Pod białą bielą
niecierpliwy sen.
Czy możemy
jeszcze poczekać?
niedziela, 31 marca 2013
Taki gość malutki
Starsza przybyła na święta z pieskiem.
Psiunia jest już dorosła, ale nieodmiennie zaskakuje mnie i rozczula swoimi rozmiarami.
A czasem tak popiskuje, jakby była dwudniowym szczeniaczkiem.
Tym razem zostaje na noc i wszystko wskazuje na to, że będzie musiała dzielić mój materac z moją sunią.
Na razie leży na biodrze Starszej i stara się kontrolować sytuację.
Oraz jednak ziewa.
sobota, 30 marca 2013
Jaja
Jaja metafizyczno-ekologiczne.
Od szczęśliwych kur,
śpiących zimą w ciepłym kurniku,
latem zaś wybierających spośród źdźbeł drobne przysmaki
i wygrzewających się w piachu
w dołkach nagrzanych słońcem.
Jaja ufarbowane w łupinach ekologicznej cebuli,
wyrosłej w ogrodzie uprawianym przez mamę i tatę,
dopieszczonej ręką babci,
która wybrała najpiękniejsze
i splotła je w warkocz.
Jaja.
Od szczęśliwych kur,
śpiących zimą w ciepłym kurniku,
latem zaś wybierających spośród źdźbeł drobne przysmaki
i wygrzewających się w piachu
w dołkach nagrzanych słońcem.
Jaja ufarbowane w łupinach ekologicznej cebuli,
wyrosłej w ogrodzie uprawianym przez mamę i tatę,
dopieszczonej ręką babci,
która wybrała najpiękniejsze
i splotła je w warkocz.
Jaja.
piątek, 29 marca 2013
Mazurkowo (i bezowo?)
Upiekłam dzisiaj.
Z prawie podwójnej porcji mąki, a więc wyszły aż cztery.
Upiekłam też struclę serową, pierwszy raz w życiu.
Z tego przepisu.
Wyszła bardzo smaczna.
Ale gdybym miała piec ją tak długo, "aż się pięknie zarumieni" (tak pisze autorka w komentarzu), to musiałabym wyjąć moją struclę po pięciu minutach...
Cóż, taka uroda mojego piekarnika :)
Ale teraz już to wiem i planuję piec takąż struclę częściej.
Obecnie w piekarniku siedzą bezy (szkoda mi było białek), ale w tym wypadku jestem pesymistką...
Mąż za to usmażył na obiad placki ziemniaczane.
Obłędne:)
Wprowadziłam dziś w życie pomysł, by robić to, z czym będzie mi dobrze.
A więc trochę pracowałam,
a trochę piekłam.
Może jutro zrobię jeszcze babkę drożdżową.
Wesołych Świąt, Kochani.
PS.
A oto bezy. Pojedynczo:
i w kupie... to znaczy w grupie...
Są to, proszę państwa bezy skarmelizowane.
I prawie w ogóle nie przypalone.
I mają ciekawe kształty.
W każdym razie zjadłam trzy.
Z prawie podwójnej porcji mąki, a więc wyszły aż cztery.
Upiekłam też struclę serową, pierwszy raz w życiu.
Z tego przepisu.
Wyszła bardzo smaczna.
Ale gdybym miała piec ją tak długo, "aż się pięknie zarumieni" (tak pisze autorka w komentarzu), to musiałabym wyjąć moją struclę po pięciu minutach...
Cóż, taka uroda mojego piekarnika :)
Ale teraz już to wiem i planuję piec takąż struclę częściej.
Obecnie w piekarniku siedzą bezy (szkoda mi było białek), ale w tym wypadku jestem pesymistką...
Mąż za to usmażył na obiad placki ziemniaczane.
Obłędne:)
Wprowadziłam dziś w życie pomysł, by robić to, z czym będzie mi dobrze.
A więc trochę pracowałam,
a trochę piekłam.
Może jutro zrobię jeszcze babkę drożdżową.
Wesołych Świąt, Kochani.
PS.
A oto bezy. Pojedynczo:
i w kupie... to znaczy w grupie...
Są to, proszę państwa bezy skarmelizowane.
I prawie w ogóle nie przypalone.
I mają ciekawe kształty.
W każdym razie zjadłam trzy.
czwartek, 28 marca 2013
Zawsze przed świętami
Zawsze przed świętami ten sam
konglomerat uczuć.
