Musiałam dziś zostać w domu, bo nie zdążyłabym z pracą na jutro.
Ale przecież nie odbyło się bez prowokacji, a nawet bez niespodzianki.
Nie wiem, jak się to ma do dzisiejszego spektaklu, ale miało swoją choreografię, punkty kulminacyjne, a nawet elementy katharsis. Taniec międzygatunkowy na dwoje aktorów. Gwałtowna na początku interakcja zamieniła się w końcu w balet spojrzeń. Ale co będzie dalej? Czy coś zmieni to w naszym życiu?
Czy jeśli Kotce udało się dziś po raz pierwszy pokonać opór Lu, ominąć jej czujność i zaskoczyć faktem dokonanym, to będzie mogła od tej pory częściej przychodzić do mnie na tratwę, rozkładać się na wydrukach, dokonywać tam pielęgnacji futerka, mruczeć przytulona do mnie i odwracać się do góry miękkim brzuszkiem?
co do pierwszego, to trudno powiedziec.
OdpowiedzUsuńco do drugiego, to mam taka nadzieje, bo to bardzo nie fair, ze niektorzy moga wejsc na tratwe i inni nie.
Nieprawdaż?
UsuńNa razie weszła ponownie, mimo że ja siedzę przy biurku.
I się pielęgnuje na moich papierach.
Lu śpi metr od niej :)
pojednanie, akceptacja, może wkrótce miłość :)
Usuńtak bardzo bym chciała...
UsuńPierwsze koty za płoty! Albo na tratwę!
OdpowiedzUsuńTratwa jest duża, zmieścimy się we trzy: ja Lu i Kota :)
Usuńzawsze zazdroszczę, jak widzę zdjęcia zwierzaków, które pozostają w dobrych relacjach.
Kocia siła i upór :) przeszła raz, przejdzie i drugi :)
OdpowiedzUsuńI wchodzi!
Usuń:)
Dobry znak...beda sie tolerowac, a moze sie polubia nawet. Mialam psiunie, ktora karmila malego kotka, ktos nam kotka podrzucil a Czispita akuratnie miala swoje male...gdzies nawet mam takiej przejmujacej sceny zdjecie. Sciskam mocno
OdpowiedzUsuńTo piękna sytuacja.
UsuńMoje się tolerują, choć do tej pory tratwa była jednak terenem Lu...
Byłoby super, gdyby sie przyzwyczaiły