sobota, 15 października 2022

Idź, Diano!


 

Ze zdań, które przeczytałam wczoraj na temat spektaklu „Anda, Diana” (Idź, Diano) najważniejsze wydały mi się słowa artystki: „Przestałam szukać swego ciała w przestrzeni innego, a znalazłam siebie jako innego”. Ale to już było po tym, gdy obejrzałam ten performans, bo celowo chciałam go odebrać na czysto, zobaczyć, czy i jak odezwie się we mnie sam – przeważnie tak właśnie robię na festiwalu Ciało/Umysł, odkąd ponad dwadzieścia lat temu zaczęłam jako widz brać w nim udział.

„Anda, Diana” opowiada o mierzeniu się z niepełnosprawnością, ale temat podany jest tak uniwersalnie i jednocześnie dyskretnie, że dopiero mniej więcej w połowie orientujemy się, że artystka Diana Niepce rzeczywiście jest osobą niepełnosprawną [uległa wypadkowi na trapezie, walczy z porażeniem czterokończynowym]. Jej opowieść możemy odczytać jako dotyczącą różnych rzeczy, które stanowią naszą słabość, zależność, opresję. Przez pierwszych kilkanaście minut ruch, który obserwujemy na scenie, jest jakby dwuwymiarowy, płaski – odbywa się w całości „na ścianie”, swego rodzaju ciemnej tablicy, po której dwaj muskularni mężczyźni przesuwają delikatne, kruche, półnagie ciało głównej bohaterki, podnoszą je i opuszczają, obracają nim, jak gdyby było wskazówkami dziwnego zegara, jakby tylko odbijała mechanizm działający dzięki przyłożonej z zewnątrz sile. Ale już na tym etapie działania dokonują się próby rozszczelniania takiej wizji – tancerze niejako wymieniają się w ten sposób, że gdy jeden „operuje” ciałem dziewczyny, drugi podmienia go, wsuwając się między tego pierwszego a planszę i rozpycha obraz; widzimy, jak trzeci wymiar włącza się, a to włączanie ma charakter procesualny, przebiega pulsacyjnie, dynamicznie i obarczone jest ryzykiem.

Stopniowo akcja przenosi się na środek sceny i potem już tam się dzieje, plastyczna, wielowymiarowa. Silnie oddziałująca wydała mi się sekwencja, gdy mężczyźni na zmianę podnosili z podłogi dziewczynę, przyjmując pozę przypominającą antycznego dyskobola i tak, nie zmieniając układu rąk, robili z nich rodzaj mechanizmu do podnoszenia, wkładając zgięte ramię pod jej ramiona, stając się subtelnym kołem zamachowym, powoli konsekwentnie udzielającym rozpędu. Jej ruch jest wtedy jeszcze pasywny, ale wyraźnie staje się przestrzenią doświadczania. To scena, w której ciało dziewczyny z jednej strony wpisuje się w narzucony kulturowo schemat udzielania siły, a z drugiej – bada ten rodzaj przeżycia, wykorzystuje jako motor, silnik kodów, który będzie mogła wkrótce w sobie uruchomić. I to właśnie dalej się dzieje.

Ruch sceniczny będzie już dalej stale obrazował wzajemne udzielanie sobie przez tancerzy siły i impulsów, dynamikę działającą między poczuciem mocy a zapadaniem się w zależność, słabość, przy czym coraz bardziej nieoczywiste staje się, czy atletyczne ciała mężczyzn, animujące niejako ciało dziewczyny, są nadal czymś zewnętrznym, czy zaczynają oznaczać jej wewnętrzną moc.

Spektakl stawia (moim zdaniem) pytania: czy jesteśmy tylko formatowani przez siły zewnętrzne, czy także możemy z nich czerpać, przekształcając je i wykorzystując dla własnej zmiany. Czy właściwie da się to rozdzielić – zewnętrze od wnętrza? Na ile nasze wewnętrzne siły są zinternalizowanymi wzorcami działań, wyrobionymi torami reakcji? Czy możemy je obserwować, pracować z nimi? Czy słabość, niepełnosprawność – może stać się punktem wyjścia do nowego spojrzenia na relacje? Ciało niepełnosprawnej artystki poddane jest ruchowi, a od pewnego momentu aktywnie uczestniczy w bardzo plastycznie przedstawionych procesach wyginania, zwijania się, przekręcania – czy taka giętkość, elastyczność, miękkość może być tu odczytana jako metafora pewnej drogi, w której doświadczanie giętkości i plastyczności ruchu może udzielić swych jakości modelowi – myślenia?

Spektakl „Anda, Diana”, pod kierownictwem artystycznym Diany Niepce, artyści: Diana Niepce,  Bartosz Ostrowski, Joãozinho da Costa, na festiwalu Ciało/Umysł, Międzynarodowy Festiwal Tańca i Peformansu.        

7 komentarzy:

  1. Przede wszystkim jesteś Aniu mistrzem w opisywaniu detalu, łańcucha następujących po sobie sekwencji.Nie widziałam spektaklu,ale wyobrażam sobie, że to proces oswajania swojego kalectwa najpierw samej ze sobą,póżniej wobec świata.
    Po pierwszym szoku w kąciku,pod ścianą,w pewnym upokorzeniu wydania swojego ciała,kobiecości,intymności na zależność od innego,na jego takt,wrażliwość,kulturę osobistą..Później na środku sceny w buncie przeciw schematycznym postrzeganiu ułomności przez społeczeństwo.
    Samo ciało nie wystarczy, potrzeba tego co nazywasz wewnętrzną mocą, ja siłą ducha.Bez tej motywacji ani rusz.Oba światy wewnętrzny i zewnętrzny przenikają się wzajemnie, są w ciągłym ruchu,podlegają zmianom i oddziaływują na siebie.Tak to czuję.
    Najgorsza jest zależność od łaski drugiego. Ostatnio oglądałam wywiad z obrońcą Mariupola,wstrząsające jak ruscy traktowali jeńców.Odwieczne zło.
    Jak dasz radę odsłuchaj:
    https://www.youtube.com/watch?v=YBpKF9i_3jA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak to odebrałaś, Hanno. Myślę, że sam spektakl spodobałby ci się. I dziękuję za dobre słowa!

      Usuń
  2. Spektaklu nie widziałam
    Ale ta recenzja to sztos!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Rybeńko! Spektakl nie jest nigdzie w stałym repertuarze, to było w ramach festiwalu, więc tylko jako jednorazowe wydarzenie.

      Usuń
    2. Cię się, jasnym tam była i to widziała

      Usuń
    3. W wolnym tłumaczeniu

      Czuję się, jakbym tam była i to widziała;)

      Usuń
    4. Od razu tak przeczytałam:)

      Usuń