Byłam u rodziców na Mazurach.
Wczoraj pojechaliśmy, dzisiaj już z powrotem w Warszawie.
Szkoda, że tak krótko - chciałabym pojechać jeszcze raz w tym roku, może w listopadzie...
Ale i tak było dobrze.
A jako dodatkowy bonus - kolory.
Najlepsze w drodze przez lasy między Myszyńcem a Mrągowem. Wąska szosa przez gęsty las - to było jak przejście przez puszysty wąwóz o szalonych barwach. Czułam się prawie tak, jakby miękkie gałęzie głaskały mnie po ramionach. Dotyk, smak, zapach koloru.
Nawet nie pomyślałam wtedy, żeby wyjąć aparat.
Dopiero następnego dnia...:)
Tak widoki teraz sa szalone w barwach, szkoda,ze nie ma fotek ale przeciez byl nastepny dzien...czyli?
OdpowiedzUsuńTak, następnego dnia robiłam zdjęcia, głównie w ogrodzie :)
UsuńU mnie też tak pięknie, że dech zapiera. Sumaki i winobluszcz zwłaszcza dają niesamowity spektakl.
OdpowiedzUsuńTak, one szafują czerwienią...
UsuńSumaki to moi bohaterowie! Wszystkie kolory świata. Bajka!
OdpowiedzUsuńKolory tak, choć ogólnie nie przepadam za sumakami...
UsuńAle najpiękniejsze były leśne drzewa :)
Lubię październik.Tak jak nie lubię nerwowego września,tak lubię spokój października.
OdpowiedzUsuńPotrafi być piękny... Ale inne miesiące też :)
Usuńzbierałaś kolory na zimę tylko dla siebie... widocznie tego potrzebowałaś :) :******
OdpowiedzUsuńWtedy pewnie tak :)
Usuńoczywiście, że przeczytałam "syntetyczny"... a jeśli sprawdzisz ile odwiedzających Cię osób wpisało w wyszukiwarkę słowo synestetyczny, celem sprawdzenia, z czym się to je, to pewnie będę jedyna :) ale już wiem :) Poza tym, tak pięknie opisałaś, że właściwie zdjęcie niepotrzebne...
OdpowiedzUsuńja też sprawdzałam :)
UsuńW liceum coś tam wspominano, z racji młodopolskich poetów. Oni przyznawali się do synestezji.
UsuńW sobotę miałam wrażenie, ze jeden zmysł nie przerobi takiego bogactwa barw :)
chyba nie uważałam na lekcji ;))
Usuńale dzięki Tobie nadrobiłam!