niedziela, 6 września 2015

Ciąg dalszy tematu z wczoraj...

Być może moje skróty myślowe są zbyt krótkie. Może czasem zaciemniają treść, którą chcę przekazać.
Wczorajszy post może był właśnie taki.
Zabrzmiał może sentymentalnie - i doczekałam się zjadliwie sarkastycznego komentarza. Odpowiedziałam nań i mam nadzieję, że trochę wyjaśniłam. Między innymi tak:

Nie do końca mnie zrozumiałaś. Pisząc o szamance, czarownicy itd, nie odwoływałam się do instancji, która miałaby bronić kogokolwiek, także mnie. Chodzi o to, że mamy w sobie ciemność, której często zaprzeczamy, którą z siebie wypieramy. Szamanka i czarownica to być może nic dobrego. Może to zabobon, zazdrość, zawiść, chęć podporządkowania sobie świata. 
"Obcego" mamy w sobie. Dla kogo produkuje się miliony filmów pornograficznych, w których na ogół kobiety są poniżane, traktowane jak obiekt i w dodatku same tego chcą i są zawsze chętne? Czy nie dla kulturalnych panów Europejczyków? I skoro przemysł pornograficzny dobrze się ma - to kto to ogląda? I kto potem - lub przedtem ślini się na widok dziewczyny w mini, choć tylko niektórzy zawołają za nią "e, lala". Muzułmanie po prostu mają na wierzchu to, do czego szlachetny europejczyk nie chce się przyznać, spycha to w głąb siebie, udaje że tego nie ma. "Ja taki nie jestem!". Ale to nie zniknie, nie chce się zmieścić, więc trzeba to wynieść poza siebie. Najlepiej się do tego nadaje obcy, inny kulturowo, o innej karnacji. Ten, o którym Pantera pisze: "dzicz, motłoch, hołota". Są naszym najgorszym snem o nas samych. Więc trzeba ich spalić, spalić naprawdę - żeby samych siebie symbolicznie oczyścić.
Gdyby nie było uchodźców w Europie, trzeba by ich wymyślić.
Chciałam jednak jeszcze powiedzieć coś tutaj.
Chodziło mi wczoraj o pewne mechanizmy wykluczenia, jakie ludzka psychika stosuje wobec innych ludzi jakoś nam obcych, przerzucając na nich pewne nasze własne cechy czy instynkty - te, których nie akceptujemy i z którymi się w sobie nie godzimy. Symbolicznie nazwałam je szamanką, czarownicą, wilkiem. Pewnie to zabrzmiało zbyt patetycznie. Pewnie jestem w tym trochę śmieszna. Ale to mój wybór. Godzę się na śmieszność.

