Zabawa miała za zadanie rozwijanie słuchu fonematycznego, dzieci z pozornej ciszy miały wyłapywać bardzo ciche dźwięki, które dolatywały z zewnątrz pomieszczenia :)
To dobre ćwiczenie. A wiesz, ze każde miasto inaczej brzmi? Na przykład odgłosy kroków na starówce, na chodnikach, ulicach, gwar głosów, dźwięki z kawiarń - to wszystko inaczej odbija się od ścian domów. To fantastyczne doznanie, słuchać tego.
Cicho jest we mnie zawsze o poranku. Przed wielkim dzianiem. Wszystko sie w człowieku układa. Powoli wraca na miejsce. Odnajduje sensy. I na zewnątrz jest cicho. Te dwie cisze splatają sie ze sobą dajac czas i opiekę odnajdującej sie dopiero w dziennej rzeczywistosci duszy.
Rano budzę się często nasycona snami. One bywają ciche, ale na ogół jest w nich dużo dźwięków, kolorów, emocji. Czasem nawet potrzebuję wyciszyć się - dać im odpłynąć, połączyć się z falami dnia. Wieczorem jest mi łatwiej o ciszę.
Tak, można. Ale powiem ci, że dla mnie dobra jest też jazda metrem, czy w ogóle komunikacją miejską - mimo hałasu czy gwaru. pewnie dlatego, że są to jakby "miejsca" wyłączone (niektórzy socjolodzy mówią na to nawet "niemiejsca" i ma to swój sens). To jakby odwrotne inter medium w teatrze życia :)
Słuchać ciszy nasłuchując głosów z zewnątrz? Cisza jest wewnątrz to wyłączenie dialogu wewnętrznego. To trudne, czasem udawało mi się trwać w ciszy nawet minutę, bez myśli w rozluźnieniu to trudny proces. Tęsknię za tym stanem umysłu gdy pojawia się na twarzy delikatny uśmiech. Tak leczą swoje ciała Taoiści. Leży taki po obudzeniu zaraz i spokojnie rozluźnia ciało, w ciszy bez gadania a gdy pojawi się ten leciutki uśmiech, myśli takie zdanie: "Moje ciało leczy się samo" Wyższa szkoła jazdy. A my gadamy, gadamy prowadzimy inteligentne rozmowy sami z sobą. :(
Dla nas, w zachodniej cywilizacji to stan trudny do osiągnięcia, choć temu służą zazwyczaj wszelkie medytacje. Strumień myśli i tak zawsze w nas jest, płyną obrazy, słowa, urywki zdań. I nie wiem, czy da się go całkowicie wyłączyć, czy to tak naprawdę nie jest ten strumień życia w nas? Wierzę, że słuchanie ciszy to w pewien sposób również słuchanie "zewnętrza", ale w tym sensie, że to zewnętrze jest w nas, w postaci doświadczeń innych ludzi, ich głosów, uczuć, działań, które wywarły na nas jakiś wpływ, jakoś nas wcześniej zmieniły. To jakby otwarcie, wysłuchanie tego. Myślę, że w pewnym sensie składamy się z cudzych głosów, od urodzenia, a nawet wcześniej, nasze zmysły nastawione są na takie interakcje i z nich budują. Myślę, że trzeba dać ciszy przestrzeń, drogę w sobie, pozwolić usłyszeć cudzy głos, który stał się naszym. Zobaczyć, że to się splata. Nie dlatego, by poczuć się związanym, ale by poczuć się mniej zdeterminowanym, mniej związanym w "moim prawdziwym ja", które jest złudzeniem, bo jest procesem, a nie stanem. Mam nadzieję, że udało mi się wyrazić w sposób mało poplątany :)
lubię ciszę
OdpowiedzUsuńczasem
Czasem jest potrzebna.
Usuńniezbędna
Usuńżeby USŁYSZEĆ
To prawda.
UsuńW przedszkolu bawiłam się z dziećmi w słuchanie ciszy.
OdpowiedzUsuńSłyszały ją?
UsuńZabawa miała za zadanie rozwijanie słuchu fonematycznego, dzieci z pozornej ciszy miały wyłapywać bardzo ciche dźwięki, które dolatywały z zewnątrz pomieszczenia :)
UsuńTo dobre ćwiczenie. A wiesz, ze każde miasto inaczej brzmi? Na przykład odgłosy kroków na starówce, na chodnikach, ulicach, gwar głosów, dźwięki z kawiarń - to wszystko inaczej odbija się od ścian domów. To fantastyczne doznanie, słuchać tego.
