A takie podobne, tylko bardziej kolorowe, piękno zielone, zjadają namiętnie moje róże. Przy czym zawsze zaczynają od mojej ulubionej, najpierw wyjadają płatki kwiatów, potem przenoszą się na mniej ulubione róże, jak nic z kwiatów nie zostanie, to dobierają się do liści. Od kilku lat nie walczę, nie niszczę, nie używam toksyn, pozwalam.... Ale szczerze nie lubię. Zwą się "japońskie żuki" i Twoje zdjęcia mi o nich przypominają, chociaż zdecydowanie to inni kuzyni.
Próbowałam. Poddałam się. Kupiłam dwa nowe krzaki róż, genetycznie zmodyfikowane, co nagrody wszelakie zdobyły, odporne na wszystko, chociaż to nie moje ulubione. Te krzaki pięknie kwitną do jesieni, bez chemi, najwyraźniej jedzone są bez apetytu, jak już nic innego nie ma. Jednak zostawiłam sobie moje trzy ulubione róże. Krótko się nimi cieszę. Ale walczyć nie będę. Nie znam dobrych humanitarnych sposobów. Już pisałam, jak raz feromony próbowałam i ściągnęłam żuki z całej okolicy :)))
Niedawno wybawiałam takiego z opresji, leżał na grzbiecie i majtał tymi niewydepilowanymi harpunami ;) Pomogłam mu odzyskać pozycję jedyną właściwą :))
Niesamowity stwor!! kto by pomyslal! chce taki BMA!
OdpowiedzUsuńTo nawet dwa różne stwory. jeden ma rogi :) Ten bez rogów wygląda za to jak Obcy z filmu "Obcy" :)
UsuńA pazureiry jakie!
OdpowiedzUsuńAle coś niedokładne wydepilowany :)
UsuńAniu M., uwielbiam Twoje zdjęcia ale dzisiejszych się boję ;)
OdpowiedzUsuńKudłate, rogate potwory ;p
W naturze one dość niewielkie są :)
UsuńJa wiem, ale to nie zmienia sytuacji;) Nie panuję nad swoim strachem, kiedy widzę takie właśnie towarzystwo ;)
UsuńRozumiem :) Ja boję się pszczół, bo kiedyś mnie pogryzły i było ich sporo...
Usuńchrząszcze to jedne z niewielu robali na które lubię popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńJa też je lubię. Ale też wiele innych owadów. Ostatnio tylko mole spożywcze mnie wkurzają :)
UsuńA takie podobne, tylko bardziej kolorowe, piękno zielone, zjadają namiętnie moje róże. Przy czym zawsze zaczynają od mojej ulubionej, najpierw wyjadają płatki kwiatów, potem przenoszą się na mniej ulubione róże, jak nic z kwiatów nie zostanie, to dobierają się do liści. Od kilku lat nie walczę, nie niszczę, nie używam toksyn, pozwalam.... Ale szczerze nie lubię. Zwą się "japońskie żuki" i Twoje zdjęcia mi o nich przypominają, chociaż zdecydowanie to inni kuzyni.
OdpowiedzUsuńOjej, szkoda róż. A nie da się ich jakoś humanitarnie odstraszać?
UsuńPróbowałam. Poddałam się. Kupiłam dwa nowe krzaki róż, genetycznie zmodyfikowane, co nagrody wszelakie zdobyły, odporne na wszystko, chociaż to nie moje ulubione. Te krzaki pięknie kwitną do jesieni, bez chemi, najwyraźniej jedzone są bez apetytu, jak już nic innego nie ma. Jednak zostawiłam sobie moje trzy ulubione róże. Krótko się nimi cieszę. Ale walczyć nie będę. Nie znam dobrych humanitarnych sposobów. Już pisałam, jak raz feromony próbowałam i ściągnęłam żuki z całej okolicy :)))
UsuńRzeczywiście trudne... Można by w ostateczności próbować ręcznie je powynosić, ale pewnie wrócą...
UsuńJestem pod wrażeniem, ale boję się teraz wyjść z pieskami na spacer. Bo może u mnie też są?
OdpowiedzUsuńI.
Jeśli masz koło siebie spory las - to na pewno tam są :)
UsuńMój pies, choć duży, z wszelkim stworzeniem żywym chce się bawić. Nawet z mrówkami próbował:))
UsuńObroni Cię, jakby co!
Moja Lu za to boi się owadów, zwłaszcza latających :)
UsuńNiedawno wybawiałam takiego z opresji, leżał na grzbiecie i majtał tymi niewydepilowanymi harpunami ;) Pomogłam mu odzyskać pozycję jedyną właściwą :))
OdpowiedzUsuńI poszedł sobie?
UsuńLubię obserwować takie zwierzątka. Bardzo lubię:) Te błyszczące pancerzyki... Są kosmiczne:)
OdpowiedzUsuńOwady to przepiękne, często nieznane nam światy :)
UsuńCóż, mój świat i jego - to dwa odmienne światy. Nic na to nie poradzę...
OdpowiedzUsuńA tych światów miliardy... I nic w tym złego :)
UsuńZ bliska trochę przerażające jednak ;P
OdpowiedzUsuńNo tak. Gdyby tak były naszego wzrostu... ;)
Usuń