Coś udowodnić, sobie, ale nie tylko sobie.
To przychodzi nagle i trochę boli.
Że często coś udowadniam, jakimś uwewnętrznionym już we mnie instancjom. Na przykład rówieśnikom ze szkoły podstawowej albo niektórym osobom z dalszej rodziny - z tego samego czasu, dzieciństwa i wczesnej nastoletniości. Że nie jestem głupią Anią, godną co najwyżej pobłażliwego uśmieszku. To przychodzi czasami, gdy okazuje się, że jestem w czymś kompetentna, że mam dużą wiedzę na jakiś temat. Taka nagła myśl: o zobaczcie, taka jestem właśnie!
Ich wszystkich zapewne zupełnie nie obchodziłam, niektórych zresztą w ogóle już nie ma. Sama to sobie robię, choć pewnie nie sama zaczęłam - taki społeczny układ w tamtej wsi, szkole...
To samo w sobie może być oczywiście żałosne, ale jednak dosyć niezależne od rozsądku czy woli.
Czy tamte lata to kolejny czas na straty, czy obszar do twórczego wyzyskania?
Najlepiej to drugie, dla własnej satysfakcji.
OdpowiedzUsuńMarudzę, trochę. Ale te refleksje tak płyną...
Usuńmoże za rzadko słyszałaś słowa "Aniu, ach, jaka/jaki jestem z Ciebie dumna"
OdpowiedzUsuńMoże. Choć pewnie się zdarzało, ale bardziej już... w dorosłości.
Usuńoj, jak to znam z siebie... A pozytyw tego jest taki że jest to silna motywacja do zrobienia czegoś. Tylko czasem zbyt dużym kosztem.
OdpowiedzUsuńElla-5
To prawda. Czasem nawet coś w rodzaju: ja wam pokażę. Ale staram się nie iść za tym, bo jakoś mi to obniża wartość działania. Jeśli pojawia się "przy okazji", już po zrobieniu czegoś, to poza wzmocnienie przynosi też refleksję: po co tak?
UsuńKtoś Cię szczerze chwali, a Ty się zastanawiasz, dlaczego kpi. Też tak masz?
OdpowiedzUsuńO tak. Miewam...
UsuńNigdy nie byłaś głupia
OdpowiedzUsuńgłupi byli ci, którzy nie chcieli we wrażliwej osobie dostrzec mądrości i miłości
o
Rówieśnicy - teraz ich nawet rozumiem, nie snuli refleksji nad sobą, a ja może byłam... jakaś dziwna. Nie wiem. Inni? Tak się działo, a rodzice mówili, żeby machnąć na to ręką. Niby machałam, ale ból został. Muszę to zrozumieć. Że byłam dzieckiem i mogłam być taka, jaka byłam, po prostu. Ech...
UsuńTu w blogu staram się też za często nie mówić o bolesnych rzeczach, skoro niedawno był smutny post, to wydaje mi się, że przekroczyła granicę i że czytelnicy będą mieli niesmak. Takie coś, trzymać fason, żeby tu ktoś nie zobaczył tej części mnie? Ale może to i tak widać ...
I wiesz - mam dobry czas. Może czuję się bardziej bezpieczna i dlatego więcej tego mogę pokazać? Wypuścić.
UsuńAnia, znamy się od dawna, i bardzo dobrze Cie rozumiem
Usuńmam poczucie, że widzę między wierszami więcej niż napisałaś
mało tego, jest mi to bardzo bliskie:/
To pewnie rzeczywiście gdzieś pomiędzy wierszami i pod literami jest...
UsuńDziękuję Ci, Rybeńko, że jesteś :*
A ja Tobie:)))
UsuńNigdy miniony czas nie jest czasem straconym. Kształtuje nas, buduje, choć czasem piecze i boli.
OdpowiedzUsuńJesteś mądrą i piekielnie wrażliwą Kobietą. I silną, choć może czasem myślisz inaczej. :**
Myślę różnie - właśnie tak jest, że czasem czuję tę siłę, a czasem słabość...
Usuńteż tak miałam ale mi przeszło juz nic nikomu nie udowadniam. nie rozliczam siebie i tylko jedna mała zadra mi została ...
OdpowiedzUsuńTe zadry - odzywają się czasem.
UsuńNie chcę udowadniać, ale to chyba jeszcze czasami bywa silniejsze ode mnie.
:)
OdpowiedzUsuń