wtorek, 30 czerwca 2015

A wieczorem...

Wróciłam późno od córki starszej, ale słowo się rzekło. A skoro padał deszcz, to...
... I'm dancing in the rain. Singing też, ale raczej po cichu.
Zdjęcia wyszły nieostre. Very, very nieostre.
Ale to z winy publiczności.
Bo to przez publiczność Fotoreporterka Performatywna, Mirosława P. nie mogła złapać równowagi. I nie pomogło wydawanie jednoznacznej przecież i stanowczej komendy "Nie ciągnij mnie tak hołoto jedna, i tak nie dogonisz tego kota!"
Dlatego pierwsze zdjęcie wyszło tak...















A potem było tylko lepiej
















Jesteśmy jednak pełne optymizmu.
Niestraszna mi niestabilna, hałaśliwa, goniąca koty publiczność.
Przechodzący akurat skwerem starszy pan, właściciel pudla Kubusia, tez przecież kiedyś otrząśnie się z szoku i odbuduje swoją wiarę w kondycję umysłową sąsiadek. Może nawet znowu zacznie wychodzić z domu...

Przy popołudniowej kawie :)

Doktorze Freud..... ?

Przyznaję - zasnęłam. Na chwilę.
Przyśniło mi się, że jestem sama w zagranicznym nieznanym mi mieście i na skutek dziwnego zbiegu okoliczności (a składało się na ten zbieg między innymi skanowanie nosa, by go porównać z jego wzorem na specjalnej karcie, co miało mi pomóc potwierdzić tożsamość, ale mój nie pasował, widocznie schudł albo co? a może za słabo przyciskałam go do skanera?), a więc na skutek tych okoliczności nie miałam nic. Tylko ubranie na sobie. Ani bagaży, ani portfela, ani telefonu. Tylko kartę płatniczą w kieszeni, ale za to z debetem. I nie wiedzieć czemu na stopach kaloszki i to za luźne.

I wtedy zadzwonił telefon z wydawnictwa.
Na jawie.
A tak chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej...

Przy porannej kawie

O poranku słońce nagrzewa klepki parkietu. Lubię czuć ciepło drewnianej podłogi pod stopami. Nie żebym specjalnie po to wstawała, ale o wpół do siódmej dzióbnął mnie wesoły psi nos i zażądał spaceru.
Na dworze jasno, ciepło i ptasio oraz zupełnie inni sąsiedzi i inne psy niż po ósmej :)

W mięśniach delikatne, przyjemne zakwasy po wczorajszej siłowni.

W osiedlowym sklepiku nabyłam gazetę i świeżutkie czereśnie.
I zabrałam się do pracy. Na warsztacie nowe ciekawe książki do redagowania.

niedziela, 28 czerwca 2015

Tańczę

Tańczyć, tańczyć, tańczyć.
Zawsze o tym marzyłam, zawsze się wstydziłam. nawet sama przed sobą.
Słyszałam też, że mam się nie wygłupiać, że to żenujące, że...

Tylko czasem, rzadko, gdy Lu wyciągnęła mnie nocą na dwór - odważałam się, na pustej ulicy.
Wczoraj pomyślałam, że przecież znam moją ulicę, moje skwery, miękkość trawy, fakturę asfaltu, ciepło chodnikowych płytek. Gęstość powietrza. Oswoję się im.

Zaczęłam wczoraj wieczorem, w lekkiej już ciemności. Coś zapewne jak niezdarna wersja tańca wywoływaczy deszczu. Trzymałam na smyczy trzy psy, co niespodziewanie pomogło mi. Przeszła obok mnie sąsiadka i... nic się nie stało.
Postanowiłam to powtarzać.
Chcę codziennie zatańczyć. Publiczność performansu Ani M. będzie miała stały skład: Mirkę i trzy psy.
Chcę przestać się wstydzić. Nie chcę być codziennie lepsza. Chcę codziennie być.



   Codziennie
chcę
 tańczyć
  naprawdę,
  aż poczuję, że
tańczy moje ciało
a nie tylko głowa,
że jestem w nim,
w moim ciele,
całym.

