Podlot jest wroną siwą i nazywa się Dzidziuś. Zdjęcia zrobiłam telefonem z dość z daleka, bo nie chciałam spłoszyć i kadrowałam, ale podlota widać. Oraz Dużą Wronę, która go pilnuje, i starą kotkę Babkę, którą trzeba karmić osobno, bo inne osiedlowe nie chcą jej puścić do miski. Ani Dzidziuś, ani Duża nie boją się Babki, a ona ich też nie. Dzidziuś na zdjęciu dostaje właśnie kawałeczki wątróbki od Mirki.
A ja się czuję jakbym miała awarię w kilku miejscach naraz. Kręgosłup szyjny ćmi, piersiowy miejscowo boli i promieniuje na łopatki, prawa ręka z barkiem boli jak *** (już trzeci rok, ale za to z każdym miesiącem bardziej ;), naderwane niedawno rozcięgno w stopie boli nawet bez ruchu. I jeszcze plomba mi wypadła. Jakbym była mechanizmem, któremu się nagle tryby pozacierały i poluzowały.
Normalnie strach się poruszyć ;)
To robi wrażenie - Dzidziuś, Duża, Babka i karmiąca Mirka:)
OdpowiedzUsuńA mechanizmy tak mają. Trzeba iśc do mechanika, Aniu. Ruszaj się delikatnie i niech nie boli:*
Fajne zdjecia!
OdpowiedzUsuńAniu, tak czasami jest, ze jak "sie wali", to wszystko od razu (u mnie tak przynajmniej). Przeglad techniczny niezbedny:)
O rany, ale sytuacja (mam na myśli towarzystwo na dzielni)!
OdpowiedzUsuńCo do reszty, hmmm, patrz wyżej:)
Rewelacja! To karmienie!
OdpowiedzUsuńAniu, zdrowia życzę :*
Świat bez agresji, marzenie.
OdpowiedzUsuń