Że to nie ma sensu, gdy się nie jest osadzonym głęboko w tradycji religijnej.
Że to jednak ma sens, bo świętowanie zawsze ma sens.
Że znowu nie będzie posprzątane, jak należy i mąż będzie zły, i ja będę zła na siebie.
Że może to nie jest takie ważne.
Że może to jednak jest ważne, bo porządek w tym czasie ma sens symboliczny, a nie tylko praktyczny.
Lęk i zdenerwowanie i chęć ucieczki.
I pragnienie, żeby wszyscy się cieszyli.
I chęć płaczu, takiego, żeby łzy wypłukały wszystko.
konglomerat uczuć.
Że to nie ma sensu, gdy się nie jest osadzonym głęboko w tradycji religijnej.
Że to jednak ma sens, bo świętowanie zawsze ma sens.
Że znowu nie będzie posprzątane, jak należy i mąż będzie zły, i ja będę zła na siebie.
Że może to nie jest takie ważne.
Że może to jednak jest ważne, bo porządek w tym czasie ma sens symboliczny, a nie tylko praktyczny.
Lęk i zdenerwowanie i chęć ucieczki.
I pragnienie, żeby wszyscy się cieszyli.
I chęć płaczu, takiego, żeby łzy wypłukały wszystko.
środa, 27 marca 2013
wtorek, 26 marca 2013
Pojawiło się
Zimą jest zwykła doniczka z ziemią, ustawiona w miejscu w miarę chłodnym.
W połowie lutego można zacząć podlewać.
I czekać,
aż
pojawi się:
Gdy będzie ich więcej i osiągną wysokość 7-10 centymetrów, należy je przesadzić do świeżej ziemi. W ten sposób z dwóch doniczek można mieć np. cztery.
Nadmiar doniczek rozdajemy przyjaciołom bądź znajomym.
Zielone rośnie sobie dalej, a po pewnym czasie uzyskuje pąki.
Czekamy cierpliwie, a nagrodą jest masa pięknych sporych kwiatów w kolorze niebieskofioletowym.
Jesienią, gdy wszystkie przekwitną, a łodyżki z liśćmi zaczną zasychać, przycinamy je tuż przy ziemi i stawiamy donice w chłodnym miejscu - nie dopuszczając wszakże do skrajnego wysuszenia (kropię je wodą raz na trzy tygodnie, ale trzymam w mieszkaniu, gdzie jest dosyć sucho i ciepło).
Aż do kolejnej połowy lutego.
Mam je od kilkunastu lat.
Dziesięć lat temu panowie od przeprowadzki dziwili się, po co przewożą doniczki z samą ziemią.
Powiedziałam im, że tam śpią kwiaty...
W połowie lutego można zacząć podlewać.
I czekać,
aż
pojawi się:
Gdy będzie ich więcej i osiągną wysokość 7-10 centymetrów, należy je przesadzić do świeżej ziemi. W ten sposób z dwóch doniczek można mieć np. cztery.
Nadmiar doniczek rozdajemy przyjaciołom bądź znajomym.
Zielone rośnie sobie dalej, a po pewnym czasie uzyskuje pąki.
Czekamy cierpliwie, a nagrodą jest masa pięknych sporych kwiatów w kolorze niebieskofioletowym.
Jesienią, gdy wszystkie przekwitną, a łodyżki z liśćmi zaczną zasychać, przycinamy je tuż przy ziemi i stawiamy donice w chłodnym miejscu - nie dopuszczając wszakże do skrajnego wysuszenia (kropię je wodą raz na trzy tygodnie, ale trzymam w mieszkaniu, gdzie jest dosyć sucho i ciepło).
Aż do kolejnej połowy lutego.
Mam je od kilkunastu lat.
Dziesięć lat temu panowie od przeprowadzki dziwili się, po co przewożą doniczki z samą ziemią.
Powiedziałam im, że tam śpią kwiaty...
poniedziałek, 25 marca 2013
niedziela, 24 marca 2013
Nieprzetrawione
Dzisiaj też dałam wiersz na Tfu.
Z tych starszych, ale nieprzetrawionych.
Trochę ciągle straszących.
Z tych starszych, ale nieprzetrawionych.
Trochę ciągle straszących.
Sprzątanie
Staram się od zawsze.
Nie umiem.
Nawet nie wiem, czy mi to przeszkadza.
Wiem, że mężowi przeszkadza; ludziom, którzy do mnie przychodzą, może przeszkadzać.