Dodatkowo chcę powiedzieć, że nikogo nie oceniam. Oczywiście prywatnie mam swój system wartości, ale wolę go odnosić do siebie, w tym sensie, że postępuję zgodnie z nim. Nie mogę oceniać nikogo innego.
Każda postawa społeczna ma swoje uzasadnienie i skoro się wykształciła, to znaczy, że czemuś służy. 
Zamknięcie we własnej społeczności, odgrodzenie od obcych i wszelkie mechanizmy przerzucania na nich wyobrażeń zła, którego nie możemy znieść w sobie samych, odgrywało olbrzymią rolę w sytuacjach, gdy nie było na podorędziu praw człowieka, psychologów i terapeutów, a obce plemię stanowiło w każdej chwili śmiertelne zagrożenie. Agresora trzeba było pokonać, zabić, a łatwiej zabić wcielenie zła niż bliźniego. Z niebezpiecznymi popędami i pragnieniami łatwiej radzić sobie przez ich eksterioryzowanie.
Ale jak jest teraz?
Można by - z jednej strony - pomyśleć, że jest inaczej. Jesteśmy cały wiek niemal po Freudzie i wiemy, że nie składamy się z jednego wymiaru. Że to, co obce, co niesamowite, to wszystko jest w nas. Żyjemy w czasach, gdy na co dzień po prostu nie możemy obcego plemienia uznać za wcielenie zła, bo świat jest na to za ciasny: obcy często jest sąsiadem, kolegą z pracy, mężem albo żoną. No i szczycimy się wiekami filozofii i rozwoju oświeceniowej i pooświeceniowej wiary, że człowiek to coś więcej, i że umiemy wznieść się ponad podziały narodowe, religijne, kulturowe, a może nawet gatunkowe. Inaczej rozwiązujemy konflikty, jesteśmy pełni zrozumienia.
Ale czy na pewno jesteśmy tacy nowocześni? Bruno Latour twierdził, że nigdy nie byliśmy, i ja akurat przyznaję mu rację. Ciągle jest w nas magiczne przeżywanie świata i wiele pierwotnych potrzeb. I być może mocno nie nadążamy za rozwojem różnych technologii, zwłaszcza komunikacyjnych. Chcę powiedzieć, że niechęć do obcych jest w pewien sposób naturalna. Może nie jesteśmy w stanie się jej pozbyć i spełnia ona ciągle jakąś psychologiczną i społeczną rolę.
Zastanawiam się czy jedno wyklucza drugie? Czy można pogodzić oba ludzkie dążenia: do odcinania się od obcych i do wznoszenia się ponad te uwarunkowania, do przekraczania ich. 
Są w nas stare, pierwotne miejsca. To tam mieszka szamanka, czarownica. W pewien sposób jest symbolem mroku we mnie. Ale zgoda na tę ciemność paradoksalnie daje rodzaj jasności, tak czuję. Oraz ulgę. Ta sfera, zaakceptowana, daje siłę, pozwala na rozwój, poszerza świadomość. A jednocześnie, skoro wiem, że jest, mogę poddać ją refleksji. Tak widzę istotę bycia człowiekiem dzisiaj. 

A jutro?

Myślę, że nie zatrzymamy uchodźców. Możemy tylko trochę opóźnić proces, który jest następstwem wielowiekowych krzywd. Świat się jakoś zmieni - tak jak zawsze się zmieniał. Będziemy musieli jakoś z tym żyć.

42 komentarze:

  1. Starasz się dotrzeć do genezy tego strachu, ale teraz nie ma na to czasu, trzeba działać. Przykład panów śliniących się na pornosach jest nietrafiony , bo taki pan, nie pojedzie do Syrii, Arabii Saudyjskiej i nie zgwałci tam kobiety, nie spali meczetu, nie będzie kazać postawić choinki na środku placu, bo akurat zbilżają się święta. Europejczycy jadąc tam zachowują z szacunkiem dla ich religii. Może ze strachu, bo wiadomo, że mogli by być zabici, ukamieniowani, kobiety zgwałcoen. ? Im u nas za bezczeszczenie naszych symboli nic nie grozi i oni to raz że wiedzą, dwa , że mają to w dupie, a trzy czują się usprawiedliwieni.
    Ich religia pozwala im ukamienować własną córkę, nie zachowała dziewictwa dla męża i kamieniami rzucają ojcowie, matki i bracia i jest to dla nich nie tylko normalne, ale też oczyszcza to ich z hańby. To jest zupełnie inny świat, dla nas niezrozumiały, dziki. Myślę, że nie byłoby żadnego problemu, gdyby nagle z Chin ludzie szukaliby pomocy w Europie, czy chrześcijańscy Afroamerykanie. Przyjelibyśmy ich z chęcią, bo wiemy, że ich kultura nie każe im eksterminować "innowierców"
    A co sądzisz o wczorajszej umieszczonej u Ciebie relacji? Myślisz, że gdybyś siedziała w tymautobusie, miałabyś takie same przemyślenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym siedziała w tym autobusie, pewnie bym się bała. Ale przeżyłam kiedyś atak pijanego młodzieńca w tramwaju, bo uznał, że na niego spojrzałam. Wtedy też się bałam, to też było irracjonalne.
      Sądzę, że takie rzeczy nie biorą się z niczego, również nie z samej religii. W tym się objawia desperacja, zadawnione poczucie krzywdy, być może świadomość, że od dawna jest się uważanym za "hołotę" i "dzicz" przez ludzi, którzy czują się lepsi, bo mieli szczęście urodzić się w bogatszych i demokratycznych krajach. Poczucie, że ci "lepsi" gardzą nimi. To są mechanizmy obronne.
      W sensie praktycznym nie musimy się na to godzić, ale zamykanie granic nic nie da. I jak daleko trzeba by się w tym posunąć, żeby być skutecznym: do napalmu i trującego gazu?
      A przemysł pornograficzny, handel ludźmi i wykorzystywanie kobiet i dzieci do prostytucji - cóż z tego, że w większości dzieje się na naszym, europejskim podwórku. Fakt, ze nie ma nań przyzwolenia prawnego (ale jest zwyczajowe i mentalne) jest jakimś usprawiedliwieniem, skoro prawo to słabo działa? Ale przecież można zawsze powiedzieć: "a u was biją murzynów", jak w słynnej anegdocie o pojedynku dwóch komputerów - radzieckiego i amerykańskiego.