UsuńTeż bawię się w takie zabawy z dziećmi
UsuńAle dzieci ciszy nie doceniają :)
A co wtedy słychać?
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, kiedy delektowałam się ciszą
Czasem wtedy lepiej słyszy się samego siebie.
UsuńA czasem po prostu daje się przestrzeń dla głosu drugiego człowieka.
Cicho jest we mnie zawsze o poranku. Przed wielkim dzianiem. Wszystko sie w człowieku układa. Powoli wraca na miejsce. Odnajduje sensy. I na zewnątrz jest cicho. Te dwie cisze splatają sie ze sobą dajac czas i opiekę odnajdującej sie dopiero w dziennej rzeczywistosci duszy.
OdpowiedzUsuńRano budzę się często nasycona snami. One bywają ciche, ale na ogół jest w nich dużo dźwięków, kolorów, emocji. Czasem nawet potrzebuję wyciszyć się - dać im odpłynąć, połączyć się z falami dnia. Wieczorem jest mi łatwiej o ciszę.
UsuńJest poranek i jest cicho, slucham te cisze i pozwalam na ukladanie sie we mnie wszystkiego, dopiero potem przerwe te cisze....
OdpowiedzUsuńTo pewnie dobre chwile. Chciałabym umieć czasem budzić się wcześnie, zanim jeszcze budzą się odgłosy dnia.
UsuńW ciszy można swobodnie porozmawiać z samym sobą. Lubię ciszę:)
OdpowiedzUsuńTak, można. Ale powiem ci, że dla mnie dobra jest też jazda metrem, czy w ogóle komunikacją miejską - mimo hałasu czy gwaru. pewnie dlatego, że są to jakby "miejsca" wyłączone (niektórzy socjolodzy mówią na to nawet "niemiejsca" i ma to swój sens). To jakby odwrotne inter medium w teatrze życia :)
UsuńSłuchać ciszy nasłuchując głosów z zewnątrz?
OdpowiedzUsuńCisza jest wewnątrz to wyłączenie dialogu wewnętrznego. To trudne, czasem udawało mi się trwać w ciszy nawet minutę, bez myśli w rozluźnieniu to trudny proces. Tęsknię za tym stanem umysłu gdy pojawia się na twarzy delikatny uśmiech.
Tak leczą swoje ciała Taoiści. Leży taki po obudzeniu zaraz i spokojnie rozluźnia ciało, w ciszy bez gadania a gdy pojawi się ten leciutki uśmiech, myśli takie zdanie:
"Moje ciało leczy się samo" Wyższa szkoła jazdy. A my gadamy, gadamy prowadzimy inteligentne rozmowy sami z sobą. :(
Dla nas, w zachodniej cywilizacji to stan trudny do osiągnięcia, choć temu służą zazwyczaj wszelkie medytacje. Strumień myśli i tak zawsze w nas jest, płyną obrazy, słowa, urywki zdań. I nie wiem, czy da się go całkowicie wyłączyć, czy to tak naprawdę nie jest ten strumień życia w nas?
UsuńWierzę, że słuchanie ciszy to w pewien sposób również słuchanie "zewnętrza", ale w tym sensie, że to zewnętrze jest w nas, w postaci doświadczeń innych ludzi, ich głosów, uczuć, działań, które wywarły na nas jakiś wpływ, jakoś nas wcześniej zmieniły. To jakby otwarcie, wysłuchanie tego. Myślę, że w pewnym sensie składamy się z cudzych głosów, od urodzenia, a nawet wcześniej, nasze zmysły nastawione są na takie interakcje i z nich budują. Myślę, że trzeba dać ciszy przestrzeń, drogę w sobie, pozwolić usłyszeć cudzy głos, który stał się naszym. Zobaczyć, że to się splata. Nie dlatego, by poczuć się związanym, ale by poczuć się mniej zdeterminowanym, mniej związanym w "moim prawdziwym ja", które jest złudzeniem, bo jest procesem, a nie stanem.
Mam nadzieję, że udało mi się wyrazić w sposób mało poplątany :)
Aniu, wyraziłaś się tak mało poplątanie, że i ja chyba zrozumiałam. I to, co piszesz, trafia do mnie. :)
UsuńJolko droga. Poplątanie jest moim stanem stałym - a może procesualnym procesem. A może nawet procesją. :)))
Usuń