Wiem, że może.
I przeszkadza mi to uczucie, że nie spełniam wyobrażeń i norm
Ciężko mi z tym.
Czasem myślę, że powinnam mieszkać sama.
Albo tylko z psem.
Może nie czułabym się jak przygnieciona imadłem.
Wiem, że możecie powiedzieć: "nie przejmuj się tym".
Ale nie wiem, co powiedzielibyście, będąc u mnie w fazie bałaganowej zwyżki.
Czy obraz mego domu przesłoniłby mnie prawdziwą
czy może raczej sam byłby prawdą.
Nie umiem.
Nawet nie wiem, czy mi to przeszkadza.
Wiem, że mężowi przeszkadza; ludziom, którzy do mnie przychodzą, może przeszkadzać.
Wiem, że może.
I przeszkadza mi to uczucie, że nie spełniam wyobrażeń i norm
Ciężko mi z tym.
Czasem myślę, że powinnam mieszkać sama.
Albo tylko z psem.
Może nie czułabym się jak przygnieciona imadłem.
Wiem, że możecie powiedzieć: "nie przejmuj się tym".
Ale nie wiem, co powiedzielibyście, będąc u mnie w fazie bałaganowej zwyżki.
Czy obraz mego domu przesłoniłby mnie prawdziwą
czy może raczej sam byłby prawdą.
sobota, 23 marca 2013
Oddech
A we wczorajszej ciszy wieczornonocnej
w sieć rozpiętą na powietrze
wpadały głosy
sygnał pociągu na stacji świat
samochód gdzieś daleko
krople deszczu rzucone na wiatr
kroki po schodach
drzwi otwarte - zamknięte
westchnięcie śpiącego psa
i jeszcze
mój oddech.
w sieć rozpiętą na powietrze
wpadały głosy
sygnał pociągu na stacji świat
samochód gdzieś daleko
krople deszczu rzucone na wiatr
kroki po schodach
drzwi otwarte - zamknięte
westchnięcie śpiącego psa
i jeszcze
mój oddech.
piątek, 22 marca 2013
czwartek, 21 marca 2013
Pies
Wczoraj wieczorem zaczepiła mnie sąsiadka.
Mam coś zrobić z moim psem.
Co i dlaczego?
Podobno mój pies jest zostawiany na całe dni sam i dlatego szczeka oraz jęczy i zawodzi. A jej mąż leży chory z gorączką.
Ależ Szanowna Pani. Usiłuję ogarnąć sprawę.
Jako że pracuję w domu - mój pies nie jest zostawiany sam. Przez ostatnie dwa tygodnie prawie w ogóle nie wyjeżdżałam do wydawnictw, a jeśli wychodziłam z domu, to właśnie z psem. Jeśli wychodziłam wieczorem - to w domu ktoś był.
Głos mojego psa słyszę tylko wtedy, gdy z radością wita wchodzących domowników. Albo gdy ktoś puka do drzwi. Ale to trwa chwilę.
To w końcu pies.
Może to jeden z pozostałych trzech psów w budynku.
Ależ nie, to musi być mój pies, pani sąsiadka zlokalizowała kierunek dźwięków.
Ale ja jestem z psem w domu i wiem, że nie szczeka.
Ale ona wie lepiej.
Ale...
Rozbija mnie taka bezradność. Przez 10 lat sąsiadka wydawała się miła. Tego wieczora wdała się jeszcze w kłótnię z karmicielką kotów.
Dziś przyszedł facet od sprawdzania szczelności instalacji gazowej. Owszem, zostałby obszczekany - ale cały czas trzymałam psa na rękach, aby tak się nie stało.
Mój pies praktycznie nie wydał z siebie dzisiaj dźwięku. Ciekawe, czy sąsiadka jest tego samego zdania?
Mam coś zrobić z moim psem.
Co i dlaczego?
Podobno mój pies jest zostawiany na całe dni sam i dlatego szczeka oraz jęczy i zawodzi. A jej mąż leży chory z gorączką.
Ależ Szanowna Pani. Usiłuję ogarnąć sprawę.
Jako że pracuję w domu - mój pies nie jest zostawiany sam. Przez ostatnie dwa tygodnie prawie w ogóle nie wyjeżdżałam do wydawnictw, a jeśli wychodziłam z domu, to właśnie z psem. Jeśli wychodziłam wieczorem - to w domu ktoś był.