      Usuń
    2. Niestety nie chcesz zauważyć że różnimy się kulturowo i ta "ciemna strona nas" jest u nich jasną i oni stosują prawo pięści i już je nam pokazują Polacy na emigracji nie wymyszali niczego siłą i nikt się ich nie bał My nie mówimy a bandytach w tramwaju, tacy są wszędzie, mordercy, złodzieje, tu chodzi o ludzi , którzy przyjdą do naszych domów i docelowo nas z nich wyrzuca , zastrasza , Zobacz co się dzieje w Grecji , ludzie nie wychodzą do pracy, szkół, domy są obrzucanie fekaliami, hordy idą i niszczą wszystko.

      Usuń
    3. Ależ zauważyłam to właśnie - pisałam, że Oni mają "na wierzchu" to, co my chowamy pod - cienką nieraz - warstewką oficjalnej kultury.

      Kiedyś do Rzymu przyszli Barbarzyńcy. Szli z Północy Europy, weszli do domów, w końcu cesarstwo upadło. Rzymianie uważali, że świat się skończył. Ta dzicz wówczas, to byliśmy my.
      Kiedyś do cywilizacji Majów przypłynęli Barbarzyńcy. Indianie patrzyli na nich z politowaniem, bo to był straszny prymityw. Horda, brudna dzicz. Ale to byliśmy my. Wiedzieliśmy jednak, że to nasza religia jest "prawdziwa" i że mamy prawo chrzcić, nawracać, a kto się nie godził... wiadomo.
      Owszem, możemy zbudować mury, możemy nawet użyć jakieś niewielkiej bomby. Ale chyba nie zatrzymamy dziejowych procesów. Możemy jednak próbować coś zrobić tu na miejscu, razem. Nawet ryzykując. Jaki może być inny sposób?

      Usuń
    4. Serio, nie mamy? Ależ mamy, ale w imię poprawności obyczajowej, demokracji, solidarności bierzemy dobrowolnie tę dzicz do siebie. Nie wpuścić, zawrócić. urzyć wojska, by nie wpuszczało. Przyjmując ich dajemy sygnał innym, by też przyjechali.
      Spróbuj zostać w Szwajcarii, jedź do USA na stałe. Nie masz szans i nie czujesz się skrzywdzona, przyjmujesz do wiadomości, że te kraje nie chcą emigrantów i mają do tego prawo. My powinniśmy robić to samo. Niech ze swoim Allachem rozwiązują swoje problemy u siebie, niech jak Polacy zrobią powstanie, niech jak nasze dzieci w Powstaniu Warszawski oddają tam życie za wolność, zamiast tonąć, bo np. tatuś chciał sobie zrobić zęby na koszt podatników niemieckich. Wyobrażasz sobie, że ci uchodźcy szturmują Rosję? Zaraz zrobiliby z nimi porządek, ale oni cwanie wiedzą gdzie iść. Nie mówmy o historii sprzed wieków, teraz mamy nowe czasyi nowe standardy, nowe prawa i nie ma powodu cierpieć i przyjmoać tę dzicz w imię starych grzechów. Swoją drogą, dziwne, że byś się bała, bo raczej można by sądzić, że wyszłabyś z tego autobusu i pochyliła się nad ich sytuacją, porozmawiała i wytłumaczyła pasazerom, żeby wyszli i oddali swoje miejsca. Sorry, za ten sarkazm, ale taka właśnie postawa decydentów doprowadzi do eksterminacji europiejczyków z Europy.