Lubię patrzeć

Lubię patrzeć na ogłoszenia drobne,
drobne obce ciała,
coraz bardziej oswojone.




sobota, 27 czerwca 2015

98

Gdy się urodziłaś, trwała Wielka Wojna. Pierwszy raz zatrzęsło światem. Miałaś już sześcioro rodzeństwa, sześcioro miało się dopiero urodzić.
Mała dziewczynko, Liso, nie bój się. Dasz radę.
Cały czas dajesz radę.
Dziś są Twoje urodziny.
Kocham Cię.


piątek, 26 czerwca 2015

Piaskiem, deszczem

Po pewnym czasie odlatują słowa.
Potem litery, orędowniczki głosu, odchodzą pojedynczo, nie wiesz kiedy.
Możliwe, że zapadają się w głębsze warstwy skóry,
przysypane piaskiem, deszczem.






środa, 24 czerwca 2015

Sny studzienne

sny głębinowe
sny studzienne
sny śpiące
sny tuż-pod-powiekami
sny w szpiku kości
sny na skórze
sny jak-na-dłoni
nagie




wtorek, 23 czerwca 2015

W ciągłym ruchu

Na spektakle współczesnego teatru tańca muszę chodzić lekko głodna.
Bo oglądam je oczami, ale odbieram całym ciałem niemal, a zwłaszcza brzuchem. Czuję wtedy, jak myśli moje ciało. Myślą moje komórki.
Myślenie mitochondrialne?
Wczoraj byłam na spektaklu Lupi  Art. Garage, tancerzy, którzy na festiwal Zawirowania przyjechali z Włoch.

W przestrzeni okolonej kręgiem usypanym z brązowego piasku skulone ciało. Światło wydobywa jego napięte mięśnie i zarys kręgosłupa. Drugi tancerz podchodzi z latarką i oświetla z góry leżącego - ten zaś zaś, jakby budzi się i zaczyna przemieszczać się po scenie ruchem wijącym, czasem konwulsyjnym. Kojarzy się to z przesłuchaniem, gdy lampa świeci w człowieka, aby wydobyć zeznania. Tu też chyba coś ma zostać wydobyte, ale nie wiemy co, a ten drugi, z latarką też chyba nie wie. Bada przestrzeń, bada Innego, który jakby właśnie się rodził, i dla obserwatora, i dla siebie, i dla nas. Wygięty w strunę kręgosłup i klatka żeber  wyglądają chwilami jak delikatne kości ptaka lęgnącego się ze skorupy jaja.
Potem już zaczyna się taniec dwojga - dwojga Innych, który jest cały wzajemnym badaniem się, przymierzaniem, rozpoznawaniem. Przylgnięciem i odsuwaniem się, czułością i agresją, współpracą i walką. Partie choreografii, w których tancerze są blisko siebie, zawierzają swoim ciałom, są drogą do odkrycia, jak bardzo możemy oprzeć się na drugim człowieku, na ile wolno nam zaryzykować. Ciała - wzajemnie podtrzymywane, w ciągłym ruchu, który jest życiem. Odpowiedzialność? Czy przeczucie świadomości, że jesteśmy zależni? Moment synchronii, gdy dwa obce sobie i jednocześnie bliskie ramiona wchodzą w plamę światła, robi niezwykłe wrażenie. Jak to jest, być tak blisko, w takiej symetrii? Zastygamy na chwilę, patrzymy, czekamy.
Potem próby rozpaczliwej czułości, gdy z skok z rozpędu kończy się dziecięcym wręcz przylgnięciem do ciała drugiego człowieka. Badanie granic relacji. Gdzie Ja się kończę, gdzie Ty się zaczynasz. Ile uniosę, ile uniesiesz?
Interludium: obok postaci tancerzy zaczynają grać ich cienie. Na ścianie pojawiają się kontury "lupi" - wilków, co podkreślone jest sugestywną muzyką. Ruch tancerzy przekłada się na ruch cieni, wyolbrzymiony, hipersymboliczny.
Potem wracamy do ciała.
Tancerze burzą granicę, rozsypują linię z piasku, tarzają się w nim. Granica nie jest już czymś zewnętrznym, przenosi się do wewnątrz. Już nie wiemy na pewno, kto z kim walczy, kto z kim tańczy. Gdy leżący przyjmuje pomocną dłoń i podnosi się, przez dłuższy czas nie może się od niej uwolnić, szarpie się z nią. To dość czytelna metafora.
Taniec-walka, taniec-czułość, taniec-poznawanie. Siebie i Innego. Bez wyrazistej konkluzji, nieskończony.

