Dziś byłam pod teatrem krótko, ale już się naraziłam narodowcom. Zamieniłam ze znajomą dwa słowa i ponad barierką podałam jej książki. Wśród agresywnych przepychanek zagrożono mi wezwaniem policji. I powiedziano, że nie ważne, że nic złego nie robię, bo oni mają tu transparent i jak powiedzą, że im utrudniam demonstrowanie, to przez dwa miesiące będę się tłumaczyć przed sądami.
Pomyślałam sobie, jak to jest - może nieraz mijalibyśmy się na ulicy, może na osiedlu, może i ja, i oni mielibyśmy pieski i kotki, które głaskalibyśmy, mijając się na spacerach. Ach jaki śliczny, jak ma na imię, pomogę pani/panu wysiąść, oczywiście, że uprzejmie odpowiemy sobie, jak dojść do ulicy takiej i takiej i że świat jest piękny i pachną bzy, i pogoda cudna.
Śmierć wrogom ojczyzny - słyszałam.
Gdzie są ci wrogowie ojczyzny? Jakiej ojczyzny? Czy ojczyzna to coś, czego można być wrogiem? Jak wygląda taka wrogość? Siedzi się i knuje: "nienawidzę cię ojczyzno, zgiń, przepadnij?". Dlaczego niby, z jakiego powodu?
A więc chyba po prostu inaczej wyobrażamy sobie dobro? Również dobro państwa, w którym się mieszka?
Zakładam, że kultura musi prowokować, rozbijać stereotypy, zadawać bolesne pytania, czasem nawet ranić. Musi podważać naszą mentalną wygodę, bo tylko tak możemy się rozwijać. Sokrates zadawał niewygodne pytania. Bach tworzył rewolucyjną jak na swoje czasy muzykę - nie podobała się konserwatywnym mieszczanom.
"Klątwa" to nierówny spektakl. napiszę o nim osobno, tu tylko tyle, że słynna scena seksu oralnego z figurą przypominającą papieża jest uzasadniona i mocna artystycznie. Po wstępie, który zarysowuje sytuację z dramatu Wyspiańskiego, który mówi właśnie o tym, że księża miewają dzieci i uprawiają seks z tymi, których powinni chronić, na scenę wciągnięta jest figura - jak wycięta z profilu kartonowa postać - ze sterczącym z przodu czymś, co przypomina raczej policyjną pałkę, nie organ seksualny. Nie jest to scena seksu, lecz przemocy. Przemocy, o której pisał już dramaturg ponad sto lat temu, o której mówią liczne świadectwa - i wyroki na księży i zakonnice oraz dokumenty, które pokazują mechanizmy chronienia sprawców przez kościół. Rzeczona figura jest tu tylko symbolem i może rzecznikiem instytucji. Scena - głosem rozpaczy, wykrzyczeniem krzywdy; ktoś prędzej czy później musiał to na scenie zrobić. Dla mnie to była scena grozy, co zresztą skutecznie podkreślała muzyka.
Grozy, która bierze się też z ryzyka, antropologicznie w nas zagnieżdżonego poczucia ryzyka związanego z dotykaniem sacrum. Taka sytuacja jak tu w teatrze sprawia, że badamy to dotykanie w sobie samym, bo naprawdę to zawsze odbywa się wewnątrz nas. Czy pewnych rzeczy w nas wolimy nie dotykać? A jeśli dotkniemy, co z tego wyniknie? Tak było kiedyś z przekroczeniem granicy skóry, z naruszeniem jej ciągłości. Kiedyś sekcje zwłok były zakazane. Potem operacje na otwartym sercu - nie prawnie, ale z przekonaniem, że dotykamy czegoś, czego nie powinniśmy.
Mówię tylko, że w historii idziemy do przodu, a potem cofamy się, lecz gdyby ten krok do przodu nie był odrobinę większy niż ten do tyłu, to wtedy stalibyśmy w miejscu.
I nie mówię, że "Klątwa" to spektakl wybitny - tu chodzi o zasadę.
Dodam tylko jeszcze, że jest w niej też trochę słabych scen i publicystyki jest za dużo.
I pierwszy raz byłam na spektaklu, z którego wyjść trzeba było pod ochroną kordonu policji, gdzie na widowni musiało być mnóstwo ochrony, gdzie czuć było co jakiś czas smród rzucanych w teatr świec dymnych.
I gdzie przed spektaklem z ust młodej narodowczyni dowiedziałam się, że jestem zdegenerowaną dziczą.
fot. Marta Keil
PS: Oglądanie "Klątwy" nie jest przymusowe.