      Usuń
    5. Nie wiem, po co ta złośliwość. ja nie byłam złośliwa wobec Ciebie.

      Usuń
    6. Napisałem "sorry" . Chodziło mi o pokazanie jak łatwo pisać o humanitaryźmie, ale gdy jesteśmy w stanie zagrożenia, nagle nasz idealizm ulatnia się.

      Usuń
    7. Słowa Twe balsamem na mą duszę, Drogi Anonimowy.:)
      Choć wcale mi nie do śmiechu, niestety...
      Za bardzo się zdenerwowałam, by konstruktywnie zareplikować.
      Napiszę o tym osobny post. Jak to się mówi,"muszę, inaczej się uduszę":).

      Usuń
    8. "Niech, jak Polacy zrobią powstanie..." Czyż można ująć to trafniej?
      Ten motyw chodzi za mną już od paru dni i dopiero Twoje słowa przydały temu jasności. Nie ciemności, jak sugeruje Ania.
      Piszesz Aniu, "to byliśmy my". Tak, zgadzam się. I zwyciężyliśmy. A jednak w imię własnego przetrwania nie pozwólmy, by teraz zwyciężyli oni. Jeśli zwyciężą, nic na to, rzecz jasna, nie poradzimy, ale przynajmniej będziemy mieć czyste sumienie, że broniliśmy ...swojej egzystencji.

      Usuń
    9. Można wybrać i taką drogę.

      Usuń
  2. Popisuję się pod tym co napisałaś wszystkimi pazurami. Jest jednak ale. Są różne poziomy rozwoju ludzi, jedni to barbarzyńska dzicz a drudzy wznieśli się już na wyższy poziom, inni jeszcze są wyżej. Mamy tę dzicz w sobie wiem, mamy ciemną stronę też wiem. Ale człowieczeństwo polega na tym by znając siebie, nie pozwolić na wyzwolenie tych ciemnych mocy z siebie. Czy mam milczeć gdy sąsiad wykłada trutkę na psy bo we mnie też istnieją ciemne strony? Nie wykluczyć go? (Właśnie nasza sunia w piątek była ratowana, na szczęście reagowaliśmy błyskawicznie). To przecież zgoda na powierzchnię tego co wiem że jest, ale panuję nad tym. Dyscyplina jest najważniejsza w tym świecie zmysłowym w jakim żyjemy.
    Dla mnie odcinanie się od najniższych indyktów ludzkich, od poniżania kobiet, od gwałcenia ich bo mają krótkie spódniczki, od zabijania zwierząt bo nie lubię, jest sprawą priorytetową.
    Nie po to wyrosłam już ponad siebie najniższą, by im pozwolić wypełznąć na zewnątrz.
    Nie ma we mnie zgody na tę ciemność choć WIEM że istnieje, dotykam jej czasem, ale panuję nad nią. Panuję nie kontroluję, kontrola często zawodzi.
    Tak nie zatrzymamy uchodźców a jak żyć? Powiedz jak żyć dziewczętom francuskim czy niemieckim już przez uchodźców gwałconych u siebie a w niedługim czasie zmuszonym do chodzenia w długich sukniach, skarpetkach latem i w chustach na głowie, bo ich rządy mają wielkie serca nie liczące się ze swoimi obywatelami.
    Tam ludzie już wyrośli ponad swoje niskie instynkty, dzicz wymusi na nich powrót do nich i silne reakcje, które będą bolały ten naród długo.
    Czy i my musielibyśmy zgodzić się na powrót pierwotnych miejsc w sobie ukrytych by ratować siebie i swoje dzieci?

    Być może nie zrozumiałam Twojego postu poprzedniego i być może nie rozumiem tego teraz, ale dziękuję że mi odpowiedziałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uważam, że nie powinniśmy tej ciemnej sferze w nas rządzić nami, chodziło mi o to, że dopiero akceptując jej istnienie, możemy nad nią panować, a czasem nawet pożytecznie wykorzystać.
      Ciekawa jestem, jak wygląda statystyka - czy proporcjonalnie więcej gwałtów dokonują uchodźcy, czy "legalni" obywatele danego kraju. Czy po prostu te pierwsze są bardziej nośne medialnie.
      Jestem za tym, by wzmocnić przestrzeganie prawa. Może zatrudnić więcej policji i służb porządkowych, skoro jest potrzeba. Więcej działań psychologicznych dla nich i dla nas. To nowe wyzwanie, przed którym nie uciekniemy. Chyba ze rzeczywiście w wojnę.