Głos mojego psa słyszę tylko wtedy, gdy z radością wita wchodzących domowników. Albo gdy ktoś puka do drzwi. Ale to trwa chwilę.
To w końcu pies.
Może to jeden z pozostałych trzech psów w budynku.
Ależ nie, to musi być mój pies, pani sąsiadka zlokalizowała kierunek dźwięków.
Ale ja jestem z psem w domu i wiem, że nie szczeka.
Ale ona wie lepiej.
Ale...
Rozbija mnie taka bezradność. Przez 10 lat sąsiadka wydawała się miła. Tego wieczora wdała się jeszcze w kłótnię z karmicielką kotów.
Dziś przyszedł facet od sprawdzania szczelności instalacji gazowej. Owszem, zostałby obszczekany - ale cały czas trzymałam psa na rękach, aby tak się nie stało.
Mój pies praktycznie nie wydał z siebie dzisiaj dźwięku. Ciekawe, czy sąsiadka jest tego samego zdania?
środa, 20 marca 2013
okazja
z okazji małej okazji
kupiłam wino
oraz mazurek
z napisem Alleluja
uznałam bowiem
że teraz właśnie
jego świeżość
jest pierwsza
kupiłam wino
oraz mazurek
z napisem Alleluja
uznałam bowiem
że teraz właśnie
jego świeżość
jest pierwsza
wtorek, 19 marca 2013
poniedziałek, 18 marca 2013
Wiosna
Dziś ze skrzynki pocztowej wyjęłam kopertę.
Która przyleciała do mnie z Londynu.
A w niej...
Sami zobaczcie.
Wiedzieliście,
że to Schronienie czyni wiosnę?
Która przyleciała do mnie z Londynu.
A w niej...
Sami zobaczcie.
Wiedzieliście,
że to Schronienie czyni wiosnę?
niedziela, 17 marca 2013
Skóra
Gdy skończyłam czternaście lat, sprawiłam sobie nową skórę.
Przylegała dosyć dobrze.
Poszłam wtedy do liceum w pobliskim mieście i to ułatwiło sprawę.
Nikt mnie nie poznał.
Przylegała dosyć dobrze.
Poszłam wtedy do liceum w pobliskim mieście i to ułatwiło sprawę.
Nikt mnie nie poznał.
sobota, 16 marca 2013
Nauki
Dzisiejszy dzień bogaty w doświadczenia był.
Najpierw bowiem dowiedziałam się w końcu, jak należy sprzątać łazienkę.
Potem byłam na koncercie.
Śpiewak flamenco z Sewilli, Jose Parrondo, z towarzyszeniem gitarzysty i tancerki.
Niezwykłe doznanie.
To, co wcześniej wynalazłam w Youtubie, dawało tylko przedsmak.
Słuchałam, i jednocześnie myślałam o swoim życiu.
Tak jakoś muzyka prowadziła moje myśli ku pojęciom ogólnym i szczególnym.
Czy jestem odważna?
Czy w ogóle wiem, kim jestem
i czy w ogóle kimś.
Czy jestem samą formą, strukturą, czy też gdzieś za zasłoną kryje się jakaś treść?
A reszta wieczoru nie mogła się zmarnować.
Nauczyłam się, jak podnosić pokrywkę od brytfanki z pieczenią, żeby nie nakapało na blat.
Najpierw bowiem dowiedziałam się w końcu, jak należy sprzątać łazienkę.
Potem byłam na koncercie.
Śpiewak flamenco z Sewilli, Jose Parrondo, z towarzyszeniem gitarzysty i tancerki.
Niezwykłe doznanie.
To, co wcześniej wynalazłam w Youtubie, dawało tylko przedsmak.
Słuchałam, i jednocześnie myślałam o swoim życiu.
Tak jakoś muzyka prowadziła moje myśli ku pojęciom ogólnym i szczególnym.
Czy jestem odważna?
Czy w ogóle wiem, kim jestem
i czy w ogóle kimś.
Czy jestem samą formą, strukturą, czy też gdzieś za zasłoną kryje się jakaś treść?
A reszta wieczoru nie mogła się zmarnować.
Nauczyłam się, jak podnosić pokrywkę od brytfanki z pieczenią, żeby nie nakapało na blat.
piątek, 15 marca 2013
Nie
Mąż nie poszedł dziś do pracy; został w domu i sprząta.
Co więcej, chce to zrobić również w moim pokoju.