DziękiAniu za mądrą i wywazona relację. Bo we mnie budzą przerażenie sceny widziane w tv, właśnie te sprzed teatru. Ci pokrzykujacy i wymachujący pięściami młodzi "patrioci" z pewnościa "Klątwy" Wyspiańskiego nie czytali, na spektaklu nie byli i w ogóle pewnie do teatru nie chodzą.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że to zadyma dla robienia samej zadymy i jak by tak wziąć ich pojedynczo na spytki to rzeczowej rozmowy by nie było.
Przyznaję, że się boję, bo ta nienawiść(sic) zatacza coraz większe kręgi.
Myślę, ze to objaw strachu tak naprawdę. W obliczu trudnych pytań czasem najłatwiej jest krzyczeć - może uda się je zagłuszyć i zepchnąć w podświadomość. Ci, którzy głośno je formułują, stają się wrogami, bo reprezentują tę stronę nas samych, której nie akceptujemy. Mówię "my", bo mechanizm dotyczy nas wszystkich i dobrze go znać - i badać to.
UsuńAniu, wazny jest dopisek P.S. Jesli ktos nie ma ochoty, nie powinien pojsc. Spektakl nie jest obowiazkowy. Nie wiem, czy poszlabym, ale nie wypowiadam sie na temat danej sztuki. A czesto jest tak, ze najbardziej krytykuja ci, ktorzy nie ogladali spektaklu czy danego filmu!
OdpowiedzUsuńSmutny tez fakt, ze teatr-swiatynia sztuki i widzowie musza byc chronieni przez policje.
Skoro widzow nazwano "zdegenerowana dzicza", to kim sa narodowcy? Gdzie my zyjemy???
Żyjemy w "ciekawych czasach". Zresztą chyba nie było innych, może incydentalnie. Mamy też sporo szczęścia. I może jeszcze szansę, ale dlatego nie można udawać, że się nie widzi faszyzacji. Bo będzie tak jak w (dość patetycznym) fragmencie: "kiedy przyszli po mnie, nikogo już nie było...".
Usuńnic nie dodam zgadzam się w stu procentach, żyjemy w dzikim kraju od pewnego czasu i co można powiedzieć o władzy, która pozwala na takie manify pod teatrem, na rzucanie świecami????
OdpowiedzUsuńWładza jest wyraźnie po stronie nacjonalistów i dlatego oni czują przyzwolenie. ktoś przedwczoraj powiedział, że ONR wygląda jak grupa rekonstrukcyjna formacji wojskowych Trzeciej Rzeszy i tak rzeczywiście jest. Widać w nich tę radość, że mogą.
UsuńDziękuję Ci Aniu za tę relację...
OdpowiedzUsuńPrzerażające to i bardzo, bardzo smutne
Jest przerażające i smutne. Trzeba się przeciwstawiać, póki można. Przedwczoraj zabrał też głos mówca, który słusznie zauważył, ze po stronie tzw. lewicy też jest nad czym popracować. Żeby nie wpaść w samozadowolenie. Mówił np o upamiętnieniach akcji Wisła - na słowo "Ukrainiec" niektórym kończy się "tolerancja", na słowo "gej" czy "lesbijka" wykwita na twarzy kpiący uśmieszek.
UsuńTo był ważny głos. Tak myślę, że trzeba patrzeć także na siebie i jakiś czas mówić "sprawdzam".
A po cóż to dotykać sacrum?
OdpowiedzUsuńWyspiański pisał "Ale świętości nie szargać ,bo trza ,aby święte były"Wesele.
Ciekawe czy temu Chorwatowi ,reżyserowi pozwolono by na takie coś w Dubrowniku ,a wszak słynie on z otwartości na "nowe"
Po pierwsze - czy by pozwolono. Nie wiem, ale nie widzę powodu, byśmy mieli równać do państw represyjnych, takich, w którym artystom grozi w najlepszym razie zakaz wypowiadania się, a w najgorszym razie śmierć.
UsuńPo drugie - jest jak myślałam. zajrzałam do Twojego bloga i wiem, że nie widziałaś spektaklu.