      Usuń
    2. Droga Aniu, napiszę Ci, z perspektywy mieszkania ponad 10 lat w pewnym zachodnioeuropejskim, wielokulturowym kraju, że ze względu na "poprawność polityczną" nie podaje się pochodzenia sprawcy. Bo by się okazało, że jakoś ilość czynów kryminalnych jest proporcjonalna do jakiejś narodowości. A to już, broń Boże, nie jest statystyka, tylko rasizm, wg. niektórych.

      Usuń
    3. A na co (lub przeciw czemu) to ma być argument?

      Usuń
  3. Aniu - bardzo mądrą kobietą jesteś. Podpisuję się pod tym, co starasz się uzmysłowić obiema rękami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jak Tiya_Anka podpisuję się pod tym.
      Musimy się nauczyć żyć z nową rzeczywistością i nie jest i nie będzie łatwo.
      Ale przecież życie nigdy nie było łatwe. Każde pokolenie ma inne wyzwania z którymi się musi zmierzyć.

      Usuń
    2. Tak, łatwo nie będzie. Ale nie musi być bardzo źle. Ciągle mamy więcej szans niż ludzie przed wiekami czy kilka pokoleń wstecz. Albo inne szanse.

      Usuń
    3. Wydaje mi się że jedno i drugie.
      Jak napisałaś powyżej niektórzy z nas mają wiedzę o naturze człowieka, tylko że ta wiedza nie jest powszechna, a jest i tak że niektórzy nie chcą przyjąć jej do wiadomości. Ludzie wolą uznać że istnieją źli ludzie, niż dostrzec, że mroczne obszary są w każdym z nas.

      Usuń
    4. Bo to są bardzo silne mechanizmy obronne. Byłam świadkiem rozmowy: "każdy naród na na sumieniu jakieś zbrodnie", "No tak". "My też", "Nieee, my nie!"

      Usuń
    5. Tak wiem o tym, dlatego tak trudno.

      Usuń
  4. Nawet na mękach nie wyraziłabym tego lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, szacunek i podziw dla takiego ujęcia sprawy!
    Świat po raz kolejny musi się mocno przechylić na jedną burtę, żeby z powrotem złapać równowagę. Tak jest z każdym zjawiskiem. Odpowiedzią na nadużycia patriarchatu, będą wypaczenia feminizmu, itd. itp.
    Biali długo byli "rasą panów", i to niejednokrotnie wobec kultur wielokrotnie ich przewyższających. Jeżeli to, co się dzieje teraz jest wyrównaniem krzywd dziejowych, to będziemy musieli nauczyć się funkcjonować jako rasa niższa, zniewolona i uciemiężona. I niech nam wtedy pomoże nasz wysoki rozwój, żebyśmy zdołali coś zachować na przyszłość .... I w tym momencie, mój wewnętrzny tchórz się trzęsie. Moja małostkowość szaleje, mój duch cichnie i pozwala przemówić najniższym instynktom. Nie, nie robić nikomu krzywdy, po prostu uciekać.
    A może jednak uda się wspólnie żyć? .................................................................................

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być tak, że za dwieście, trzysta lat, syty już i w miarę oświecona cywilizacja muzułmańska stanie się w miarę liberalna, bo nie będzie miała za bardzo z kim walczyć. I wtedy podniosą się małe grupki tych, którym udało się przetrwać rzeź, sekty najbardziej radykalnych chrześcijan z podziemia. Powoli staną się coraz silniejsze i coraz bardziej fanatyczne. Co z nimi zrobić - będą dywagować kalifowie, ale będzie już za późno... Coś nam to przypomina?