Zajrzeć do ogromnej szafy ściennej typu komandor (nie znoszę jej!) i posegregować, powyrzucać, poukładać, przetrzebić złogi wieloletnich przydasiów, nieprzydasiów i zejdźmizoczów.
Nie chce zrozumieć, że nie mogę na to pozwolić.
To tak - jakby ktoś chciał wyczyścić i poukładać na nowo mój mózg.
Złoszcząc się przy okazji i lamentując nad jego zawartością.
Nie.
Nie chcę.
Co więcej, chce to zrobić również w moim pokoju.
Zajrzeć do ogromnej szafy ściennej typu komandor (nie znoszę jej!) i posegregować, powyrzucać, poukładać, przetrzebić złogi wieloletnich przydasiów, nieprzydasiów i zejdźmizoczów.
Nie chce zrozumieć, że nie mogę na to pozwolić.
To tak - jakby ktoś chciał wyczyścić i poukładać na nowo mój mózg.
Złoszcząc się przy okazji i lamentując nad jego zawartością.
Nie.
Nie chcę.
Kolumbijskie kalmary?
Śniło mi się bardzo wyraziście, że z grupą ludzi dowodzoną przez Najlepszego Z Szefów, pojechałam do Kolumbii badać kalmary - albo homary, teraz już nie jestem pewna. Zbierało się je zresztą na pustyni. Wszystko bardzo realistyczne, z folklorem, kolorytem i zaśpiewem.
Niezbadane są drogi umysłu.
Niezbadane są drogi umysłu.
czwartek, 14 marca 2013
A poza tym słońce
Dałam coś na Tfu.
A poza tym słońce.
Wydobyło kolory, choć śnieg jeszcze leży.
Czułam je prawie fizycznie, na skórze,
jakby kolory miały fakturę i ciężar.
Na daszku od skrzynki telefonicznej grzeją się koty.
A poza tym słońce.
Wydobyło kolory, choć śnieg jeszcze leży.
Czułam je prawie fizycznie, na skórze,
jakby kolory miały fakturę i ciężar.
Na daszku od skrzynki telefonicznej grzeją się koty.
środa, 13 marca 2013
Duchy
Założyłam sobie konto na facebooku. Wczoraj, przy pomocy Starszej wprowadziłam je w ruch. To znaczy... no, przecież wiecie lepiej ode mnie, ja zielona w tym jestem. Mam już znajomych, wysłałam zaproszenia, odpowiedziałam na zaproszenia.
I w zasadzie nie bardzo wiem, co z tym dalej robić.
Zanim rozpatrzę się w opcjach, minie trochę czasu i...
właśnie
przede wszystkim to chyba zabiera czas, prawda?
Dziwnie się czuję, wprowadzając w swoje życie nową technikę komunikacyjną.
Podejrzewam jednak, że antyczni Grecy mieli podobną zagwozdkę z pismem.
Bo po co to takie?
Pamięć tylko niszczy.
Albo telefon.
Głos kogoś, kogo przy nas nie ma. Głos bez ciała.
W pierwszych latach to musiało strasznie alienować.
Nie bez powodu sądzono, że przez telefon można się komunikować z duchami.
Czy jeśli zaproszenie na facebooka przyjmie ktoś, kogo nie widziałam 25 lat, to z kim właściwie się kontaktuję.
Z jaką cząstką człowieka?
I w zasadzie nie bardzo wiem, co z tym dalej robić.
Zanim rozpatrzę się w opcjach, minie trochę czasu i...
właśnie
przede wszystkim to chyba zabiera czas, prawda?
Dziwnie się czuję, wprowadzając w swoje życie nową technikę komunikacyjną.
Podejrzewam jednak, że antyczni Grecy mieli podobną zagwozdkę z pismem.
Bo po co to takie?
Pamięć tylko niszczy.
Albo telefon.
Głos kogoś, kogo przy nas nie ma. Głos bez ciała.
W pierwszych latach to musiało strasznie alienować.
Nie bez powodu sądzono, że przez telefon można się komunikować z duchami.
Czy jeśli zaproszenie na facebooka przyjmie ktoś, kogo nie widziałam 25 lat, to z kim właściwie się kontaktuję.
Z jaką cząstką człowieka?
wtorek, 12 marca 2013
Lody
Sople wiszą
na latarniach
A ja objadam się lodami waniliowymi,
już drugi dzień.
