Agrest przyjechał z Mazur, z ogrodu rodziców.
Matylda woli jeżynową malinę. Czarną krzyżówkę maliny z jeżyną. Jest dla niej smakiem ogrodu. Dla mnie nie, bo rodzice zaczęli ją sadzić, gdy byłam już dorosła. Ale to rzeczywiście smak marzeń.
I dużo cukinii przyjechało.
Dziś ugotowałam leczo, duży garnek, część zamrożę i będzie. Z papryką, pomidorami, mięsem cebulą i czosnkiem, z ziołami.
Jajka od szczęśliwych kurek.
I miód.
Od szczęśliwej - mam nadzieję - pszczoły.
Zawsze lubiłam agrest prosto z krzaczka, nagrzany słońcem. Kompotu z agrestu nie lubię, za to cukinię i resztę bardzo.
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię w ogrodzie zjadać z krzewów i drzew... maliny zwłaszcza. Wtedy wiem, że nie są niczym posypane i jem bez mycia. Tych ze sklepu nie odważyłabym się, a maliny płukane sporo tracą.
UsuńHo, ho, co za rozpusta!
OdpowiedzUsuńA i tatowe winko przybyło - nowy rocznik, 2015 :)
UsuńUwielbiam agrest
OdpowiedzUsuńAż mi slinka cieknie
Mniam! :D
Smaczny jest :)
UsuńTe włoski na agreście jakoś tak działają na mnie..pobudzająco i apetytotwórczo :)
OdpowiedzUsuńNie wszystkie agresty je mają, ale fajne są. U rodziców są różne odmiany owocujące w różnym czasie. Te na zdjęciu są w sumie dość słabo owłosione :)
Usuńbardziej żeńskie widocznie :)
UsuńO! Możliwe :)))
UsuńPrzypomnialas mi moje agresty z dziecinstwa, latalam do ogrodu z kolezanka i je zrywalysmy, nawet kiedy bylu zielone i kwasne, wtedy posypywalysmy je sola...pycha, na samo wspomnienie, teraz, leci mi slinka! niesamowite!
OdpowiedzUsuńAaa...zazdroszcze Ci takich smakowitosci rodem z domu rodzinnego!
A wiesz - ja też jadałam niedojrzały, a potem gdzieś przeczytałam, że taki niedojrzały zawiera jakiś składnik przeciwnowotworowy, więc zjadałam tym bardziej!
UsuńA solą posypywałam niedojrzałe jabłka! :)))