      Albo inaczej: pobijemy się od razu tak bardzo, że parę bomb i kilka katastrof wyczyści ziemię z wszystkich zwierząt - ludzkich i nie-ludzkich. Ale... czy na pewno wszystkich? Czy gdzieś nie pokażą się przypadkiem zgrabne siwe mordki, zwinne ciałka zakończone dość łysym ogonem? Lata eksperymentów i celowych mutacji spowodują nie tylko nowotwory - część populacji okaże się niezwykle odporna na promieniowanie i inne zabójcze czynniki. A może nawet... bo kto wie, co robiono w najbardziej tajnych laboratoriach... niektóre osobniki będą szczególnie uzdolnione. Te właśnie przekażą następnym pokoleniom najwięcej swoich genów. Nastanie cywilizacja szczurów, tych przez tysiąclecia otaczanych pogardą i wykorzystywanych cudownych zwierząt. Będzie pięknie!

      A może po prostu nadejdzie superbakteria. Wielki multiorganizm, z którym nie da się pogadać, podyskutować o prawdach wiary i prawach... człowieka? Coś, co rozwijało się od dawna, niezauważalnie, po cichu. Po naszemu cichu. Bo po swojemu może z całą masą twórczych sygnałów, których nie mieliśmy szans odczytać. Jesteśmy po prostu gatunkiem zbyt prymitywnym - dla niej.

      Może....

      Mam jednak wielką nadzieję, Magdo, że ludziom się uda żyć razem. I że uda się również poprawić sytuację na tyle, że nie wszyscy będą chcieli opuścić swoje ojczyzny. Bo ludzie na ogół wcale tego nie chcą. Przynajmniej większość. Wierzę, że ciemny obraz uchodźców jest przesadzony, że grają tu rolę emocje, czasem trudne doświadczenia. Że uda się przestrzeganie prawa (może to szansa na zlikwidowanie bezrobocia - więcej policji, więcej szkoleń). Może też stanie się coś dobrego, czego nie umiemy jeszcze pomyśleć, ale co przyniesie jakiś duchowy rozwój, na przekór stagnacji związanej z konsumpcjonizmem?
      Nie wiem. Mój mały, wewnętrzny tchórzyk też ma się całkiem dobrze, ale ciągle więcej mam nadziei niż strachu. I wiem, że zawsze, we wszystkim mogę się mylić.

      Usuń
  6. Mądrze piszesz, Aniu.
    Trudno oceniać kogoś, jak nigdy nie było się w podobnej sytuacji. Martwi mnie, że tak dużo ludzi wystawia szybkie oceny, generalizuje i widzi świat wyraźnie podzielony na biel i czerń. Świat to wszystkie odcienie szarości i kolorów oraz płynne granice...

    We mnie też jest szamanka, ale w przeciwieństwie do Twojej, reprezentuje jasność i dobro, nadzieję, że ludzie nauczą się szanować i wspierać w każdej sytuacji. Opis Twojej szamanki znowu mi przypomniał, jak my ludzie jesteśmy do siebie podobni i całkowicie różni jednocześnie. Fascynujące! Najważniejsze to szanować i akceptować te inności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja szamanka, choć ciemna, nie jest tylko złem. Jest też źródłem, z którego można czerpać, jest mocą, potencją, drzwiami do zakrytych miejsc we mnie. Ale wiem, że trzeba na nią uważać :)
      Izabelo :***

      Usuń
  7. Kochana Aniu. Ty tego nie pamiętasz bo nie było Cię jeszcze na świecie. W moim przypadku było tak, że nie ruszając się z miejsca zamieszkania to ja stałem się obcym. Miałem jednak dużo szczęścia, że znalazłem się pośród ludzi wprawdzie zupełnie mi obcych i to pod każdym względem ale jednak zwyczajnie dobrych i życzliwych co było dość niezwykłe zważywszy, że dopiero skończyła się okrutna wojna. Dzisiaj większość tych ludzi już nie żyje ale jedna przyjaźń, która zaczęła się ponad 60 lat temu trwa do dzisiaj. Dzisiaj jest chyba gorzej. Szczególnie gdy słyszę, że ktoś jest np prezydentem wszystkich Polaków. Chciałbym, żeby był prezydentem wszystkich obywateli Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tato, podpisuj się, nie chcę, żebyś był anonimem :)
      Wiem, jak to było, opowiadałeś mi. Miałeś dużo szczęścia, a nie wszyscy je mieli. Pisał o tym Erwin Kruk w swoich powieściach i poezji - do dziś się z tym zmaga, to doświadczenie określiło go na zawsze.