Po mojej ścianie nad komputerem chodzi zwierzę.
Niewielkie, w pancerzyku.
Myślicie, że można to uznać za dobry znak?
na latarniach
A ja objadam się lodami waniliowymi,
już drugi dzień.
Po mojej ścianie nad komputerem chodzi zwierzę.
Niewielkie, w pancerzyku.
Myślicie, że można to uznać za dobry znak?
poniedziałek, 11 marca 2013
niedziela, 10 marca 2013
dygresje pralniczo-muzykologiczne
na fali czytania o muzyce spektralnej
zaczęłam dostrzegać subtelne odcienie alikwotów
w odgłosie wirowania mojej pralki
zaczęłam dostrzegać subtelne odcienie alikwotów
w odgłosie wirowania mojej pralki
W kosmosie
Zapadłam.
Na przypadłość.
To pranius manualis atacus
czyli pranie ręczne napadowe.
Jak wszelkie inne formy
generowania jasności i ładu
i ta skończy się
pustką
w kosmosie kosza na brudy.
Na przypadłość.
To pranius manualis atacus
czyli pranie ręczne napadowe.
Jak wszelkie inne formy
generowania jasności i ładu
i ta skończy się
pustką
w kosmosie kosza na brudy.
sobota, 9 marca 2013
nanofragment
Pracuję sobie. Nad czasopismem muzykologicznym.
I aby być w temacie, włączam sobie. To, o czym czytam.
I słucham sobie.
Na przykład tego.
Nigdy przedtem nie słyszałam o tym kompozytorze.
Tego utworu słucham już trzeci raz.
I wiecie, co mnie dołuje?
Że znam tylko mikrofragment świata
A nawet pewnie nanofragment.
Zawsze - kurcze - fragment*.
* Zob. Różewicz. Bez kurcze.
I aby być w temacie, włączam sobie. To, o czym czytam.
I słucham sobie.
Na przykład tego.
Nigdy przedtem nie słyszałam o tym kompozytorze.
Tego utworu słucham już trzeci raz.
I wiecie, co mnie dołuje?
Że znam tylko mikrofragment świata
A nawet pewnie nanofragment.
Zawsze - kurcze - fragment*.
* Zob. Różewicz. Bez kurcze.
piątek, 8 marca 2013
z tego wszystkiego...
...poszłam zrobić pranie ręczne.
I obawiam się, że na tym może się nie skończyć.
I obawiam się, że na tym może się nie skończyć.
czwartek, 7 marca 2013
zakląć
Dziś od rana na-wpół-nie-śpię.
Pracuję owszem, owszem,
ale to jakby jedyna aktywność,
jakby zastępcza,
jakby-nie-jakby
nić, na której sens się kołysze
blada ariadna
czy arachne blada?
tak bym chciała uzyskać ciało wyraźne
zakląć głośno,
zakląć
labirynt
Pracuję owszem, owszem,
ale to jakby jedyna aktywność,
jakby zastępcza,
jakby-nie-jakby
nić, na której sens się kołysze
blada ariadna
czy arachne blada?
tak bym chciała uzyskać ciało wyraźne
zakląć głośno,
zakląć
labirynt
środa, 6 marca 2013
wtorek, 5 marca 2013
czytam Obraz
Spokój podszyty lękiem
lęk zaszyty spokojem
zgoda na ranę
zgoda na bliznę
zgoda na ciało
nietrwałość
nie, trwałość
Autorką obrazu jest Julia Burek, laureatka Nagrody im. Józefa Szajny w 2012 roku
Jeszcze fragment:
lęk zaszyty spokojem
zgoda na ranę
zgoda na bliznę
zgoda na ciało
nietrwałość
nie, trwałość
Autorką obrazu jest Julia Burek, laureatka Nagrody im. Józefa Szajny w 2012 roku
Jeszcze fragment:
wiedzieć
wiedzieć
wiedzieć
wiedzieć
że w wędrówkach
w kryjówkach
w norkach
nie jestem sama
słaba
lecz
nieskończone lecz
a nawet
wiedzieć
wiedzieć
że w wędrówkach
w kryjówkach
w norkach
nie jestem sama
słaba
lecz
nieskończone lecz
a nawet
poniedziałek, 4 marca 2013
nierozpoznanie
czasem włącza mi się
głupi fragment mojego mózgu
gdy znowu nie wiem
co jest czym czego
(jak mawia K.)