                           

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozkosz

Wychodzę na dwór, kładę się na trawie. Coraz bardziej chcę czuć nagrzaną ziemię. Przytulam się policzkiem. Odwracam się na plecy, przymykam oczy. Podnoszę rękę, przesłaniam-odsłaniam słońce, dawkuję gorącą rozkosz pod powiekami. Nie boję się, nie wstydzę.
BMA jako listek figowy.


sobota, 20 czerwca 2015

Chmura

Jesteś jak chmura rozproszonych atomów - powiedziało mi niedawno starsze dziecko.
To oczywiście nie był komplement.
Ale już chyba wiem, że za bardzo się nie zmienię. Może czasem trochę.
Godzę się na to. Akceptuję.
Więcej - chcę odnaleźć w tym wartość i siłę.
A że przy okazji coś rozbiję albo wyleję?
Na wszelki wypadek proszę nie dawać mi do ręki starej rodowej porcelany... :)


piątek, 19 czerwca 2015

Tak czy owak

Kocham życie tak czy owak. Nawet kiedy jest mi smutno.
A co dopiero, kiedy nie jest!
Pewnie się powtarzam - ale co tam.
Czasem czuję piękno życia jeszcze mocniej, mocniej niż zwykle.
Czasem płaczę ze szczęścia, że Ono jest takie piękne.





czwartek, 18 czerwca 2015

Połykanie świata

Ascaris lumbricoides, dobra matka, zapisuje dzieciom drogę. Nic nie wiemy
o rozterkach i młodzieńczych buntach.
W końcu zawsze większość populacji przekracza bariery,
by udać się w inicjacyjną podróż. Wszędzie jest ciemno,
ale kluczowe są jaskinie pełne powietrza - tam następuje Przemiana.
Potem już tylko trzeba dać się połknąć, tak, świat nas połyka
i wracamy dorośli i trzymamy się ról.

Enterobius vermicularis musi ryzykować. Na zewnątrz planety
także woli ciemność, ale nie zawsze ma szczęście,
musi ponieść ofiarę dla przyszłych pokoleń, mały kosmonauta
w przestrzeni bezgwiezdnej.

Pediculus capitis zasadniczo jest plemieniem wędrownym,
zamieszkuje blisko wiatru, a niebo
gwiaździste nad nim.




wtorek, 16 czerwca 2015

Nie, nie kupiłam obrazu...

...ale zachwyciłam się.
Na tyle mocno, że postanowiłam o tym napisać. I pokazać zdjęcie.


To jedna z nowszych prac Jarka Puczela - Przygotowanie.
Utrzymana w charakterystycznej dla artysty poetyce. Postaci lekko wyłaniają się z tła, przykuwają uwagę kontrastowe kolory włosów i oczu.
Jak dla mnie - najważniejsza jest ukryta za bezruchem dynamika - to sytuacja zatrzymanego ruchu ciała, ale także zatrzymanego ruchu emocji. Taki nieruchomy ruch, taniec wewnątrz znaczeń. Sprawia że dygocę.
Magda Spokostanka zwróciła mi uwagę na bogactwo skojarzeń, jakie obraz uruchamia, do jakich głębokich kulturowych zapętleń odsyła.
Można pytać, czy to panna młoda z przyjaciółką, siostrą, matką? Czy kobiety dają sobie siłę? Co jest między nimi: przyjaźń, miłość, może zazdrość albo przeczucie rozstania?
Jawne pytania i przeczucie odpowiedzi zarysowane są w niuansach linii ramion, układu dłoni, w profilu milczących twarzy.
Patrzę na obraz i widzę opowieść.

