wtorek, 31 maja 2016

Gęste dni

Ciepło, deszcz i wiatr.
Wyprostowane z poświęceniem włosy szybko napuszyły się tak, że aż roześmiałam się spojrzawszy w lustro - tak działa na nie wilgoć w powietrzu.
Dziś odebrałam próbne wydruki dwóch książek.
Szczegóły dotyczące wieczorów autorskich konkretyzują się. Wygląda na to, że ułożą się w swoisty maraton :)
Jutro jadę do Bytomia - przedostatni raz w tym roku akademickim. Egzamin i zaliczenia.
Po drodze spotkam się z dwójką autorów.
Wieczorem spektakl w wykonaniu studentów, na który już się cieszę.
W czwartek zajęcia i powrót.
Potem znowu książki.
Takie gęste dni.

poniedziałek, 30 maja 2016

niedziela, 29 maja 2016

Tak wygląda...

...okładka kolejnej książki w serii Tangere


Lucyna Brzozowska jest autorką trzech tomów poezji i współautorką dwóch zbiorów haiku.
W blogosferze między innymi jako L.B. Abigail
Jej wiersze są jednocześnie uniwersalne i bardzo konkretne; intymne i refleksyjne.
Można się w nich zagubić i...   odnaleźć.

sobota, 28 maja 2016

Coś istotnego

Chcę robić coś istotnego. Czuć pod palcami świat. Dotykać powietrza.
Cztery książki.
Dwie w przyszłym tygodniu udają się do drukarni.
Dwie poetki.
Dwaj poeci.
Wszyscy czworo to bogate, intensywne osobowości.
15 czerwca w Muzeum w Królikarni w Warszawie planowana jest promocja książki Praktyka - utopia -  metafora. Wynalazek w XIX wieku. Wydarzenie ma być bardzo atrakcyjne - stara się o to Instytut Kultury Polskiej UW oraz samo muzeum.
Będę tam jako wydawca książki. Przy okazji mam zamiar zaprezentować serię Tangere - która ma mieć wtedy już sześć tomów.
Potem kolejne promocje. Już specjalnie dla autorów serii.
Dużo pracy i radości. I nadziei, że książki docierać będą do coraz liczniejszej grupy czytelników. Że będą zachwycać, poruszać, działać na wyobraźnię.
Mam dużo wiary, że tak się da, oraz kropelkę szaleństwa, bez której nie miałabym nawet co zaczynać tej wydawniczej przygody :)

piątek, 27 maja 2016

środa, 25 maja 2016

Różnica


Dziwny wieczór w teatrze.
Pierwszy spektakl, dwuczęściowy, Różnica i powtórzenie Macieja Kuźmińskiego.
Na stronie teatru można przeczytać między innymi:

"Różnica to intymny wgląd w wewnętrzny świat człowieka, który poszukuje siebie i odpowiedzi na pytanie co jest zmienne - ja czy rzeczywistość wokół mnie?" oraz "Powtórzenie to opowieść o przenikaniu się tożsamości i zakwestionowaniu istoty powtarzalności rzeczy. Podobnie jak w Personie Bergmana, tu również zacierają się podobieństwa i różnice między dwiema kobietami".

Przed samym spektaklem rozmawiałam z przyjaciółką.

A potem, w trakcie oglądania, nie do odparcia, uruchamiał mi się ciąg myśli, przełamujących się, prowokujących lęk, rozpacz, nadzieję.

Jeśli jestem z kimś blisko, dzielę się prawie każdym ważnym uczuciem i bardzo tego potrzebuję, jeśli ktoś wie o mnie najwięcej - to kim jest dla mnie? Lustrem, w którym się przeglądam? Odbiciem, z którym rozmawiam? Czy w pewnym sensie zawłaszczyłam drugiego człowieka? 

Oczywiście zarysowałam to z dramatyczną przesadą, ale kawałeczek czegoś takiego poczułam w sobie. Może każdy ma tego trochę, a może nie?
Lęk, który poczułam, wiązał się z myślą o utracie. Utracie drugiego człowieka, która staje się utratą części mnie. I nagła myśl - czy rozpoznałabym wtedy siebie. Kim więc w końcu jesteśmy, kim jestem? Zestawem naszych wyobrażeń o tym, co myślą o nas inni ludzie?