i siedzę
nastroszone zwierzątko
psie serce
głupi fragment mojego mózgu
gdy znowu nie wiem
co jest czym czego
(jak mawia K.)
i siedzę
nastroszone zwierzątko
psie serce
niedziela, 3 marca 2013
Wpis winny
A na wieczór parę słów od Taty
Kochana Aniu. Dzisiaj wykonałem ciężką ale za to jakże pożyteczną i w gruncie rzeczy przyjemną pracę "odciągania" wina. Wino zakończyło swoją pracę i teraz już musi się tylko klarować. Dlatego co kilka miesięcy należy"odciągać" je z osadu, jaki jeszcze gromadzi się na dnie. Według mojej oceny zarówno wino gronowe, jak i aroniowo-jabłkowe udało się nieźle. Za jakieś dwa miesiące zostanie przelane do butelek. Tam będzie dojrzewać. Za jakieś trzy-cztery lata będzie gotowe do spożycia. Może jednak... nie będziemy tak długo czekać. A oto "dokumentacja" mojej pracy. Nasza Malinka musiała przy tym wszystkim asystować.
Bardzo się cieszę, że spełniłaś swoje, takie malutkie, marzenie.
Cóż, jestem przekonana, że nie pozwolimy winu nudzić się w butelkach tak długo. Chociaż jakąś część pewnie zostawimy, aby nabrało szlachetności.
Bo wino mojego Taty....
ma charakter.
Zasłużyło już na jeden cały wpis, o tu.
I bardzo kocham moich rodziców, naprawdę.
Kochana Aniu. Dzisiaj wykonałem ciężką ale za to jakże pożyteczną i w gruncie rzeczy przyjemną pracę "odciągania" wina. Wino zakończyło swoją pracę i teraz już musi się tylko klarować. Dlatego co kilka miesięcy należy"odciągać" je z osadu, jaki jeszcze gromadzi się na dnie. Według mojej oceny zarówno wino gronowe, jak i aroniowo-jabłkowe udało się nieźle. Za jakieś dwa miesiące zostanie przelane do butelek. Tam będzie dojrzewać. Za jakieś trzy-cztery lata będzie gotowe do spożycia. Może jednak... nie będziemy tak długo czekać. A oto "dokumentacja" mojej pracy. Nasza Malinka musiała przy tym wszystkim asystować.
Bardzo się cieszę, że spełniłaś swoje, takie malutkie, marzenie.
Cóż, jestem przekonana, że nie pozwolimy winu nudzić się w butelkach tak długo. Chociaż jakąś część pewnie zostawimy, aby nabrało szlachetności.
Bo wino mojego Taty....
ma charakter.
Zasłużyło już na jeden cały wpis, o tu.
I bardzo kocham moich rodziców, naprawdę.
Tak
Kupiłam dzisiaj obraz.
Obraz świetnej młodej artystki.
W zeszłym roku zobaczyłam go po raz pierwszy na wystawie
i poczułam, że chcę go mieć.
Na razie go nie pokażę.
Na razie chcę go tylko dla siebie.
Obraz świetnej młodej artystki.
W zeszłym roku zobaczyłam go po raz pierwszy na wystawie
i poczułam, że chcę go mieć.
Na razie go nie pokażę.
Na razie chcę go tylko dla siebie.
sobota, 2 marca 2013
Dzisiaj
Trudno mi się dzisiaj skoncentrować.
Bo czekam.
Choć rzadko przecież to robię, choć wolę mościć się w teraz,
to jednak teraz - jest dziś także czekaniem.
Jutro mam zamiar spełnić jedno ze swoich marzeń.
Boję się mówić, aby nie uciekło.
Dlaczego się boję?
Chowam się przed sobą w najdalszym kąciku siebie, skulona, z cienia wystają kapcie małej dziewczynki i spódnica na chudych łydkach.
Dlaczego wciąż nie wiem,
czy mi wolno?
Bo czekam.
Choć rzadko przecież to robię, choć wolę mościć się w teraz,
to jednak teraz - jest dziś także czekaniem.
Jutro mam zamiar spełnić jedno ze swoich marzeń.
Boję się mówić, aby nie uciekło.
Dlaczego się boję?
Chowam się przed sobą w najdalszym kąciku siebie, skulona, z cienia wystają kapcie małej dziewczynki i spódnica na chudych łydkach.
Dlaczego wciąż nie wiem,
czy mi wolno?
Subskrybuj:
Posty (Atom)