sobota, 30 kwietnia 2016

Mare Ursinovianum

Morze Ursinoviańskie na ogół jest suche, co znacznie ułatwia poszukiwania.
Opuszczone łodzie wołają przechodniów. Wyciągają do nich rozprute burty, zetlałe resztki listów przewozowych, szkielety masztów; obnażają rany i otarcia - ślady po marzeniach dawnych kapitanów, którzy zapatrzyli się w kolorowe rafy.









piątek, 29 kwietnia 2016

U fryzjera

Poszłam do fryzjera.
Obcięłam i poprosiłam o całkowite wyprostowanie.
I tak sobie wyglądam.
Biorę na klatę ;)))






Na żywo jest całkiem fajnie :)
PS. takie proste będą do pierwszego mycia. Potem znowu zaczną szaleć :)

środa, 27 kwietnia 2016

Białe na czerwonym i inne detale

Wyjeżdżając do Bytomia, zostawiam Wam trochę zdjęć, może ktoś ma ochotę pooglądać. Z wtorkowego spaceru. Trafiłam na czerwony słup do koszykówki z czymś białym, co fajnie popękało. Zaledwie parę metrów w lewo od codziennej trasy spacerowej z Lu i proszę, coś nowego. Potem znalazłam kawałek styropianu - też się nadał. Ale najwięcej frajdy sprawił mi napis, który jakaś młoda zapewne ręka wygenerowała na ścianie. Podeszłam bardzo blisko i skupiłam się na detalach.


















wtorek, 26 kwietnia 2016

Z babcią

Przed wyjazdem miałam sen.
Niosłam babcię na rękach - a ona była coraz drobniejsza i lżejsza, aż w końcu stała się jak dziecko złożone z suchych kosteczek i skóry. Oddychała coraz płyciej, aż ktoś zapytał mnie, czy to już. Wydawało mi się, że właśnie umarła, z głową na mojej piersi. Dotknęłam jej przegubu, i poczułam delikatny puls, a potem żebra babci podniosły się w oddechu. Wiedziałam, że nabiera sił i mięśni i będzie żyła.

Ten wyjazd był trudny.
Babcia radzi sobie dobrze w okolicznościach codziennych, z moimi rodzicami. Z powodu jaskry widzi słabo, ale ma poczucie światła i rejestruje duże kształty, potrafi więc dotrzeć, gdzie chce.
Ja nie należę do tych okoliczności, przyjeżdżam raz na pół roku. Babcia pyta, kim jestem, mówię jej, ona wie i się cieszy. Nie widzi mnie - więc po paru godzinach znów pyta, kto przyjechał. Mówię, przytulam. Rozmawiam. O rzeczach, które wie i pamięta, żeby dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Czuję, jak tożsamość Lisy się kurczy, do rzeczy najbliższych, podstawowych. Czynności powtarzanych każdego dnia, najbliższych osób i najdalszych wspomnień. Do rytuałów codziennych.
- Ale wiesz, Aniu - mówi - do kawy dostaję zawsze łyżeczkę. Lubię pić łyżeczką. Zobacz - prosi - czy na półce leży ta srebrna, stara.
Leży. Najstarsza, solidna, ciężka; proteza uciekających dni. Podaję.
- Jestem Twoją wnuczką - mówię. - Jak jest wnuczka po niemiecku? - pytam, choć wiem. Ona też wie. Wchodzimy do głębszych warstw pamięci, razem.
Wieczorem znowu zapyta - kto przyjechał. Ania, ja. To dobrze, już wiem, mogę spokojnie iść spać - odpowiada.
Rano wie. Bez pytania.

Moja tożsamość się kurczy w tym dniu, w jej zapominaniu. Słońce wpada do pokoju Lisy i prześwieca mnie na wylot, taka jestem przezroczysta.
Kto przyjechał - pytam.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Jak to jest?

Droga do Warszawy, w samochodzie.
Rozmowa o polityce, o finansach i poniekąd o religii. Dwóch pierwszych tematów unikam, zwłaszcza w tym układzie, ale z auta nie ucieknę.
Czy mogę, czy wolno mi, mieć inny pogląd na świat od twojego i być szanowaną? - pytam.
Wolno ci - słyszę - ale po prostu mi ciebie szkoda.
Poniekąd wypowiedziane ze współczuciem.

niedziela, 24 kwietnia 2016

U rodziców i w lesie

Kobieta wędrowna znowu nie może się nadziwić, że jeszcze wczoraj rano była PRZED podróżą. Znowu znalazła na biurku kubek po kawie.
A pomiędzy dwoma kubkami kawy zmieściła się podróż pociągiem z przesiadką do rodziców, czas spędzony z nimi, a potem tylko z babcią, przyjazd męża, który był służbowo w okolicy od paru dni, potem sen, potem ranek, las i powrót samochodem do Warszawy.
Las.
O mało wcale bym się nie wybrała - bo, po pierwsze, rozbolała mnie głowa, a po drugie zapomniałam aparatu. Ale tato mój powiedział, że no jak to? Napisałam w blogu, że pójdę, to mam iść. Poszliśmy we dwoje i fajnie było. Zdjęcia zrobiłam telefonem i dzięki pomocy Matyldy udało mi się nawet zgrać je na komputer, więc daję.
Cztery ostatnie - z drogi, zrobione z samochodu.























piątek, 22 kwietnia 2016

A na wieczór...

... wariacje na temat worków foliowych. Zdjęcia ze śmietnika oczywiście. Znalazłam tam bardzo wciągające plenery. W tym samym czasie znajoma z osiedla znalazła zgrabną stoliko-półeczkę, którą zamierza odmalować i postawić na balkonie.
Raj dla szperaczy, łowców przedmiotów starych, lecz z charakterem, oraz wielbicieli dizajnu ze słusznie minionej epoki. Oraz niespodzianek.
U mnie worki. Dużo worków.