Po trzecie... sacrum i tak nieświadomie cały czas dotykamy, bo jest częścią naszego umysłu. Niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący, czy nie, ono przejawia się dla nas przez nasz mózg. Cała historia ludzkości to mierzenie się ze zjawiskami, które rodzą się na styku tego, co dla nas jakoś niepojęte, z tym, co bliskie i oswojone. Mamy w sobie takie strony, których nie pojmujemy (niektóre emocje wypływające z podświadomości, działania i odczucia afektywne - czyli te niemalże na poziomie komórkowym, a także wrażenie kontaktu z transcendencją i dążenie do niej). To są złożone problemy. A robią się jeszcze bardziej złożone w sytuacjach mocno "przyziemnych", gdy na przykład ludzie stanu duchownego dopuszczają się przemocy, także na tle seksualnym, lub (w lepszym razie) decydują się na fizyczną miłość. To nic dziwnego, są bowiem ludźmi jak wszyscy i podlegają takim samym prawom fizyki i biologii. Ale to między innymi w takich sytuacjach dochodzi do "szargania świętości", do sytuacji, która, mówiąc kolokwialnie, "nie mieści się w głowie". Można udawać, ze to nieprawda, że to nieistotny margines (choć jeśli o tym pisał wieszcz jako o czymś symptomatycznym, to musiał to być problem już nabrzmiały).
Innymi słowy - trzymać w głowach "zszargane sacrum" to sytuacja niszcząca. Trudna do wytrzymania. Można to wyprzeć, jak robią narodowcy, "zamodlić" lub zakrzyczeć agresją, ale można też badać w sztuce.
Której oglądanie nie jest wszak obowiązkowe, jak mówiłam.
Kochana Aniu. Bardzo trafne są Twoje uwagi, że niektórzy z "krzyżowców" kiedy nie są w zorganizowanej grupie zachowaliby się zupełnie inaczej. Jak wiesz jestem członkiem pewnego organu samorządowego. W czasie oficjalnych posiedzeń członkowie partii bardzo prawicowej zachowują się właśnie tak jak to opisałaś. Jest obrażanie i straszenie. Im wszystko wolno. Jednak w czasie prywatnych rozmów podczas przerwy czy po posiedzeniu zachowują się zupełnie inaczej. Można rozmawiać. A jak się rozmawia a nie wrzeszczy to już jest dobrze. Ot takie moje spostrzeżenie.
OdpowiedzUsuńWiem tato, że tak jest.
UsuńNasza historia kultury już to przerabiała ..artystom groziła śmierć ..i dlatego tworzyli na emigracji. Ale to się na szczęscie nie wróci ;można najwyżej dostać w łeb na manifestacji.
OdpowiedzUsuńTak ,sacrum dotykamy cząstką naszego umysłu ,ale sacrum to znaczy świętość ,dlaczego mam szukać tam profanum? Profanum ma swoje ,nie wiem czy nie mniejsze miejsce w kulturze ludzkości.
Szanuję Twoje inne zdanie ,choć nie popieram.
Pozdrawiam ,kulturalna dyskusja zawsze w cenie.Liwia
W moim odczuciu ten spektakl można zinterpretować (nawet) jako swoistą obronę sacrum, które już zostało zbrukane przez profanum przemocy. Zbrukane tak bardzo, że potrzebuje czegoś w rodzaju "wyzerowania", resetu. Ale żeby to było możliwe, trzeba to zobaczyć, przeżyć do głębi - ujrzeć, jak bardzo już zostało zbrukane i zszargane. Sądzę, że sztuka nie "szarga", lecz tylko pokazuje "zszarganie", którego dopuścili się sami księża, sama instytucja.
UsuńPozdrawiam.
nic nie daje takiej mocy temu spektaklowi jak to co się dzieje pod teatrem, oby tak dalej!!! coraz więcej osób będzie chodzić do teatru, z ciekawości, bo się dziej, no i dobrze, biedni narodowcy i ich polecznicy nawet nie wiedza jaka robią reklamę za darmo o buchacha. Sztuka wymaga poświęcenia, sztuka musi ruszać, sztuka musi wzruszać i nie ma granic!! nikt tych granic nie ma prawa stawiać, żadne bogonarodowe, prymitywne typy. A już kompletnym idiotyzmem jest pisanie o spektaklu, gdy się go nie widziało i zakładanie z góry, że obraża ??!!
UsuńKtoś napisał w komentarzu na fb: "Faszyści odwalają performance w godzinach medialnych, a teatru nie lubią". Tak jakoś jest. Może sztuka ma się kształtować w takim ogniu właśnie. Gdyby nie konserwatyzm, nie mielibyśmy pojęcia o zagrożeniach, jakie szykuje nam nasz własny umysł. Przyglądać się pewnym zjawiskom można bowiem tylko na tle innych, odmiennych zjawisk.
