Wiem, że bywają większe problemy. Że bywają inne problemy.
Ale gorsze samopoczucie mojej kotki wypełnia mnie od środka, a jednocześnie ściska, jak za ciasna zbroja. Jakby świat rozpierzchał się w popłochu ode mnie, takiej ściśniętej, i zostawiał warstwę zimnej próżni.
Kotka może jutro być całkiem zdrowa.
Jeśli nie - jutro będziemy diagnozować, dziś lekarz odradził; jest tylko dyżur, żadnych badań nie da się zrobić, a skoro kotka pije i sika, można poczekać, zamiast iść dwa razy.
Mąż mówi, że powinnam się zastanowić, bo tak silna moja reakcja świadczy o jakimś głębszym moim problemie.
Byłam na spotkaniu ze wspaniałymi dziewczynami, ale nie mogłam złapać beztroskiej radości.
Dzwoniłam do domu, pytając o kota, aż mąż mi przypomniał, że w poniedziałek idzie na operację zaćmy.
Nie lubię siebie takiej.
Osa chyba też nie - inaczej by mnie nie użądliła....
Aniu :***
OdpowiedzUsuń:*
UsuńOj, to ja mam same głębokie problemy. Jeśli miłość do zwierząt można nazwać problemem. W pewnym sensie tak - za szybko odchodzą.
OdpowiedzUsuńMnie też użądliła - w akcie samoobrony. Wlazłam na nią, bidulę.
Rozumiem mężowskie rozżalenie, ale Ciebie rozumiem bardziej...
Ta moja osa chyba też - maszerowała mi po ramieniu, ja nie wiedziałam, że to ona, i trzepnęłam ręką, by to coś zgonić. Widać poczuła się dotknięta.
UsuńAniu tulam***
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńRozumiem Cię doskonale, też tak mam.
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję że koteczka tylko chwilowo niedomaga.
Ona jest staruszką już, ale też mam nadzieję, że będzie zdrowa...
UsuńIle ma lat?
UsuńPrawie 16.
UsuńMam dwie kotki w podobnym wieku. To jeszcze nie tak dużo jak na kota.
UsuńNiedawno spotkałam w lecznicy 23 latka.
Jak się dzisiaj czuje kiciulka?
Byłyśmy w klinice, USG w porządku, czekamy na wyniki badań krwi. ma powiekszone węzły, więc może jakaś infekcja, dostała antybiotyk i takie różne. A czuje się dobrze - tylko nie je...
Usuńmoże nie je z tego upału...
Usuńkisses!
Jednak nie. Dostałam wyniki, ma problem z nerkami, będziemy wdrażać leczenie...
UsuńBo zwierzeta w takich chwilach moga liczyc tylko na nas.
OdpowiedzUsuńZdrowia dla wszystkich!
Ta, masz rację.
UsuńDziękujemy:*
Biedna kicia i mąż domagający się uwagi ... mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńLiczę na to.
Usuńniech przejdzie niech przejdzie niech....
OdpowiedzUsuńniechby do poniedziałku chmury się rozwiały! :) :*
Też staram się zaklinać słowem...
Usuńzdrowia dla kota i głowa do góry:)'
OdpowiedzUsuńps. opuchlizna zeszła?
Tak, zeszła, zresztą nie była wielka.
UsuńI dziękuję, że wczoraj pomogłaś mi opanować panikę :)
trzymamy kciuki za kicię :)
OdpowiedzUsuńfajnie była, ale jak zwykle- zbyt krótko:)
następnom razom jedziemy gdzieś na weekend, to się nagadamy :)
Koniecznie :)
UsuńOsa to akurat dała Ci dowód swojej sympatii:)). One tak mają.
OdpowiedzUsuńKotka na bank wydobrzeje. Mąż na pewno też. Trzymam kciuki:)*
Osa - wolę bez;)
UsuńNaprawdę pomagają mi słowa, że będzie dobrze. Potrzebuję się upewniać, sama mam mało pewności w takich rzeczach.
Człowiek powie, wytłumaczy, co go boli, zwierzę nie. Rozumiem Cię, dziś zostawiłam psa pod opieką dzieci i cały czas się martwiłam, czy go upilnują , czy on gdzieś im nie wyjdzie itd, itp. Wu się śmieje, że mam następującą hierachię: Mopek, dziecko i on.... na końcu.....
OdpowiedzUsuńOsa mnie nie ugryzała, jeszcze...... Osę toleruję, szerszenia już nie......
O to właśnie chodzi - o odpowiedzialność i rodzaj bezradności jednocześnie...
UsuńTaaa, to połączenie jest makabryczne, znam to uczucie aż nadto dobrze. Koteczka się wyliże, zobaczysz.
UsuńNa to cały czas liczę - właśnie się wysikała, a to dobry znak...
UsuńAniu,pewnie gdyby nie twoja miłość i uwaga kotka nie żyłaby tak długo i bez ciebie nie poradzi sobie,a mąż jednak tak.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za oboje.
Cieszę się,że cię poznałam-ciepłą,delikatną,wrażliwą Anię M.
Cieszę się, że tak mnie odebrałaś, choć byłam taka zafrasowana kotką (i jeszcze użądlona :)
UsuńAniu M., zatroskana i użądlona, a czemuż to Ty siebie takiej nie lubisz? W takich momentach człowiek najbardziej potrzebuje lubienia:) Życzę zdrowia dla kotki i udanej operacji dla męża. Trochę go rozumiem, ale kici też mi żal.
OdpowiedzUsuńNie lubię, bo.... jakby mniej nad sobą panuję wtedy. Coś jest silniejsze ode mnie, a nazywa się lęk?
Usuń...trzymam kciuki...
OdpowiedzUsuńCzekamy na wiadomosci o kotce i o mezu...dzisij jestes juz pewnie bardziej zdystansowana...sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńMęż już po, Młodsza pojechała po niego; jak wróci jedziemy z kotką. Kotka napiła się i wysikała, wygląda dobrze, ale nie je... Trzeba będzie zrobić komplet badań i pewnie USG.
Usuńno widzisz! i osa Ci rady nie dała :)
OdpowiedzUsuńBo ona mała była...
UsuńAniu, dziękuję za rozmowę, miło było pobyć z tobą :**
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńMam nadzieję, że nie za bardzo psułam nastrój moimi zmartwieniami...
Aniu! Zdrowia dla męża i Kotki:**
OdpowiedzUsuńDziękuję:***
UsuńOoo, mam utrudniony dostęp do kompa i nie przeczytałam w porę ...
OdpowiedzUsuńPamiętam, że miałam tak samo, z nieustannym zatroskaniem o swoje konie. Mnogość zwierzęcych śmierci, której doświadczyłam mieszkając na wsi, nieco mnie zmieniła. Utwardziła?
Myślę, że lęk i troska o innego, pomaga nam mniej bać się o siebie. Tak jest lepiej.
Przytulam Aniu!
Może jest tak, że w tym sublimują się inne moje lęki, te których się nawet boję bać...
UsuńNie wiem.
Aniu, zdrowia dla Męża.
OdpowiedzUsuńGłaskanko dla Kotki. Mam nadzieję, że leczenie skutkuje i już jest lepiej.
:***
Dziękuję.
UsuńOd jutra leczymy kocie nerki...