Takie wesele w pełnym znaczeniu tego słowa.
Ze zjawiskową młodą parą, gośćmi w liczbie ponad dwustu, bardzo dobrym zespołem muzycznym, występem kapeli góralskiej, pokazem żonglerki barmańskiej i obfitością smacznego jedzenia.
Z krewnymi (męża - bo to on jest chrzestnym pana młodego), których nie miałam okazji widzieć od wielu lat, a niektórych dopiero poznałam.
Zanurzyłam się w tym wszystkim jak w oparach archetypu, chłonąc wszystkimi zmysłami. Patrząc na liczne ciotki i wujków, na małe dziewczynki w balowych sukieneczkach, baloniki, tańczące pary.
Sama też zatańczyłam, całe trzy razy :)
I nie byłabym Anią M., gdybym nie znalazła nieczynnych torów kolejowych ze specyficzna roślinnością do obfotografowania:
Młodsza z Wojtkiem zostali trochę dłużej, a ja z mężem i Starszą wracaliśmy bardzo rano, bo Ania miała zdążyć na próbę na 12.
Ale cóż.
Zabrakło nam paliwa.
Tak się złożyło, że jechaliśmy samochodem kuzyna, który więcej pali i nie wzięliśmy tego pod uwagę. Mieliśmy dojechać do stacji benzynowej, ale zabrakło 4 kilometrów.
Mąż z Ania i Nolą udali się piechotą po paliwo, a ja zostałam na autostradzie.
Wśród pól, śpiewu samochodów oraz skowronków.
Cóż było robić:
Pieknie!
OdpowiedzUsuńWybralam sie z Wami w te podroz powrotna:))
No to sobie popodróżowałyśmy :)
UsuńOsiem godzin zamiast czterech :)
Zdążyła na próbę? Hm? Obawiam się, że nie... Za to fajne wesele nie zdarza się codziennie!
Usuńowiec i chabry! uwielbiam!
OdpowiedzUsuńChabry w zbożu wyciągnęły mnie z samochodu :) No i upał :)
Usuń*owies, of course! :)
UsuńAnia jeżdze często autostradą i choć stacje benzynowe są w przyzwoitych odstępach to czasami mam taki zmyślunek,co bym zrobiła jakby zabrakło mi benzyny ....na szczęście mam rękę na pulsie:))) bo auto moje :)))
OdpowiedzUsuńWystawiliśmy trójkąt (trzeba było go znaleźć pod całą masą nie naszych bagaży) i wędrowcy wyruszyli w drogę. Świetnie wyglądali, tak oddalając się, z małym pieskiem na smyczy, ale jeszcze wtedy nie przyszło mi do głowy, by zrobić im zdjęcie :)
UsuńTaka podróż z przygodami, ale za to skowronki, jak natchnione :)
...chabry, jak ich dawno nie widziałem. Pierwsza fota tez cudna Nas wesele czeka za miesiąc, zobaczymy jak będzie...
OdpowiedzUsuńGrunt to cieszyć się weselem, bo ono od tego jest :)
UsuńJa pojechałam pierwszy raz po piętnastu chyba latach - i było warto. U Was też też na pewno będzie fajnie.
...z tymi ludźmi na pewno będzie super. Jak nie było imprez to nie było a teraz co chwilę coś, he he he...
Usuńczęsto tą drogą jeżdżę,
OdpowiedzUsuńodliczam odcinki, kilometry- to 1/3 mojej drogi
chabry i owies - tło wakacji:)
Ale skowronki słychać tylko w przypadku braku paliwa :)))
Usuńjak zwierzaki po Waszym powrocie? skakały z radości?:>
OdpowiedzUsuńLupi bardziej okazuje entuzjazm, ale i kotka czegoś ode mnie cały czas chce :)
UsuńPrzychodzi i miauczy :)
to miauczenie to pewnie komunikat: czemu zostawiłaś mnie z tą podługowatą która po wielokroć próbowała wciskać we mnie tabletkę miauuuuu?
UsuńA Lupi dziś spała mi w nogach, już mocno za Wami tęskniła, wyobrażam sobie jej radość po Waszym powrocie.
niebezpieczność, taka autostrada.
OdpowiedzUsuńAle cóż poradzić?
UsuńPrzygody, niespodziewane przygody...
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne,
lato :)
Tak - zawsze coś fajnego można wydobyć...;)
UsuńSkowronki i paliwo, kiedy brak paliwa slychac skowronki, czysta prawda. A dzisiaj, tutaj i pewnie i u Ciebie, slychac latajace samoloty.
OdpowiedzUsuńKwiatuszki przydrozne cudne!
Samoloty u mnie to już jak tło, którego się nie rejestruje :)
UsuńA do mnie właśnie dwie kartki przyszły, z Wenezueli!
Zwiedziły pół świata na piechotę, bo od lutego sobie szły:)
Nie wyobrazasz sobie jak sie ucieszylam,ze doszly na piechote..mogly w czasie tej pieszej wycieczki przez Atlantyk gdzies zatonac!! ale podejrzewam,ze chlopak , ktory te pocztowki na poczcie przyjal to nie odroznial pieszej podrozy od samolotowej, mimo, ze dwa razy upewnialam sie,ze bedzie samolotowo. Nic tylko nie wiedzial co to samolot
UsuńAle karteczki w końcu przyszły - i są piękne!
Usuńpiekne zdjecia, mozna powiedziec, ze sie oplacalo. ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie było źle :)
Usuńprawie jak piknik na wsi :) fajnie, że się weselisko udało, a przygoda od czasu do czasu być musi...
OdpowiedzUsuńPodeszliśmy po stoicku do sytuacji :)
UsuńSama się dziwię.
cała Ania:)))
OdpowiedzUsuńna księżycu byś kwiatka znalazła:)
Jestem o tym przekonana. Z tym, ze byłby księżycowy :)
UsuńCieszę się, że udało się wesele, że się dobrze czułaś, no i że ta niebezpieczna przygoda z autostradą dobrze się skończyła. :)
OdpowiedzUsuńDobrze było. Odświeżyło mnie psychicznie :)
UsuńMnie tak kiedyś zabrakło paliwa na autostradzie we Włoszech, był znak, że jest stacja. a jej nie było, ech
OdpowiedzUsuńale dobrze, że dobrze się skończyło u Ciebie i miałaś mimo wszystko chwilę dla siebie, dla oka :*
Zadziwiająco spokojnie zareagowaliśmy na to, choć mąż na początku chciał to zachować w tajemnicy, że niby to upokarzając dla kierowcy... (ale zgodził się, żebym napisała o tym).
UsuńTo dobrze, że spokojnie. aa przypomniałaś mi. Mój mąż kiedyś zafascynowany komputerem pokladowym uwierzył, że ma jeszcze do przejechania 72 km, zabrakło nam paliwa jakieś 2km przed stacją paliw, ale byłam na niego zła... później mi przeszło, kilka osób zatrzymało się z pytaniem, czy w czymś pomóc. Tak po prostu bywa. Myślę Aniu, że nasze przypadki nie są jedynymi na świecie. Pozdrów męża. Kiss
UsuńPozdrowię:)
Usuń