UsuńNo i właśnie - nie przysypiajmy w samozadowoleniu: barbarzyńcę mamy pod własną skórą. Patrzmy z uwagą, pod światło.
Miałam dokladnie napisać do Livii to co Ty teraz Aniu napisałaś- nikt tak nie zbrukał sacrum , jak jego "słudzy"
UsuńLudzie błędnie uważają, że to ksiądz, zakonnica to osoby święte i nie można ich znieważać. Oczywiście znieważać nie wolno nikogo, ale wytykanie grzechów "pracownikom" Boga nie jest świętokradztwem ! To nie są święci,a z założenia wiary katolickiej zwykli grzesznicy z piętnem grzechu pierworodnego. A ci obrońcy z krzyżem w jednej ręce, hasłami "Bóg, honor, ojczyzna" jednocześnie grożą, że raz nas sierpem, a raz młotem, to jest ok ???
PiS przyzwala na to nie bez powodu, boją się rozruchów, a tak mają za darmo swoich żądnych krwi obrońców
Aniu, nie widziałam sztuki, ale domyślałam się o co kamon, dziękuję Ci więc bardzo, że podzieliłaś się z nami swoją opinią.
Sonic, postaram się jeszcze napisać większą recenzję, może gdzieś opublikuję poza blogiem.
UsuńA w środę będę mogła w końcu powiedzieć moim studentom, ze byłam, widziałam, i podyskutować z nimi. To jest cudowne w mojej pracy :)
Liivio- tak zwłaszcza Norwid na wygnaniu pisał "gorzki to chleb jest polskość" i miał rację.
UsuńAniu, jesteś bardzo mądra, ale o tym wiesz. Mnóstwo powiedziano już na ten temat, ale nie tak trafnie. Gdyby narodowcy byli taką dziczą jaką młoda zobaczyła w Tobie, chyba oszalałabym ze szczęścia.
OdpowiedzUsuń"Ojczyzno, zgiń, przepadnij..." - rozśmieszyłaś mnie!
Że jestem mądra - w to muszę jeszcze uwierzyć we własnym domu, a o to niełatwo, oj nie :) Ale może jest w tej sytuacji domowej coś na plus, choć jeszcze nie wiem co ;)
UsuńPrzepraszam Aniu ,że na Twoim blogu;ale chcę zapytać czy v ,komentator ,jakoś się nazywa? Bo to ja jestem autorką tego"kompletnego idiotyzmu"pisząc o tym ,że spektakl mnie obraża.Ale ja mam imię i nie dogryzam z boku.
OdpowiedzUsuńnazywam się v, nie dogryzam tobie Liivioo, piszę o wszystkich, którzy tak robią, piszą, protestują, zdejmują spektakl nie zobaczywszy go.
UsuńLivio, nie znam imienia ani nazwiska V. W blogach posługujemy się różnego rodzaju pseudonimami i to jest, moim zdaniem, wystarczające. Ja akurat występuję pod własnym imieniem i w dodatku dodaję zdjęcie, ale każdy ma prawo do własnego podejścia
UsuńOczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by podyskutować z V. pod jej komentarzem :)
O, pisałyśmy w tym samym czasie z V. :)
Usuń)) na to wygląda)) dziękuję
UsuńWreszcie wiem o co w tym wszystkim chodzi:) Dziękuję ci Aniu za świetną recenzję.Żałuję,że spektakl tylko w Warszawie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wiesz, to jest tylko moja interpretacja. Z racji mojego zawodu mam parę narzędzi interpretacyjnych, ale inni recenzenci mogę\a podążać innymi ścieżkami. Na pewno warto zobaczyć.
UsuńHm...ciekawe. Napisz więcej, chętnie się zapoznam.
UsuńAniu, przeczytałam Twój post i komentarze
OdpowiedzUsuńponieważ świadomie unikałam medialnego wrzasku wokół tematu, to teraz mam chyba właściwy obraz zjawiska
a ponieważ bardzo Ci ufam w wielu sprawach, na czele ze znajomością teatru i otwartym, pozbawionym uprzedzeń podejściem do ludzi , to wypada mi tylko podziękować za podjęcie tego tematu
i zgadzam się ze wszystkim, nawet z tym, czego nie rozumiem;)
Rybenko, wzrusza mnie bardzo Twoje zaufanie i zaraz trochę się boję, czy sprostam. Stawiasz mi wysoko poprzeczkę, ale to dobrze - z całego serca dziękuję :*
Usuń