Na stronie festiwalu o dzisiejszym spektaklu napisano tak:
"Spektakl jest choreograficzną medytacją nad upływem czasu oraz refleksją nad zręcznym manipulowaniem przedmiotami: żonglerką. Wytrwała praktyka, reguły, dyscyplina, zaangażowanie i skupienie to podstawowe elementy tej sztuki. Zmuszają one jej wykonawców do zanurzenia się w chwili obecnej i bezustannego zaczynania od nowa. O kunszcie żonglera świadczy zdolność wykonania poszczególnych tricków. Jest ich nieskończenie wiele. Żonglować można solo i w grupie. Dwie, trzy, dziesięć a nawet dwadzieścia osób może żonglować między sobą różnymi przedmiotami, bawiąc się rytmem i tempem. Wszystko po to, aby stworzyć tymczasową choreograficzną wspólnotę, wyrażającą swoją jedność ruchem. Nie przyjmując żadnej konkretnej tożsamości, obrazowałaby ona złożoność relacji międzyludzkich".
To wszystko prawda.
Specjalnie jednak nie czytałam tego przed obejrzeniem przedstawienia, żeby jak najmniej było miedzy mną a nim.
I poczułam jeszcze coś, o czym nie napisano.
Kiedy patrzyłam na żonglerów, na ich wzrok skupiony na punkcie zawieszonym w powietrzu,
kiedy powtarzali dany ruch ciągle i ciągle,
kiedy maczugi wirowały wokół nich przypominając ręce wiatraka lub wskazówki zegara,
kiedy długo każdy z nich pozostawał samotny i dopiero pod koniec zaczęła się silniejsza interakcja
pomyślałam - gdzie kończy się władza nad przedmiotami, a zaczyna władza przedmiotów nad nami.
To oczywiście może dotyczyć wielu aktywności wymagających zaangażowania i treningu.
Oraz ambicji i dążenia do doskonałości.
Kiedy pojmuje nas ono w swoje ramiona, zaprzęga do kołowrotu, czyni narzędziem mechanizmu, a nie jego panem.
Dopytałam się o to na spotkaniu z artystami.
I nie, takie przesłanie nie było ich zamiarem.
Ale to nic.
Tak często bywa, że dzieło, jeśli jest dobre, pokazuje więcej. Ma potencjał do interpretacji, sięga bowiem do archetypów. Performans staje się - w kontakcie z publicznością.
I całe szczęście - że przedmiot czasem wypada żonglerowi z rąk.
Piękne to - takie odkrywanie swoich własnych znaczeń :)
OdpowiedzUsuńPewnie o to chodzi w kontakcie ze sztuką :)
Usuń