł do ludzi i obiecał trzecie weto, to nosiliby go na rękach.
Taka idealistyczna wizja...

I zdjęć trochę






niedziela, 23 lipca 2017

czucie

Cudowny, cudowny koncert.
Słucham w kółko
Radiohead kocham chyba od zawsze.

Dziś rano znów odezwały się zawroty głowy, źle spałam.
Wczoraj mimo wszystko dobry dzień.
Ale mam zapalenie ścięgna Achillesa, które zaczęło się wczoraj rano. Nabawiłam się go od SIEDZENIA!.
Przy komputerze. Ciało pełne miejsc, które mogą boleć i straszyć. Ale praca robi mi dobrze. Czucie sensu. Realizacja zobowiązań. Powstawanie przy tym realnych obiektywnie wartościowych rzeczy.
Zobowiązanie daje perspektywę pozwalającą żyć.
No i fakt, że moja pokręcona osoba jest dla niektórych ludzi ważna
A nawet są tacy, co mnie kochają.





środa, 19 lipca 2017

List do ludożerców

Różewicza cenię najbardziej z wszystkich poetów.
Może na ogół raczej inne wiersze niż ten, którego końcówkę zaraz przywołam.
Jest w nim pozorowana naiwność.
Ale tak bardzo na miejscu.

Kochani ludożercy 
Nie zjadajmy się Dobrze 
bo nie zmartwychwstaniemy 
Naprawdę
...

wtorek, 18 lipca 2017

Znowu

Czasem cały miesiąc nic nie daję na Drugą stronę, a tu dzień po dniu kolejne wpisy. Zajrzyjcie, jak wam się nie znudziło :) Ten najnowszy zresztą nie jest bardzo nowy, bo sprzed paru miesięcy, tylko zakamuflował się w telefonie i wpadł na mnie znienacka.
Jutro zaś chciałabym napisać o naprawdę fajnej wystawie, na której byłam w poniedziałek i nawet trochę zdjęć zrobiłam. Może się uda.

czwartek, 13 lipca 2017

takie... tam

Przedwczoraj (czyli właśnie onegdaj! - muszę poszukać etymologii tego słowa), czyli właśnie pięć dni po dentyście, na mój policzek przedostał się dorodny siniak, co oznacza, że krwiak był gdzieś w środku, a teraz skorzystał z grawitacji, jak spałam na prawym boku, i się przybliżył do skóry. Mąż mówi, że jak mnie ktoś zapyta, skąd to mam, to mam wspomnieć coś o za słonej zupie albo ostatecznie o poważnej rozmowie z teściową.
Czemu nie mogę być normalnym człowiekiem i nie hipochondrykiem, co się trzęsie nad każdym objawem, że na przykład mam podrażniony język i czasem kawałek wargi i co to, ach, co to będzie! Ulgę przynoszą mi medyczne fora internetowe, gdzie się okazuje, że ludzie mają to, to i tamto, i czy to normalne, i że tak, to normalne i przeważnie wszyscy nadal żyją.
Mam w dodatku pewnie (post)traumatic stress disorder, bo oczywiście jestem na wojnie. Bo owszem, jak teściowa ogarnie w końcu, że wolno mi pić kawę, kiedy chcę, w moim własnym domu, to przecież pozostaje jeszcze kwestia herbaty, soków i wody. No przejaskrawiam teraz, ale to dobrze obrazuje generalną tendencję, że tematów, w których można mnie skrytykować, jest niewyczerpana ilość, jak samo życie, i to nawet chyba nie podlega z jej strony specjalnej kontroli, to jak wpisany program, który porusza jej trybami. Jutro wyjeżdża, a ja przeżyłam małe załamanie na wieść, że dopiero koło czternastej, co świadczy o tym, że jest źle.
Napisz dramat - powiedział mi ktoś - i może to byłoby coś, ale nie wiem, czy to nie byłoby za trudne. Trzeba by sobie przypominać i przezywać od nowa. A może właśnie trzeba - przepracować. Ale wciąż jeszcze włącza mi się resztka empatii - że to biedna kobieta jest...
Ech!
Trudno mi z tym.

niedziela, 9 lipca 2017

Znów w drodze

..... choć niezbyt daleko.
Do córki młodszej, zagorsetowanej jeszcze do końca lipca. Potem ma mieć kolejny rezonans i mam nadzieję, odzyska swobodę poruszania się. Już może wstawać na chwilę bez gorsetu w domu, pod warunkiem, ze wstaje na wyproście.
A w drodze tam i z powrotem zdjęcia robiłam - na chodnikach, ścianach i transformatorach.
Musze wrócić do aparatu, bo to wszystko z telefonu :)













środa, 5 lipca 2017

Z samego rana...

... kurier przyniósł dziś paczkę z książkami.
Jeśli ktoś chciałby kupić ode mnie książkę, to poproszę o mail na adres: anna_am11@yahoo.com


I miłego czytania, jakby co :)

poniedziałek, 3 lipca 2017

Źrebię

Dziś rano listonosz przyniósł w małej paczuszce egzemplarz autorski mojego drugiego tomu wierszy.
W środku utworki z końca 2015 i początku 2016 roku. Oraz ilustracje, które zrobiła dla mnie Bogna Gniazdowska! Na okładce moje zdjęcie - na nim Śniegonik :), miniaturowy źrebak Heraklita.





Wkrótce zapewne przybędą egzemplarze, które będzie można u mnie zamówić. W wydawnictwie Miniatura też, ale ode mnie z ciepłymi słowami w dedykacji :)