niedziela, 31 stycznia 2016

cisza sawanny

czasem się zdarza
coś co nie wiesz
osunęłaś się z gałęzi
śliskim ciałem
idziesz przez sawannę

tak, w domu wszyscy zdrowi

piątek, 29 stycznia 2016

zewnątrz


o godzinie najbardziej płynnej wyszłam szukać płynnego zewnętrza.
potrzebuję obcości
odlepienia
oderwania
nierozpoznawania.
dotykam zimnym palcem
po nic








czwartek, 28 stycznia 2016

Nowe miejsca i tratwa

Wędrowna kobieta powróciła do miejsca stałego zamieszkania. Po czterech dniach i trzech miastach.
Lubię wiatr we włosach, chrupiące bagietki na dworcu w Katowicach, różny w różnych miejscach głos ulic, chodników i placów. Lokalne niuanse w słowach i gestach oraz - wszędzie podobny zapach azjatyckich knajpek :)
A teraz lubię - na chwilę - zwinąć się w kłębek na tej samej niepościelonej tratwie, z tym samym niewielkim psem przytulonym do łydki albo stóp, z tym samym ruchomym cieniem zaokiennego modrzewia. Który zawsze tak samo gładzi kontur postaci na zdobiącym ścianę obrazie zatytułowanym New Place.
I wtedy, w ciszy, te nowe miejsca, które sobie przywiozłam, układają się w korytach starych rzek.

środa, 27 stycznia 2016

Całkiem dobre dni

Czasem tak jest... że jestem w Krakowie.
Na przykład na ważnym spotkaniu.
I na przykład potykam się na progu, wchodząc do knajpki i ląduję na czterech łapkach.

Ale za to jeszcze nic dzisiaj nie zepsułam w mieszkaniu u przyjaciółki.
Może to jeszcze przede mną, a może idzie nowe?

Przemawiałby za tym fakt, że tym razem na popołudniowe zajęcia w Bytomiu nie udałam się w gumowych różowych klapkach, jak ostatnio.                                                                        

Jest naprawdę fajnie :)

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Czasem tak jest

Ostatnio słucham.
Ta piosenka jest prawie w moim wieku.
Zainspirowana lotami w kosmos - odkrywa coraz więcej treści. Metafor.
Tak po prostu czasem jest. Widzisz błękitną planetę i nic nie możesz zrobić.
Ona bywa daleko, ale czasem jest jakąś cząstką ciebie.
Taka osobliwość kosmiczna.

niedziela, 24 stycznia 2016

Kto wygrał?

A więc, proszę państwa, jako pierwsza zrzut  ekranu przysłała ELAJA.
A.... zaraz potem dostałam zdjęcia ekranu od NIETUTEJSZEJ i od MELODII ULOTNEJ :)

Ale to nie wszystkie wieści, bowiem Nietutejsza postanowiła przekazać swoją nagrodę dla ERRATY.

Elaja dostanie Anioła kontenerowego.


Dla Melodii i Erraty, też mogę przygotować Anioły, ale mogą też wybrać z tych oto:








Errato, Twój adres mam, Melodio, poproszę o kontakt na maila.

Mam nadzieję, że fajnie się bawiliście.
A ja po przekroczeniu połówki miliona czuję się....   tak samo fajnie jak przed :)

sobota, 23 stycznia 2016

Formy nietrwałe

Kto złapie licznik, niech śle na maila na przykład anna_am11@yahoo.com - albo na fb.
A ja trochę zdjęć robiłam.

To Skrzat Zimowy jest:


To Hibernatus, ursinoviański Człowiek z Lodu:


Tu zaś Nibykonik:


Buciki

Nie ma rady, muszę zaopatrzyć się w jakieś inne buty do wychodzenia z psem. Moje stare powinny skończyć służbę jakieś dwa lata temu, ale ja dość trudno rozstaję się z obuwiem :)
Teraz jednak coraz mocniej dociera do mnie fakt, że podeszwa od strony pięty w zasadzie przestaje istnieć, w związku z czym następuje coraz bardziej intensywny kontakt mojej stopy z podłożem.
Oczywiście latem mogłabym to zignorować...


