Naprawdę dawno nie chorowałam, aż tu nagle. Gorączka, dreszcze i inne grypopodobne atrakcje.
W czwartek i piątek wieczorem postanowiłam pobiegać; piątkowe powietrze było dość lodowate - a ja zasapana, czułam, jak wypełnia mi zimnem drogi zwane oddechowymi.
Liczę na spirytus z miodem. Trzy razy dziennie :)
No to jeszcze parę osobników z bestiarium.
Ojej, kuruj się, może jejszcze herbatka lipowa z miodem albo sokiem malinowym.
OdpowiedzUsuńPowrotu do zdrowia życzę, a bestie jak zwykle niesamowite.
Dziękuję, Ewo!
UsuńMiodek mam, herbatkę lipową muszę kupić.
Spirytus z miodem sprawia, że na pewno nie będzie bolało gardło :)
Ojoj, czyli jednak!
OdpowiedzUsuńCzy osobniki z bestiarium dzialają uzdrawiająco?
Co do osobników to nie wiem, to się dopiero okaże :)
UsuńW sobotę wieczorem temperatura dość szybko podrosła i stawy mam jakieś nieswoje... Ale przejdzie, nie przejmuję się zbytnio.
Zdrowia! Dowolną metodą.
OdpowiedzUsuńDziękuję, postaram się :)
UsuńZdrowiej, polecam sok z róży, sama witamina c.
OdpowiedzUsuńNiech Cię pilnują te płaszczki, jaszczur i Blaszny Drwal. :)
Blaszany oczywiście.
UsuńMiałam sok z pigwy robiony przez mamę, też rewelacyjny, ale skończył się. Szkoda, że więcej nie wzięłam, będąc ostatnio...
UsuńMoje bestiarium ursinoviańskie rzeczywiście jest przyjazne :)