Skrada się.
Wie, że jej nie pochwalę, ma doświadczenie, ale chęć obdarowania mnie jest silniejsza.
Otwieram jedno oko.
Obok mnie na prześcieradle leży kawałek skręconej w rulon skóry od golonki wieprzowej. Resztka wielkanocnej potrawy przygotowanej przez męża.
- Zabierz to ode mnie - mówię z obrzydzeniem. - Gdzieś ty to schowała na tyle dni?
- Iiiyymm - odpowiada, kładąc się w pozycji sfinksa.
O nie. Wynoszę świństwo do psiej miski.
*
Jest noc. Ona się kręci, wstaje, kładzie się. Unosi jedno ucho.
Zaczynam odpływać w sen i wtedy słyszę, że wstaje. Człapie do miski, coś z niej wyjmuje i idzie do mnie.
- O nie! - mówię. - Zaprzestań, natychmiast!
Słyszę ciężkie westchnienie. Obraca się dwa razy wokół własnej osi i idzie spać.
Nie chce mi się wstawać.
Skórę leżącą na brzegu materaca zaniosę do psiej miski dopiero rano.
*
Wczorajsze popołudnie, przerwa w pracy dla rozprostowania kręgosłupa.
Bezwiednym gestem wkładam rękę pod poduszkę i....
Brrr...
W zasadzie powinnam się tego spodziewać.
brrr
OdpowiedzUsuńno co tam było? ;P
Coś pięknego ;)
Usuńona po prostu chce cię obdarowywać :) kocha cię i już :)
OdpowiedzUsuńWiem, doceniam, to. Psina ma dobre serce :)
UsuńNie przesadzaj, można się przyzwyczaić do psich skarbów. Jak moje były młodsze, to znajdywałam w łóżku kurczakową łapkę albo kabanosa. Pikunia lubi przed snem dostać coś do pilnowania, a Norcia w nocy na to poluje. I chowa tam, gdzie Piciek nie ma dostępu, bo na szczęście jeden z moich psów jest wyłącznie podłogowy. Ma to swoje dobre i złe strony, bo nie daje posiedzieć na fotelu czy kanapie. Muszę siadywać obok niej na podłodze.
OdpowiedzUsuńZauważyłam niepokojące zjawisko w swoim domu: Odkąd zaczęłam czytać Twojego bloga pojawiła się sterta niepochowanych na miejsce rzeczy. Czy to jest zaraźliwe? A do domowników odpowiadam na wszystko "Uhu"...
Ja już się przyzwyczaiłam, że śpię w psim legowisku, ale taka skóra jest dosyć tłusta i zaczyna zalatywać. Ale gdybym była bardziej wymagająca, od razu wyrzuciłabym to do kosza.
UsuńLupi ma też zwyczaj obdarowywać gości, na przykład skamieniałym pierogiem ruskim odkopanym spod koca.
A co do zaraźliwości - tak, to możliwe :))
:)) Może i u nas byłoby podobnie, ale pilnujemy skrzętnie, żeby Leśna niczego nie zachomikowała. I nie ze strachu przed obdarowywaniem przysmakami pachnących inaczej - Leśka nie dałaby kotom spokojnie przejść obok kąska. Chyba jej to już zostanie po tym leśnym koczowaniu. Ile i czego by nie znalazła do jedzenia, to spróbuje to natychmiast zjeść, a nie mając jednak (wyjątkowo) ochoty lub smaku, będzie koło tego leżeć i pilnować jak największego skarbu. Ech! To już nie wiem, który wariant lepszy... :)
OdpowiedzUsuńMoja zawsze miała jedzenia pod dostatkiem, a na kotkę pijącą wodę z jej miski patrzy obojętnie. (A kotka jest przekonana, że woda z psiej miski jest lepsza).
UsuńLupi przy tym lubi obdarowywać - swego czasu mój rehabilitant za każdym razem znajdował jakiś datek w pokrowcu na łóżko rehabilitacyjne.
Głaski dla Leśnej:)
Czytam i śmieję się! Nie znam tego wszystkiego, bo nie mamy żadnych zwierzaków w domu.
OdpowiedzUsuńJednak, na łopatki rozłożyło mnie jak mówisz do niej - zaprzestań! I skamieniały pieróg ruski :)
Och, długo by opisywać nasze dialogi (choć repertuar subtelnych odpowiedzi ze strony Lupi wygłaszany jest w języku psim).
UsuńA do pokrowca trafiały różne - były też pierogi leniwe, twarde naleśniki, ogryzek jabłka, ewentualnie pół kajzerki. Istnieje teoria, że Lu traktowała P. jako kogoś, kto ma najwyższą władzę i składała mu ofiary przebłagalne - wszak rehabilitant manipulował moim kręgosłupem...