Poczułam nagłą tęsknotę za Moją Przyjaciółką. Choć rozmawiałyśmy parę chwil wcześniej. Tęsknotę za nią. By spotykać w niej bardziej Ją, niż siebie. 

wtorek, 24 maja 2016

Ciepły dzień, dobry wieczór

Wieczór w teatrze. Trzy spektakle taneczne.
Obejrzane razem z bratanicą męża, która jest moją przyjaciółką.
Bardzo smaczne drinki - z pomarańczą i rabarbarem; smak, którego chce mi się jeszcze.
Spokój. Bodźce ze sceny. Lubię, jak tak płyną. Patrzę, słucham - z otwartą głową.
A w jednym ze spektakli dwoje moich studentów z Bytomia! Świetni tancerze, niezwykłe głosy!
Jutro kolejny dzień Sceny Tańca Studio, tym razem idę ze starszą córką.

poniedziałek, 23 maja 2016

chcę się zakochać

chcę się zakochać
mocno
chcę się zakochać
w oczach piwnych i włosach brązowych
chcę się zakochać
w zmarszczkach koło oczu, w brzuchu z fałdką i ciężkich piersiach
chcę się zakochać
w zachwytach niezmierzonych i bladych rozpaczach
chcę się zakochać
w sobie

jak w bliźnim swoim

piątek, 20 maja 2016

Silna

Chciałabym być silna. Pisałam już o tym - na różne sposoby, wierszem i prozą. Być może nawet jestem silna. Ale mam słabe miejsca. Przez nie czasami się rozpadam.
Może to dla równowagi?
Małe końce świata. Takie w zasięgu ramion. Żeby się dało na nowo mieszać popiół z wodą, palcem zakreślać tory dla planet.

czwartek, 19 maja 2016

światłomierz

Kiedyś miałam światłomierz
oraz aparat marki smiena
kiedyś były rodzinne spotkania
ktoś mówił teraz uśmiech
a tata w tym samym czasie
robił zdjęcia z boku
albo żeby spod stołu
widać było wszystkie nogi
w butach i kapciach

poznajesz? mówi tata
leżał w drugiej szufladzie
a ja myślę jak zrobić
zdjęcie w środku studzienki
i żeby nie zasłaniać
pojedynczych smug światła

środa, 18 maja 2016

Wyjazd

Budzik nastawiony na piątą. Wyjątkowo spakowałam się już wieczorem, zamiast jak zwykle chwilę przed wyjazdem. Jeszcze przede mną słodkie wtulenie się w poduszkę i kołdrę. Lubię zasypiać.
Tym razem zostaję w Bytomiu do soboty. Maraton zajęć. Triatlon nawet.
A w sobotę po zajęciach prosto do....   Hany! Taki jest plan, nawet bilety od dawna zakupione. Cieszę się ogromnie!
Dobrej nocy życzę, a po niej dobrego dnia.
I tak w kółko :)

poniedziałek, 16 maja 2016

jak piłeczka

jak będziesz wracać, kup papierosy i jedno piwo,
wracam późno, ale skoro obiecałam,
jest stacja benzynowa, otwarta ostatnia kasa,
czy burgera do tego, nie, dziękuję. Dlatego

wchodzę w uliczkę od innej strony, w ciemności
rosną bloki, ten jest dziwny
i robi się jak w snach, kiedy zmieniają się budynki
falują krajobrazy i już wiem,

że ten korytarz nigdzie nie prowadzi,
że tym razem znowu przegrałam. Rozpacz
rodzi się w żołądku, noszę ją tam, podskakuje
jak piłeczka przy każdym kroku. A teraz

w pobliżu pachnie zakwasem na jutro, to piekarnia,
po lewej pagórek Hobbitów, tak nazywa go córka,
rozpoznaję tunel ze światła z dachem z włoskiego orzecha
i już wiem, że trafię do domu,

ale nie triumfuję.

niedziela, 15 maja 2016

Ciekawie

To był ciekawy wieczór.
Przed wyjściem ostrożnie zajrzałam do BMA. Z pewnym żalem stwierdziłam, że wyzwalacz migawki nie zrósł się, w związku z czym nadal nie mam aparatu. Ten w telefonie nie jest za dobry, a może po prostu nie konweniujemy zbytnio. Tak że tego...  zdjęcia takie sobie, ale coś tam widać. W dodatku mój komputer nadal nie chce wykrywać mojego telefonu (węszyć spisek?).
Mogę tylko prosto z telefonu na fb, a stamtąd kopiować do komputera i dopiero potem do bloga. Przez Rzym, można by powiedzieć.

