Próbuję stawać się. Niektóre próby są nieudane, niektóre są w toku.
Po drodze czasem łamię się i czuję swoją (z)nikłość. Tak jak dziś.
Czy nie próbuję za dużo na raz i nie za mocno?
Nie dowiem się, bo nie mam
porównania
Nie mam drugiej mnie, by to sprawdzić.
Muszę dać wszystko.
To trudne Ania, ale to taki czas, taki moment, że właściwie nie ma już innej drogi... Wytrzymaj, w zniknłości też jest piękno i można czerpać z niej siłę...
OdpowiedzUsuńDziś chodzi mi o to, że jeśli pewnych rzeczy w sobie nie przełamię, a raczej nie przekroczę, to nie będę dobrze uczyć studentów. Dziś to mocno poczułam. To ważne, bo bardzo tego chciałam. Rozstać się z pewną wizją siebie, której się chce, to małe trzęsienie świata. Jeszcze nie przegrałam, ale pewne problemy w sobie muszę przepracować, by móc to robić.
UsuńInne sprawy mogą stać się innymi trzęsieniami światów, wiem.
Wszystko razem - czy podołam...
widzę, że rozbijamy się o podobne skały.
OdpowiedzUsuńmoże ocalejemy?
Usuńno właśnie jeszcze pamiętam jak omijać, ale czuję zmęczenie. w zmęczeniu refleks się tępi!
Usuńczasem chciałabym wsiąść do pociągu, nie patrząc, gdzie jedzie.
Usuń"gdzie" może być gdziekolwiek, ale powiedz przynajmniej "kiedy"-dołączę!
UsuńA więc droga do gdziekolwiek musi prowadzić przez Twoje miasto!
UsuńZnaczy się pociąg bylejaki Ci się marzy? Ale on nie pomaga na znikłość. Tylko ją maskuje.
OdpowiedzUsuńAle bo wiesz.... w każdej znikłości chyba chce się kiedyś być odnalezionym. Raczej.
UsuńWróci słońce i przejdzie. U mnie zawsze wtedy przechodzi.
OdpowiedzUsuńSłońce - tak. Niech nie czeka do wiosny, niech wychodzi już i dodaje sił...
UsuńChyba też tak mam...
OdpowiedzUsuń