A Ty nie gadasz z kózkami?
A Szary Pies Piątek nie wchodzi do domu?
Jasne, że gadam! Z kurami chyba najwięcej, bo to gaduły nie-mo-żeb-ne
UsuńSz.P.Piątek czasami śpi w sieni, ale prezenty zostawia na podwórku.
Lisy i tumaki. Żal mi ich, jednak psi instynkt obrońcy stada jest dla nas cenny
Rehabilitant bez wątpienia budził wielki szacunek, bo psia własna pani się przed nim kładła!
Tak, i oddawała w jego magiczne ręce swoją szyję. Wiesz, jak wygląda nastawianie kręgosłupa szyjnego? Jeśli widziałaś jakiś film walki, to pewnie wiesz :)
UsuńA Sz.P.P. to wielki wojownik - te lisy...
Swoją drogą nas na Ursynovii też bywają, ostatnio jeden spacerowoł nocą przed naszymi oknami.
Mój co by nie miał to zostanie mu zabrane przez koty:)
OdpowiedzUsuńNic sobie nie schowa - poczciwina :)
UsuńJa za to świetnie wiem, o co chodzi. Obcowanie ze zwierzętami to jedna z najprzyjemniejszych dziedzin życia. Właśnie wróciłam ze spaceru i przyznam, że zazdrościłam trochę Lu w imieniu moich suczek tego terenu. Widać na zdjęciu jakąś przestrzeń. Spacer w centrum dużego miasta z upartym ciapulkowatym jamnikiem i terierem z krwi i kości nie jest łatwym zadaniem. Norka ciągnie przed siebie, a Pikunia w pewnym momencie robi nawrotkę. Albo się zawiesi na przystanku i koniec. "Chodź, Pikuniu, pani da pyszniulka. Pyszne, pyszne." Żeby ruszyła w jakimkolwiek kierunku jeszcze działa" Chodź, bo cię wezmę na rączki". W żadne ciekawe miejsce raczej nie udaje nam się dojść. Pobliskie tereny to unijne przeróbki, psy mają tam wyznaczone 4 metry kwadratowe. Kończę, bo właśnie zjadły "kutijkę". Rozpieszczony Pikuś piszczy pod lodówką w oczekiwaniu na nagrodkę za zjedzoną miskę. Czyli moja mała paranojka.
OdpowiedzUsuńI.
P.S.
Teraz rozumiem drugie, ukryte znaczenie słowa "sieć". Przegońcie mnie stąd, bo to wciąga.
Moją czasem na dłuższy spacer też muszę namawiać, zwłaszcza jak pogoda jest gorsza.
UsuńDziała tylko obietnica, że spotka swego brata i mamusię, którzy w jej mniemaniu nazywają się "a kto to idzie?" wypowiedziane z odpowiednią intonacją. taki nasz sekretny ludzko-psi język.
Lupi jest boska! :)))
OdpowiedzUsuńTak... i wspaniałomyślna :)
UsuńI się dzieli!
OdpowiedzUsuńOwszem:)
Usuńciesz się. po spotkaniu ręką w środku nocy z wypatroszoną częściowo myszą położoną mi w ramach podziękowań na poduszkę, mam traumę.
OdpowiedzUsuńOooooo!
UsuńMocne.
Aniu, mam poważną prośbę.
OdpowiedzUsuńNapisz do mnie: "A kysz!"
I.
Eeee.... mam poważne obawy. Coś brałaś?
UsuńWiedziałam,że na znajomych z internetu raczej nie można liczyć...
OdpowiedzUsuńCzy zna ktoś jakiś środek na wzmocnienie woli? Taki, który pozwoliłby wykonać pilną pracę na komputerze NA JUTRO, bez wchodzenia co chwilę ucieczkowo na blog Ani eM?
Czy tu wszyscy są uzależnieni?
Możesz spróbować splunięcia przez lewe ramię, ale bez gwarancji... :))
UsuńA to wszystko przez tę Twoją czapkę. Może napiszesz kiedyś o niej?
OdpowiedzUsuńO skarpetkach już było, a mi się zdaje, że ta czapka z daszkiem odgrywa ważną rolę w Twoim życiu.
Jak tak dalej będzie, wyjmę adapter z laptopa i zaniosę do sąsiadów na przechowanie. Tak mi doradziło moje "superego".:)
Może napiszę o kolekcji czapek (z przewagą kaszkietów)
Usuń:)
ale artystka. lubimy je pomimo skórek i innych psikusów.
OdpowiedzUsuńNawet kochamy :)
Usuń