Biorę BMA i razem z Lu idziemy na długi spacer.
Dajemy się prowadzić słońcu, powietrzu, wyobraźni.
Ziarna piasku, farba na murze, rozbita butelka sprawiają, że przysiadam, wbijając kolana w miękką już darń, nastawiam ostrość, przybliżam oczy i oddalam. Czas się zatrzymuje.
Tylko wiatr podwiewa mi krótką kurtkę i wtedy wiem, że wystawiam do świata gołe plecy.
Niebieska droga do czegoś, bardzo spokojna.
OdpowiedzUsuńNo wiesz, z tymi plecami! Jak małolata! Opieprzyłabym Cię, gdybyś była moją córką
Wiesz, spodnie biodrówki, kurtka krótka... :)
Usuńświetne ujęcie!
OdpowiedzUsuńno... z tymi plecami to przeginka Ania:DD
No zapomniałam się :)
UsuńJak tydzień temu wystawiłam gołe plecy do świata, to do dziś nie mogę się z choróbskiem uporać. Teraz wszystko szczelnie przykrywam:)
OdpowiedzUsuńNiebieska droga przez świat. Rdza na wiosnę zakwitła...
Można nawet złapać zapalenie korzonków... ale mam nadzieję, że jakoś mnie ominęło.
UsuńA Tobie zdrowia życzę :*
Niebiańska kładka... Tylko te plecy trochę do sielanki nie pasują ;)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście na zdjęciu ich nie widać :)
Usuń"Dajemy się prowadzić słońcu, powietrzu, wyobraźni." - to powinno być pierwsze przykazanie w dekalogu życia
OdpowiedzUsuńNatko :*
Usuńlepiej plecy, niż... :)
OdpowiedzUsuńNo cóż... :)
UsuńAniu :) Zdjęcie jest rewelacyjne. Zapraszająca droga do nieba. :)
OdpowiedzUsuńTzw. błękit ursynowski (moja autorska nazwa ;)))
Usuń