Szanując prywatność moich bucików oraz morale czytelników nie zamieszczę zdjęcia od strony pięt :)

piątek, 22 stycznia 2016

Out cry

Wczoraj dla odmiany moi bytomscy studenci przyjechali do Warszawy - w Mazowieckim Instytucie Kultury pokazywali swój taneczny spektakl dyplomowy Out cry. Tak pisali o nim w wydarzeniu na fb:

“Out Cry” nie jest deklaracją. Nie przedstawia żadnego punktu widzenia. Nie jest oświadczeniem ani lekcją. Nie jest ani fikcją, ani faktem. Nie jest ani o Tobie, ani o mnie. Nie odpowiada na pytanie kim naprawdę jesteśmy. To nie jest spektakl o relacjach, nie będzie w nim duetów. Brak w nim konotacji genderowych i seksualnych treści. Nie usiłuje być niczym nowym. Nie jest intelektualnym bełkotem. To nie jest konceptualne poszukiwanie przestrzeni w czasie. Spektakl nie jest zabawny, metafizyczny ani filozoficzny. Nie udziela odpowiedzi na ważne pytania i ich nie stawia. Nie jest rozrywkowy, nie będzie głosowania na najlepszego tancerza. Mimo to „Out Cry” jest w nas, istnieje w naszych ciałach i stał się naszym małym protestem. Wiemy, że nie zmieni świata, ale być może wzbudzi w nas jakiekolwiek emocje.

Może to rzeczywiście prawda, ale raczej jednak lekka prowokacja, bo spektakl jednak pytania stawia... głownie o granice między wolnością a zależnością - w odniesieniu do tych  biegunów kształtowała się jego dynamika. O to także, do czego socjalizuje nas wychowanie, szkoła, media.
Podobało mi się. Dlatego być może obejrzę jeszcze raz w Katowicach, w najbliższą środę. Będzie tańczyła "druga obsada", a spektakl jest tak skonstruowany, że pewne jego elementy będą się wtedy różnić.

Poczułam wczoraj mocno, tak z całego serca, że bardzo się cieszę, że mogę ich uczyć, że mogę pracować w tej własnie uczelni.

***

Jutro pewnie będzie pół miliona na liczniku (bo dziś chyba jeszcze nie, ale kto wie), więc jeśli chcecie się bawić, to zapraszam :)

czwartek, 21 stycznia 2016

Przejście

Konkretnie przejście dla pieszych - przez jezdnię.
Na ogół nie służy do zatrzymywania się na nim, ale mnie jakoś zatrzymało. Może dlatego, że ono samo znajduje się w przejściu - od stanu nowości do stanu zużycia, gdzieś już poza połową drogi w tym naturalnym procesie. W porze, o której wybrałam się na pocztę, samochodów jeździ tam niewiele. Ulica to przejście z jednego miejsca w drugie. Przejście dla pieszych to przejście przez przejście.
Zatrzymałam się w przejściu przez przejście, by je podejrzeć w jego stanie przejścia.
Coś dla mnie :)








środa, 20 stycznia 2016

Kobieta wędrowna

Lubię ten czas w pociągu i to właśnie w wagonie bezprzedziałowym. Zaopatrzona w kawę i chrupiącą bagietkę na śniadanie, podłączam do gniazdka niedoładowany telefon, odpisuję na maile, czytam, pracuję. Opieram głowę o ścianę wymoszczoną kurtką, tuż przy oknie. Słucham szmeru rozmów i cichego szumu powietrza na zewnątrz. Patrzę. Śpię.
Czy gdyby pociąg jechał z prędkością światła, a człowiek szedł w nim w kierunku jazdy, czy poruszałby się szybciej niż światło? Podobno nie.
A w lutym wybieram się do przyjaciółki nad morze. Chcę spędzić urodziny na zimowej plaży.
Dziś myślałam - chcę dalej, chcę bardziej, chcę jeszcze.
Po każdym zasypianiu, po przebudzeniu, po każdym dniu - spodziewać się.

wtorek, 19 stycznia 2016

Takie plany

Zaraz jadę.
Dziś kilka godzin zajęć zajmie nam Król Lear. W różnych odsłonach, w różnych realizacjach. Również filmowych - za przykład posłużą King Lear Petera Brooka i Ran Akiry Kurosawy. A potem jeszcze Pieśni Leara Teatru Pieśń Kozła.
Co można zrobić z tekstem dramatycznym. I dlaczego Lear jest wyjątkowy nawet na tle innych sztuk Szekspira. takie rzeczy. Mam nadzieję, że uda się tak, jakbym chciała.
A z drugim rokiem - "wiedza ucieleśniona", taki nurt poszukiwań antropologicznych i artystycznych. bardzo ciekawa sprawa, pewnie kiedyś napiszę więcej.
W środę performance - i zajęcia poświęcone między innymi Marinie Abramović.
Takie rozległe plany :)
No to zaraz jadę.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

W pustce i w ciszy

Połamałam kolejne okulary.
Od kiedy pękły mi takie od optyka, ciągle nie zebrałam się, by pójść po nowe. Kupiłam już siedem w aptece i chyba nie traktuję ich odpowiednio czule. Z ostatnią parą poszłam do łóżka i rano były już popsute. W dodatku telefon nabył skośną rysę biegnącą przez cały ekranik.