W Wizytującej Galerii / Galerii Supermarket Sztuki obejrzałam wystawę Małgosi Markiewicz.
Kobiecość, przestrzeń domowa - w procesie redefiniowania, rekonfigurowania, to teren, po którym porusza się artystka. Wystawie towarzyszył performans - trwał od 19 do 22.


Artystka robi na drutach szal, który po drugiej stronie jest na bieżąco rozpruwany. To metafora, dość czytelna chyba, syzyfowej natury zajęć kobiecych. Ale myślę też, że jest metaforą samego procesu redefiniowania kobiecości, jako czegoś, co stale podlega konstruowaniu i dekonstruowaniu. Również jako obrona przed utkaniem kobiecości według męskiego pomysłu (Penelopa?)
Duże wrażenie zrobiły na mnie ubrania - eleganckie sukienki, bolerka - pocerowane tak, ze z daleka wygląda to na inkrustację metalem, a z bliska okazuje się, że to zacerowanie bardzo grubą, workowatą wełną (można zobaczyć pod linkiem). Zbroja, pancerz własnoręcznie udziergany? Włosienica? Od czego zależy moc, trwałość form, w jakie wkłada nas system, na ile mu w tym pomagamy, dziergając sobie (mentalną) siatkę, w którą same siebie łowimy? Jak zwykle szukam pytań. Słucham, o co mnie konkretnie pyta dane dzieło. Jeśli o coś, to dobrze.
Drugi performans - Synergia Izabeli Chamczyk, miał charakter interaktywny. Był zaproszeniem do środka obrazu, do zamkniętej przestrzeni pełnej farb/barw. Publiczność, po pobraniu rękawic, mogła uczestniczyć w malowaniu. Nie omieszkałam, zostawiłam swój ślad. Wiedziałam, że się rozmyje, że za chwilę nie da się już odczytać wśród śladów nakładanych przez kolejnych uczestników, a jednocześnie pozostanie jako składowa wiecznie zmieniającego się migotliwego świata. Bez mojego śladu ten świat byłby inny, być może o ułamek promila, ale tego przecież nie wiem. Zostawiłam moje słowo. Po pewnym czasie poszłam tam znowu, by zobaczyć, jak się wtapia...
Tutaj parę zdjęć z performansu.
Na zdjęciach artystka.






A potem weszłam do Muzeum Nurkowania, które znajduje się w tym samym w zasadzie budynku.
Polecam wszystkim zainteresowanym, bo eksponaty są wspaniałe. Stanowią historię polskiego nurkowania - skafandry, urządzenia pomocnicze, wszystko autentyczne.







Na koniec, trochę niespodziewanie,  zawędrowałam do Zachęty, żeby obejrzeć wystawę Teresy Murak, ale o tym następnym razem.

sobota, 14 maja 2016

Noc muzeów oraz zaskoczenie

W Noc Muzeów wybieram się do galerii na wernisaż i dwa performanse.

A wczoraj chciałam kupić bloczek faktur w stoisku na parterze Urzędu dzielnicy Ursynów i mimo wczesnej jeszcze pory wszystko zastałam zamknięte. No tak, przecież to urząd. Naiwnie jeszcze zapytałam, czy następnego dnia czynne, a pan ochroniarz roześmiał mi się w nos - w sobotę?. Po czym zaprosił na Noc Muzeów w tymże Urzędzie. Zaznaczając jednak, że żadnej sprawy nie załatwię...
Odkryłam za to w tym samym budynku bar o słusznej nazwie Za ścianą i za drobna sumę nabyłam... inspirację. na nową potrawę z cukinii.