Sprawdzam

Zasypiam w zieleni, ciemnej, butelkowej. Wyścielone nią powieki od środka, jak aksamitnym kocem. Zamiast zwykłych błysków czy miniaturowych świetlistych pajęczyn.
Myślę, że ta noc może być inna. Usypia mnie ciekawość, kołysze.
Noc budzi nowe zmysły i algorytmy.
Co zamiast czasu i przestrzeni?
Sprawdzam. Ustami, językiem.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

W fałdach

Coś bardzo małego idzie po ścianie. Chyba czegoś szuka, bo zmienia kierunek, omija nierówności.
Nie wiem, czy ono wie.
Dla mnie ściana jest gładka.

W fałdach rzeczywistości można się zgubić i odnaleźć.
W załamaniach światła.






niedziela, 14 czerwca 2015

W róży

Pootwierałam wszystkie okna
w sobie
i czuję,
jakbym mieszkała w róży.
Jaśminy, lipy i dzikie bzy gadają po nocach.

Lu mówi - wyłącz tę burzę, szybko, teraz. I zgaś te błyski.
Ale nie mogę, więc tylko drapię pod szyją, palce zasypiają w aksamitnych włosach, ja też zasypiam.
Obudź się i drap dalej - mówi Lu.

sobota, 13 czerwca 2015

Noc Lu

Ona się boi.
Wyczuwa burzę, kiedy zrywa się pierwszy wiatr. Wtedy wchodzi mi na kolana, wtula się.
W nocy jednak musiała wyjść, ledwie  w zapowiedź świtu. Już w wiatrołapie trzeba było pokonać kałużę deszczowej wody, ciap, ciap. Szybko na trawnik.
Nasycone mokre powietrze. Ciepły zapach jaśminów, róż, dzikiego bzu i jeszcze czegoś. Ciemna wilgoć osiadała na przedramionach, jeżyła drobne włoski.
A Ania boso, w koszulce nocnej bez rękawów.
Rano obudziłam się na prawym boku. Ona spała na lewym, całą długością kręgosłupa przylgnięta do moich pleców.
Po rytmie oddechu poznałam, że coś jej się śni.

piątek, 12 czerwca 2015

Smakowanie

Żółta fasolka szparagowa ugotowana z czerwoną soczewicą, natką pietruszki, liściem laurowym, kminem rzymskim, pieprzem i odrobiną soli. Podane z plastrami koziego sera posypanego pestkami dyni.
Przygotowane na miejscu przez córkę starszą, która wpadła po drodze, by pobyć z mamą. Gotowane według zasady pięciu przemian. Nawet jeśli ową zasadę traktujemy z pewną dozą sceptycyzmu, to "co mi szkodzi wrzucać składniki do gotowania w określonej kolejności" - powiedziało dziecko.
I dodało: - Jak ser może być tak szalenie smaczny!
Rzeczony zaś zrobiony został przez moją przyjaciółkę, z drobną pomocą kóz. Które na pewno dokonują wszystkich przemian w odpowiedniej kolejności.

czwartek, 11 czerwca 2015

Chcę czuć

chciałabym zobaczyć granice, które biegną przeze mnie
myślę, że są pulsowaniem, tańcem i grą
w chybił-trafił
dopóki stawiam stopy, przykładam dłonie
zamykam-otwieram oczy
panuje spokój
po obu stronach rzeki
paruje, gotuje się, kipi
uśmiecham się
łagodnie
idę


środa, 10 czerwca 2015

Dałam

A wiersz dałam tutaj.
Całkiem nienowy, ale kto by wierszom liczył lata...
Mają bronić się same - albo nie.

wtorek, 9 czerwca 2015

Rzucanie postem :)

Nowy post dałam  najpierw tu, bo tak mi pasował do tematu "pod mostem", ale jednak szybko przerzuciłam go na drugą stroną.
Jakoś tak.
A tu jeszcze parę zdjęć krakowskich.