Pojechałam na dziewiętnastą do Galerii Schody na Nowym Świecie, gdzie właśnie wisi wystawa malarstwa Bogny Gniazdowskiej "Omnikotencja". Poszłabym zapewne na środowy wernisaż tamże, ale byłam w Bytomiu, więc wybrałam właśnie noc muzeów, bo oglądanie wystawy w towarzystwie autorki obrazów zawsze jest fajniejsze niż bez.
Trochę zdjęć zrobiłam.
Królowa śniegu z deszczem
Na ósmą zaś podążyłam do galerii Apteka Sztuki, bo tam właśnie odbywał się wernisaż Izabeli Chamczyk, oraz performens. Był akurat tego dnia - ale w innym terminie też bym poszła.
Malarstwo Izabeli Chamczyk porusza mnie bardzo.
Sam performens - poruszający, choć miałam pewien niedosyt. To znaczy, że mógłby... poruszyć bardziej?
Tancerka klasyczna, baletnica, wykonywała taniec w przestrzeni galerii, po skosie, za każdym razem sięgając do wiaderka z rybami - martwymi, wypatroszonymi - tańczyła z ryba w dłoni, za każdym razem rzucając kolejną pod nogi publiczności. I jeszcze raz, i jeszcze, do zmęczenia, ciągle z nową siłą i energią. Metafora kobiecego losu? Upór, by wkładać maksimum siły w powtarzalne kreowanie piękna codziennego dnia? Wyzwanie rzucane systemowi?
Gdzieś tam poczułam, że tancerka ogranicza się, rzucając ryby ludziom pod nogi. Ze może trzeba by zaryzykować pobrudzenie estetycznych obserwatorów, wodą z rozprutej ryby, treścią i materią z rozprutego dnia? Wszak Izabela Chamczyk często staje na granicy ryzyka, i wciąga w to publiczność - jak sama deklaruje. A może własnie tak miało być? "Nie pobrudzę was, bo może będziecie chcieli ustawić się w kolejce do Belwederu, i jak wtedy z ta rybą....?".
Potem poszłam do Domu Spotkań z Historią, ale to, co chciałam zobaczyć, miało być dopiero przed północą. Moja studentka, Krysia Dębicka, miała wystąpić w pokazie swinga..
Żałowałam, ze nie zobaczę, dlatego postanowiłam pocieszyć się ciastkami z cukierni ;) Zjadłam tartaletkę cytrynową i ciastko z musem rabarbarowym. (A teraz na dietę!)
Zupełnie za to przypadkiem trafiłam na wystawę Najmniejszego Muzeum - dzieł plastyka Anatola Karonia, który prezentował rzeźby z jednej zapałki, będące nawiązaniami do znanych obrazów, rzeźb i instalacji, a nawet książek.
Niektóre spodobały mi się.
A tu moje osobiste zachwycenie - graffiti w przejściu podziemnym. tak mi się spodobało, że samowolnie postanowiłam uznać je Obiekt Obejrzany w czasie Nocy Muzeów.
O taki:
A jak wracałam, to tak o było:
Jejku, jaki długaśny wpis mi się zrobił!
Niezwykla Twoja Noc, bardzo mi sie spodobala, i sluszne miejsce zajelo Twoja wlasna interpretacja Nocy Muzeow, i jeszcze...jakie piekne zdjecia nocnej Warszawy, czy to tym malutkim Twoim aparacikiem?
OdpowiedzUsuńGrażynko, to zdjęcia z telefonu :)
UsuńA wieczór bardzo przyjemny był :)
Zazdraszczam obcowania ze sztuka:) Zdjecia piekne!
OdpowiedzUsuńCzasem lubię poobcować :) A okazji jest dużo, nie tylko w Noc Muzeów :)
UsuńUdało Ci się zobaczyć co chciałaś, koty mi się podobają, nie są to "słodkie kotecki", tylko koty widziane oczami artystki.
OdpowiedzUsuńZdjęcia tancerki piękne, obrazy niepokojące, ale performens to nie moja bajka. Jakoś nie mam daru interpretacji.
Zapałkowe rzźby już gdzieś widziałam na wystawie osobliwości, tylko nie pamiętam gdzie. Graffiti ciekawe, Ty potrafisz wyłowić jego urodę.
Dla mnie performans jest jedna z najważniejszych dziedzin sztuki, to mój konik i dziedzina, którą badam zawodowo. Lubię! Zwłaszcza ze przeważnie łączy się ze sztukami plastycznymi - mówiło się, że performans narodził jako malarstwo, które nie zmieściło się na płótnie :)
Usuńnie lubię martwych zwierzą a ni ryb ani ani w teatrze w perfo...gdziekolwiek...a możliwości ci zazdroszczę jakniewiem,
OdpowiedzUsuńtęsknię za Warszawą
W sumie też nie lubię. A jednak Kozyry "Piramidę zwierząt" uważam za dzieło epokowe...
UsuńPrzyjedź :)