Zaś niedawno zadzwoniła Mirka, żeby uświadomić mnie o jutrzejszym święcie... czyli że sklepy będą zamknięte. To już nasza mała (jednak świecka) tradycja, a Mirka ma ze mnie darmowy ubaw. Bo w życiu bym nie zgadła, co to za święto, a moje zdziwienie jest szczere. Bardzo dużo tych świąt, jak dla mnie. A w lodówce tylko żal i światło, więc jeszcze na zakupy.

A na wieczór taki film krótki, już kiedyś dawałam na fb, ale już ponad rok temu.
Bardzo lubię.



piątek, 13 maja 2016

czwartek, 12 maja 2016

Rytm

Wysłałam pierwsze książki.
Nie pojechałam do Bytomia, nie dałabym rady. Różne czynności wydawnicze czynione sprzed komputera są jednak w moim zasięgu. A więc piszę, odpisuję, zamawiam, oferuję, wystawiam, odbieram oraz zapytuję.
Potem się kładę. Ciało moje jest zmęczone i osłabione, ale umysł wibruje. Jakby wszedł w jakąś inną, specjalną częstotliwość. Ponadto raz po raz generuje myśli na wysokim C. Wczoraj próbowałam to jakoś ująć na drugiej stronie. Może tak jest, jak się robi coś, co się kocha - Magda dziś tak powiedziała.
Nad ranem żaby śpiewają w ogrodzie wodnym nieopodal.
Słucham i czuję, jak moje serce dopasowuje do nich swój rytm.

środa, 11 maja 2016

Przebicie

Jestem przeziębiona - kaszlę i gorączkuję.

Ptaki za oknem dają powietrzu taką wibrację, że niosą dawne echa. Przebijają się przez czas. Już je słyszałam - myślę - nad pomostami, przy ławeczkach na nagrzanych podwórkach, pod białą ścianą. I obrazy się przebijają, takie że słońce praży na biało, a jego tarcza pulsuje - widzę to dopiero przez ciemne okulary.
Teraz wiem, że to jaskółki i jeszcze bez pachnie, tak mocno, że aż słychać. Ktoś wyjmuje telefon, ktoś woła, z daleka głos podbity rytmem kłamie, że abonent niedostępny.



wtorek, 10 maja 2016

Jest!

Przed chwilą dostałam wiadomość z drukarni - jest!


Wydana we współpracy z Uniwersytetem Warszawskim, złożona z artykułów wybitnych kulturoznawców, wciągająca, bogato ilustrowana.
Jak kupić książkę, można dowiedzieć się TU, czyli w zakładce "Aby kupić książkę"
U mnie od jutra, zmawiać można już, w księgarniach za parę dni.
Polecam.

****

A w drugiej połowie maja i w czerwcu szykuje się prawdziwy wysyp kolejnych pozycji w serii Tangere!

poniedziałek, 9 maja 2016

Placuszki

Placuszki z cukinii.
Na tarce z niewielkimi oczkami starłam jedną niewielką cukinię oraz czerwoną paprykę. Dodałam tartą bułkę, sól i pieprz oraz jedno jajko. nakładałam łyżką na patelnię jak placki ziemniaczane.
A one się rozpadały. Nie wszystkie, ale co najmniej połowa.
Zjadłam rozpadnięte, co wyglądało na talerzu jak smażona sałatka z cukinii.
Były bardzo smaczne :)

niedziela, 8 maja 2016

Z nowej książki

Oto rozkładówka ze środka nowej książki z serii Tangere. 
To książka Bogny Gniazdowskiej, świetnej malarki. 


Wiersze lekko stylizowane, pokazują bardzo osobisty ogląd świata, ale jednocześnie każdy może poczuć się w nich znajomo. Mówią o dzieciństwie i przemijaniu, o miłości i o utracie. I o nadziei. Można się w nich rozpoznać.
Ilustrowane są rysunkami autorki, przygotowanymi specjalnie do tomu, czasem na bazie namalowanych wcześniej obrazów.

