Po zajęciach wieczornych padłam, ale jednak powstałam. Śniło mi się co prawda, że wstałam wcześniej i to nie raz, zawsze jednak okazywało się, że to alternatywna rzeczywistość. W ostatniej rundzie widziałam na horyzoncie wielką świecącą reklamę znanej sieci hipermarketów - co by na to Freud?
Musiałam jednak wstać, bo miałam przy sobie klucz do sali, a ktoś mógł go rano przede mną potrzebować. "Wiemy, że jak tu nie wisi, to ma go pani przy sobie" - pocieszył mnie Pan Portier.
Jestem również dzielna, bo przywiozłam sobie z domu ulubioną kawę oraz skondensowane mleko do niej. Niniejszym zapisuję to osiągnięcie. Rozwijam się, jak widać, choć zapomniałam o cukrze.
Dzięki uprzejmości studentów odkryłam zaś niedrogi bar o rozczulającej nazwie Koperek.
Jest smacznie.
I w ogóle :)
Ania, jesteś bardzo dzielna!
OdpowiedzUsuńZnam to padanie i powstawanie...
I dobrze, że i w ogóle:)))
Zwłaszcza że i w ogóle :)))
UsuńKoperek !
OdpowiedzUsuńW Lublinie mamy Bazylię i Oregano :)
Już uruchomiłam wyobraźnię ...:)
UsuńA w Warszawie są Cztery pory. Wszelkie skojarzenia uzasadnione - nad wejściem widnieją pory, sztuk cztery :)
Pan Portier chyba mily, mozesz na nim polegac. Koperek tez brzmi niezle. Przypomniala mi sie podobna przygoda, jezdzilam kiedys do Krakowa do Instytutu Fizyki Jadrowej, robilam tam badania i mieszkalam w hotelu INSTYTUTU, przypomnialam sobie o drugiej w nocy , ze nie zakrecilam butli z argonem, gazu drogiego i potrzebnego do pomiarow...ulatywal w przestrzen kosmiczna...wstalam i musialam przejsc obok portierni, ubralam sie cala na czarno by portier w nocnych ciemnosciach mnie nie zauwazyl...nie mialam do portiera zaufania.
OdpowiedzUsuńTutaj wszyscy są niesamowicie mili i jakoś tak nastawieni pozytywnie, otwarci na drugiego człowieka. To fantastyczne jest.
UsuńKoperek, jak fajnie, że ludzie lubią takie nazwy.
OdpowiedzUsuńTak :) To jest bar z tzw. kuchnią domową, smacznie jest :)
UsuńTo w sumie dobrze, że zapomniałam do Ciebie zadzwonić, obudziłabym Cię:)
OdpowiedzUsuńWyrwałabyś mnie z kręgu wcieleń :)))
Usuń