Jedna z moich ulubionych piosenek Bowiego.

Jest dotkliwa - słucham nieraz po kilka razy, a potem noszę pod skórą. Jest jeszcze parę takich. Mają coś ze starych zdjęć, na których się jest, ale trudnym do rozpoznania. Zdążyło się już wymienić wszystkie komórki i tylko słabe echo na sennych łączach mówi, że to my. Chciałoby się dotknąć ramienia, policzka, powąchać krople potu w zgięciu łokcia, zobaczyć pulsowanie żyły na szyi. Że naprawdę się było.



Ciekawa jestem, czy podobał wam się wczorajszy wiersz, który jest sobie w pustce i w ciszy.

niedziela, 17 stycznia 2016

Łatwość znikania

Sobie najmniej wierna,
jakby zapomniała
o stopach, dłoniach, płucach.

Ostatnio wymyśliła lustro, aparat fotograficzny,
patrzy, żeby się przekonać.

Dotyka;
okolice biodra mają łaskotki,
chciałaby
zapamiętać.




sobota, 16 stycznia 2016

1%

Wisi u mnie w blogu apel o jeden procent dla Stasia.
Wisi już prawie rok.
Blogger, gdy dokonuje się niektórych zmian w układzie elementów, mówi "wstaw gadżet". A ja nie chcę, by apel Stasia zamienił się w gadżet, dlatego postanowiłam napisać ponownie.

Staś jest mądrym dziesięcioletnim chłopcem, który ma w życiu pod górkę - urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową, wodogłowiem i pęcherzem neurogennym. Dlatego musi być stale rehabilitowany. Oprócz zabawy i nauki - jest wysiłek, jest ciężka praca. Ale ta praca przynosi efekty, bo Staś nauczył się chodzić. Jego sprawność rośnie.
Oto Staś w czasie ćwiczeń


Staś musi być nadal stale rehabilitowany.
Dlatego jeśli jeszcze nie zdecydowaliście, na jaki cel przeznaczycie Wasz 1%, może podarujecie go Stasiowi? Ja tak zrobię.
A tu apel z danymi:


Czekając na autobus

Autobus mi uciekł, ale muszę się przyznać, że specjalnie go nie goniłam. Już wczoraj bowiem widziałam te zacieki, a nie miałam ze sobą aparatu.
Aby dosięgnąć, musiałam stanąć na ławce. A potem prawie pod nią wejść.
Dobrze więc, że było pusto.










piątek, 15 stycznia 2016

Konkurs

Jak dobrze pójdzie, niedługo powinno być pół miliona. Za kilka dni.
I dlatego konkurs. Tradycyjnie, w łapanie licznika. Kto złapie i przyśle zrzut ekranu, dostanie Anioła Kontenerowego. Tego:


Zdjęcie będzie na piance, formatu A3. (jak ktoś chce, może być A4). Z haczykami z tyłu, niewidocznymi od frontu. Zostanie wysłany pocztą.
Jak nikt nie złapie połówki miliona, wygra ten, kto będzie najbliżej.
Chcecie się bawić?

Jakiś świat w środku

Zasypało Warszawę
na biało.
I Anię M. zasypało.
Przed wejściem do domu musiałam się otrzepać jak Lu.

Odczułam dziś silną potrzebę posiadania centrum. I żeby tam był jakiś świat. Żeby nie brzęczał cienką warstwą na pograniczu skóry. Jak kurz na polnym trakcie, co unosi się i wiruje w powietrzu pod lada dotykiem.

Touch. Antony Gormley www.antonygormley.com

czwartek, 14 stycznia 2016

Niespokojne obrazy

Dziś byłam w galerii Graże, gdzie wiszą moje rysunki. Jeden z nich został sprzedany. Dowiedziałam się, że wszystkie się podobają, ale większość kojarzy się ze smutkiem lub samotnością i ludzie nie decydują się na zakup.
To ciekawe doświadczenie dla mnie.
Może tak jest - inaczej, jak się popatrzy na obraz w galerii, a inaczej, jak ma wisieć w domu na ścianie. Może w domu ma koić, a nie niepokoić?
Mnie spod ręki wychodzą na razie takie niespokojne.

Wczoraj wieczorem wizyta Starszej przerodziła się w rozmowę przy winie. Przy kilku winach. Potem wróciła Młodsza i popłynęliśmy w dyskusji we czwórkę. Tematy ważne i na szczęście zupełnie niepolityczne. Mąż i Starsza wychodzili na balkon na papierosa nie przerywając wymiany zdań z tymi, co zostawali w pokoju. Sądzę, że dzięki temu o niektórych sprawach wiedzą również inni mieszkańcy osiedla ;)
A ja nie wiem, czy wiem teraz więcej. Może wiem gęściej, ale przez to wcale nie jaśniej?
Może trzeba coś narysować?