***

Mój wybór Bogny Gniazdowskiej to trzecia książka w serii, wydawanej w moim wydawnictwie CONVIVO. Plany wydawnicze mam bogate - bo do połowy czerwca chciałabym wydać jeszcze trzy.
O nich wkrótce, sukcesywnie, mam nadzieję :)

Świnka


Jak do niej rano poszłam, przywitała mnie cichym ćwierkaniem.
Otworzyłam klatkę, oparła się na brzegu, ale nie wyszła. Przyniosłam jej z lodówki trawę - bardzo zadowolona, jadła z ręki.
Lubi drapanie za uszkami.
Za to pod brodą nie. Złapała mnie nawet ząbkami za palec ale lekko, ostrzegawczo. I trudno jej zrobić zdjęcie, bo cały czas się rusza, a oryginalna fryzurka przykrywa jej oczy i mordkę. Poza tym robiłam zdjęcie telefonem, w aparacie zepsuł się pstryczek.

sobota, 7 maja 2016

Albo więcej

Dziś miałam pod opieką galerię sztuki.
Oraz świnkę morską koleżanki z parteru.
Świnka fukała na mnie. Galeria nie :) Za to grała i świeciła, bo obecnie pokazywana ekspozycja jest multimedialna. Udało mi się wszystko podłączyć i uruchomić, a na koniec przeprowadzić proces odwrotny. Dumna jestem z siebie ;)
I na siłownię poszłam. Po sporej przerwie znowu jestem na początku drogi.
Ale... do stu razy sztuka... Albo więcej.

czwartek, 5 maja 2016

Nie wiem

Smętne zamyślenia spychają mnie w dół, tak że przykryłabym się kołdrą, kocem i zasnęła. Odpłynęłabym gdzieś.
Z jedną z grup trudno mi się pracuje, zajęcia z nią stresują mnie bardzo. Od tych zajęć w październiku zaczęłam i może dlatego, że były pierwsze, czułam się bardzo spięta. Potem... było różnie, ale w pewnym momencie okazało się, że nie spełniam ich oczekiwań.
Zmieniłam trochę formułę. Ale choć jestem przygotowana, słowa czasem więzną mi gdzieś w drodze do głosu. Bywa, że coś mnie blokuje. Wszystko wychodzi o wiele gorzej, niż mogłoby. Mogłoby bardzo dobrze, a wychodzi kiepsko. Wczoraj znowu dość mocno to poczułam. A przecież chodzi o zajęcia z przedmiotu, który jest dla mnie wyjątkowo ważny.
To we mnie jest problem. Mój stres nie musi nikogo obchodzić. mam być dobra, w tym co robię, i już.
Strasznie mi szkoda, bo to fajne, twórcze dzieciaki.
Nie wiem, czy się nadaję. To, że z innymi grupami czuję się dobrze, to żadne usprawiedliwienie, bo wszystkie zajęcia są równie istotne. To studenci są najważniejsi, to oni się liczą, to dla nich jest uczelnia i wszystko, co się z nią wiąże.
Przygnębia mnie ta sytuacja i dodatkowo rozlewa się, tworząc poczucie ogólnej beznadziejności. Beznadziejności mnie. Smutki są czepliwe - jeden przyciąga kolejne.
Zobaczę, co będzie jutro. Jak zawsze sądzę, że świat jest piękny.

wtorek, 3 maja 2016

Było dobrze

Piękny dzień.
Zasadniczo dzięki Grażynie, bo z nią właśnie i jej mężem udaliśmy się do Łazienek Królewskich podziwiać tulipany. Tulipanów były chyba miliony, koło setki odmian, jak sądzę. Kolory, kształty, zapachy, faktura - uczta dla oczu i innych zmysłów.
Zrobiłam sporo zdjęć, ale Picasa mi strajkuje, wstawiam więc parę takich, których nie muszę stawiać do pionu, bo tych leżących nawet odwrócić nie mogę. Na razie liczę, że program jakoś sam się naprawi albo coś.













