Mam pójść do sądu pracy.
Z powodu poprzedniej - warszawskiej - uczelni, na której nauczałam, a która w końcu przystąpiła do autoanihilacji. I która, jak się okazało, nie odprowadzała za mnie składek na Zus. Od pewnego momentu również mi nie płaciła. Składki są ważniejsze - bo przecież mam również firmę i podobno Zus, jak się ostatnio dowiedziałam, skoro nie wydobędzie składek od płatnika, w drugiej kolejności może żądać, żebym uzupełniła je sama, w ramach działalności. Mam nadzieję, że tak nie jest, ale...
Mam pójść - to dobrze powiedziane. Bo jakoś nie idę. Chyba jako jedyna z byłych pracowników nie zrobiłam tego jeszcze.
No więc wczoraj otrzymałam awanturę.
Chyba po raz pierwszy zasłużoną, choć przecież to samo można by powiedzieć mi aksamitnym szeptem.
- Masz całkowita rację - powiedziałam, jak już oddaliłam myśl, by zabrać szczoteczkę do zębów i się wyprowadzić.
Zastanawiam się tylko, skąd we mnie ten mentalny paraliż, który nie pozwala mi wejść na drogę sądową. Codziennie niemal odkładam to na... jutro, pojutrze, w poniedziałek to na pewno. Powód zapewne jest, ale jeszcze go nie odkryłam.
Tulipanek - fajny, prawda?
Tulipanek zdecydowanie fajniejszy niż sąd pracy
OdpowiedzUsuńteż nie lubię
ja nawet nie wiem, czy nie lubię. Bo nie próbowałam :)
UsuńAle nie sądzę, żebym się miała w tym rozsmakować ;)))
Oj Aniu, bardzo Cie rozumiem...tez bym wymyslala pretekst, by jednak taka akcje oddalac...a moze przylaczylabys sie do tych, ktorzy to zrobili
OdpowiedzUsuńTeraz to już muszę sama. Muszę się w sobie zawziąć :)
UsuńOj, no masz ci los. Nic fajnego, ale i nic strasznego taki sąd pracy. Odczytają co mają, zapytają, czy podtrzymujesz i dalej potoczy się bez Ciebie. Nie masz wyjścia, mus to zrobić.
OdpowiedzUsuńPewnie tak...
UsuńCzy tym powodem jest niechęć do "wchodzenia w koszty"? Jeżeli tak, to Cię rozumiem. Te rzeczy zawsze wiążą się z ...inwestycjami. To niesprawiedliwe. Wszak to Ty jesteś pokrzywdzona. Perspektywa odzyskania kasy po wyroku to jednak nie to samo. Takie szemrane instytucje (czyli, pożal się Boże, uczelnie prywatne, które mnożą się jak grzyby po deszczu) potrafią przeciągać sprawy w nieskończoność.
OdpowiedzUsuńTo akurat nie była "pożal się boże" uczelnia, miała swoje dobre lata - jedna z najstarszych prywatnych. Miała jednak dość kiepską końcówkę...
UsuńI nie chodzi o koszty, ani trochę. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, że jakieś są. Chodzi mi pewnie ogólnie o wchodzenie w "sprawy urzędowe" i do tego jakoś niefajne...
W sądzie pracy nie ma żadnych kosztów
UsuńPracownik pozywający pracodawcę nie ponosi żadnych kosztów w Sądzie Pracy(chyba,ze kwota roszczenia przekracza 50 tys.)Pozew wraz z kserokopiami dokumentów,które są podstawą twoich roszczeń, możesz wysłać pocztą,ale najlepiej oddać w biurze podawczym Sądu.Jesli mogę coś radzić - zrób to jak najszybciej,gdyż roszczenia pracownicze ulagaja przedawnieniu w ciagu 3 lat(liczy się od daty,w której roszczenie stało się wymagalne).Domagaj się zasądzenia zaległych kwot wraz z ustawowymi odsetkami.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę powodzenia
Ania
Tak myślałam, że nie ma kosztów.
UsuńZabiorę się za to, mocno postanowiłam!
Tak Aniu, koniecznie się zmobilizuj.
UsuńChoć rozumiem Twój opór. Występowaliśmy kiedyś z kolegami przeciwko pracodawcy, oczywiście wygraliśmy, bo nie było innej możliwości, jednak dla mnie, stawanie przed sądem, mimo że racja była po mojej stronie, była niemałym przeżyciem.
Powodzenia! Dasz radę!
Tak - muszę tylko to zacząć.
UsuńJeżeli mogę coś doradzić to nabierz w płuca powietrza i idź to załatw w poniedziałek.Nie warto odkładać bo to wciąż zaprząta Twoje myśli i wywołuje niepokój.Łapiesz się myślami różnych możliwych opcji a wyjście jest tylko jedno:sąd pracy."Wrzód"najlepiej przeciąć i wyczyścić.Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńRada bardzo słuszna. Ale w poniedziałek mam zajęcia ze studentami w Bytomiu - do czwartku. Tym razem mam cztery dni, tak wyjątkowo.
UsuńCzyli w piątek to zrobię. Pozdrawiam :)
Sąd - okropność, ale za to potem jaka satysfakcja, że się przemogłaś!
OdpowiedzUsuńCzytam, że mocno postanowiłaś. Trzymam kciuki!
Bardzo mocno postanowiłam. Tym razem musi się udać :)
UsuńAniu, rozumiem twój paraliż. Mnie wszelkie urzędy paraliżują. Sama widzisz jednak, że w tej sytuacji trzeba się przemóc...Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńJak mam napisać pismo urzędowe, to zapominam nazwiska :) Ale wiem, że muszę.
Usuń