środa, 13 stycznia 2016

Pociągi




W pociągu czytam. Albo patrzę.
Lubię ten cichy, spokojny ruch w gładkim powietrzu.

Antropolog kultury Marc Auge wymyślił słowo "niemiejsca". To mają być wszystkie te przejściowe przestrzenie: dworce, lotniska, autobusy, poczekalnie, pociągi, metro. Jesteśmy tam jakby wyjęci z życia, zawieszeni między skądś a dokądś. Nie mamy nic swojego, nie zapamiętujemy szczegółów ani mijanych ludzi.
Pewnie coś w tym jest.

Ale ja czuję nieraz, że swoje miejsce noszę ze sobą. Taki ledwie wyczuwalny, niewidoczny bagaż, którego nie odkładam na półkę. Mieści się między mną a kartką książki, oparciem fotela, kroplami na szybie. Łagodnie zakrzywia trasy fotonów, które łaskoczą ludzi w nosy, a ja na uśmiech odpowiadam uśmiechem trickstera, który robi figle prawom fizyki.

A piosenka? Po prostu podoba mi się.

wtorek, 12 stycznia 2016

Zapiski bytomskie

Stronę "Zdjęcia z wystawy Duża czułość" nazwałam GALERIA i dodałam parę nowych zdjęć. Od czasu do czasu pewnie będę coś tam dodawać - zapraszam :)

Dziś jestem w Bytomiu, po zajęciach.
W kawiarni otworzyłam książkę, a wtedy wypadło z niej zdjęcie. Nie pamiętałam, że tam jest, a ono uśmiechnęło się do mnie.

I myślę jeszcze, jak to jest, że ciało ma swoją pamięć. Bo skoro wszystkie masze tkanki wymieniają się, to jak? Może dlatego, że nie wszystkie na raz? I potem ta, co pamięta, opowiada tej nowej, a ona kolejnej. Szepczą po nocach. I potem mamy sny, w których splatają się zmysły.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Czułość wszystkiego

Pierwsza porcja książek pojechała do czytelników pod koniec zeszłego tygodnia. Dziś kolejna. Kilkanaście kopert bąbelkowych ze wspaniałą zawartością. Cudownie leżą w dłoni, gdy podaje się je pani w okienku na poczcie. Uwielbiam to :) No i oczywiście jeden bąbelek rozpękam na szczęście, na dobrą drogę, jak uśmiech. Leć, książeczko, leć i czytaj się dobrze. A Ty, czytelniku, ciesz się, co najmniej tak jak ja :)
Polecam bardzo Mapę zalesienia Eweliny Krupskiej. I Wpływ jeziora błękitnego też - jeszcze mam kilkanaście egzemplarzy w domu i trochę jest w księgarniach.
A nowe książki są w planach, pewnie niedługo o tym napiszę. Już się cieszę, jak o tym myślę - pewnie trochę jak dziecko z nowej zabawki. Patrzę na ekran, pisząc te słowa, i uśmiecham się :)))

Zaniosłam książkę Najlepszemu Z Szefów. Ma u mnie zawsze egzemplarz - bo to dzięki Niemu zrodziło się we mnie pragnienie bycia wydawcą. Dzięki niemu nauczyłam się też, jak to jest czuć czystą, prostą wdzięczność i że to jest podobne do szczęścia. Uczucie, które jest i nic mu więcej nie trzeba. Dobra energia.

A potem poszłam popływać. Tam, gdzie chodzę, woda ma około 30 stopni i to jest w sam raz dla mojego ciała. Tak mi się dziś dobrze pływało. Chcę być czuła, chcę być dobra dla swojego ciała - chyba dość niedawno się na to otworzyłam. Zasługuję na czułość. Tak myślę.

niedziela, 10 stycznia 2016

Pochylam się

Pochylam się ku słodyczy.
Ku słodyczy, która przejść musi nieraz przez obrzydzenie.
O czymś podobnym pisała wczoraj Pericardium.
Ale to tutaj jest trochę inne, bo pozornie nie pochodzi z naszego brzucha.

Krążę po orbicie wokół jakiegoś centrum. Nie wiem dokładnie, gdzie jest schowane, ale chyba płytko pod ziemią. Czuję to, jak obietnicę. Wokół - kolejne stacje śmietników, kontenerów, foliowych torebek. Te epifanie chwytać trzeba przemyślnie, zanim zostaną przejęte przez Rozum i Porządek.
A jak się ma szczęście, można trafić na inne ślady.
Coś tu się działo - myślisz, klękając nad czarną plamą oleistego nieba.