Zdjęcia nie bardzo w moim stylu - żadnych śmieci, odpadków czy łuszczącej się farby, ale kwiatki same w sobie są ładne :)
Na niektórych widać, że padało - i rzeczywiście w pewnym momencie musieliśmy chronić się przed deszczem. Już pierwsze krople były ciężkie i duże, takie bardziej mokre niż zwykle. Potem chyba chmura się oberwała, bo na ścieżkach skakały wodne bąble.
Dość szybko jednak deszcz minął.
Tu Ania M. w prowizorycznym nakryciu głowy, zrobionym z cienkiego szala, który jest najnowszym nabytkiem w tej dziedzinie (ulubionej zresztą)
Zdjęcie zrobione telefonem.


Po deszczu pachniało mokra ziemią, co jest cudowne.
A jutro znowu do Bytomia.

Nie bać się

Mieszkam w sadzie owocowym.
Tak można powiedzieć, bo architekci, projektując osiedle, za punkt honoru przyjęli chyba pozostawienie między domami maksimum drzew owocowych na skwerach i niezależnie od skwerów. Czereśnie, śliwy, jabłonie i różne jeszcze. Wszystko właśnie kwitnie, od śnieżnej bieli do bordowego różu i jest przepięknie pachnąco.
I brzęcząco.

Ja wiem, że One wcale na mnie nie polują. Są zajęte, zalatane, zarobione, a brzęczą, bo muszą przy tym machać skrzydełkami, bo inaczej by spadły.
Ale wdrukowana trauma jest silniejsza. Droga do ogrodu przy pasiece, ktoś wybiera miód, one tłumnie zaś nagle w moich długich włosach, a niektóre - przy samej skórze. Jedna za rękawem. Pani z kiosku Ruchu wyczesuje mi je grzebieniem, po jednej. Trzydzieści pięć lat temu.

Właściwie umiem już nakazać sobie spokój.
Pojedyncza pszczoła prawie mnie nie rusza.
Spaceruję pod drzewami.
Chciałabym nie bać się.


poniedziałek, 2 maja 2016

Rozśmieszyć

Po brawurowej akcji Ania M. zdobyła 2/3 pudełka kapsułek Ursopolu dla Lu. Lek ten albowiem wziął był zniknął z hurtowni i z aptek. Sobotni rajd po aptekach skończył się porażką, ale wśród obdzwonionych dziś - jedna przyznała się do niepełnego opakowania i odłożyła je dla mnie. Ania wróciła z tarczą i wznowi strategiczne operacje w paszczy Lu. Niedługo zaś czeka nas badanie krwi. Oraz chyba jednak rentgen stopy. Aniowej.

Z ważnych wydarzeń jeszcze to, że wieczorem po deszczu pachniało ciepłą mokrą ziemią.

Poza tym trwa przygotowywanie zagadnień do egzaminu z antropologii tańca dla II roku.
Oraz w najlepsze - przepychanki ze smutkiem, który chyba uznał, że mu ze mną w sam raz. Może uda mi się go rozśmieszyć?

Otwarte

Chciałabym, żeby nic nie umierało,
dlatego piszę przez sen, że nie chcę się budzić,
a potem skreślam słowa, po jednym
aż zostaje żywe białe
całe gotowe

niedziela, 1 maja 2016

Ślady

Za mało, za mało - krzyczy mój komputer. - Za mało miejsca.
Straszy mnie przy tym, że nie będzie mógł wykonywać operacji. Chce usuwać dawno nieużywane programy.
To prawda, że chyba przesadzam, zatrzymując wszystko. Oraz dodatkowo materiał z laptopa, którego miałam przed laty. Wszystkie teksty, nad którymi kiedykolwiek pracowałam. Wszystkie wersje z kolejnymi poprawkami, pfd-y po składzie i kolejnych korektach.
Zapisy zmian. Zapisy każdego ruchu, wszystkich działań w materii, którą umiem kontrolować. Do pewnego stopnia, oczywiście. Moje realne ślady.
Powoli jednak usuwam zbędne wersje plików. Równoległe ścieżki, repliki, wiązki dróg alternatywnych, z wątłymi gałązkami, odbijającymi na dziko.
To fakt - nie mogę ruszyć palcem, żeby zaraz nie nabrzmiał mi nieproszoną metaforą. Może zwinę się w kłębek i będę się kołysać. Albo lepiej wypiję sporo tatowego wina.

Historyjka obrazkowa