      Usuń
    2. Aniu, nie krzycz na Pana Anonima. Ja na przykład od razu rozpoznałam, że to Twój Tato. :)

      I jeszcze coś, dziękuję za ten post, za te słowa, komentującym także. Dobrze jest spojrzeć na to, co się dzieje ze spokojem, z wyważeniem i uwzględniając różne aspekty, niuanse, dobrze jest wysłuchać ludzi, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia.

      :**

      Usuń
    3. Dziękuję, Jolu :***
      A Anonim miał już zapowiedziane, że powinien się podpisywać. Bo zważ, że nie wymagam założenia konta w Guglu :)

      Usuń
  8. Mogę coś jeszcze powiedzieć? Trochę statystyk:
    "W ciągu ostatnich 40 lat, kiedy szwedzkie społeczeństwo stało się multi-kulti, a imię Mohammed stało się jednym z najczęściej nadawanych dla nowonarodzonych dzieci, łączna liczba przestępstw dokonywanych przy użyciu siły wzrosła tam o 300 proc., natomiast liczba gwałtów aż o 1472 proc.! Dzisiaj, pod względem liczby gwałtów na 100 tys. mieszkańców Szwecja ustępuje jedynie Republice Lesoto w południowej Afryce".
    http://wolnemedia.net/polityka/sztokholm-swiatowa-stolica-gwaltow/
    Mylisz się pisząc:
    "Sądzę, że takie rzeczy nie biorą się z niczego, również nie z samej religii. W tym się objawia desperacja, zadawnione poczucie krzywdy, być może świadomość, że od dawna jest się uważanym za "hołotę" i "dzicz" przez ludzi, którzy czują się lepsi, bo mieli szczęście urodzić się w bogatszych i demokratycznych krajach".
    Oni islamiści, od pokoleń wyrośli w przekonaniu że są lepsi od niewiernych, tego ich uczono w przeszłości i uczą w teraźniejszości.
    A poczucie winy nam nie pomoże, zresztą Aniu czas pokaże i czas ten będzie straszny.
    Zbliża się nieuchronnie, wcale nie straszę, ktoś silnie mediumiczny (kobieta o wielkim sercu ratująca życie wielu ludzi) "widziała" to w Polsce. Może czas umierać?

    OdpowiedzUsuń
  9. to jest chyba bardzo trudny temat
    z ciekawością czytam wszystkie opinie
    nie mam włąsnej, znaczy trochę mam, ale jakie to ma znaczenie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest trudny.
      Czułam, że muszę odezwać. Nie wiem, czy nie żałuję.

      Usuń
    2. a dlaczego miałąbyś żałować?
      jestes uczciwa w swoich poglądach, w dodatku są przemyslane

      Usuń
    3. Poczułam się zalana... cudzymi uczuciami. Tak jakby w powietrzu zaczął unosić się strach, jakby słowa o nim wisiały dookoła.
      Wierzę, że słowa to substancja, którą należy dawkować. Dlatego przeważnie używam ich mało. Tym razem stało się inaczej.

      Usuń
    4. wiesz, ja tez czasem żałuję pewnych wpisów, cenzuruje siebie, jak wiem, że post wywoała duzo emocji to często się wycofuję
      ale czasem warto opublikować

      Usuń
    5. Aniu, ja się ciesze , że to napisałaś, bo przywracasz mi wiarę w człowieka. I wielki szacunek dla Twojego Taty.

      Usuń
    6. Dziękuję. Cieszę się, że do mnie zajrzałaś.

      Usuń
  10. Aniu, tak.
    Masz rację. Obcy jest w nas i tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.
    Możemy deklarować swoją tolerancję, Możemy mówić, że my nigdy.
    Ale nie wiemy.
    Poza naszym człowieczeństwem czy ciemną stroną- to jest początek wojny o zasoby. Nic nikomu nie wynagrodzimy, nic nie damy. Wojna to wojna, my nad tym nie panujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby pewne rzeczy dało się wynagrodzić. Pewne mechanizmy po prostu się dzieją. Dobrze byłoby znaleźć się w nich jak najlepiej...

      Usuń