Być może to dlatego, że żyję teraźniejszością.
I z tego powodu nie mam dystansu. Bo owszem, mogę coś zrobić, dać strzykawką jeść, pić, wywar z siemienia, laktulozę, udać się po kroplówkę i sama jej podać - umiem to wszystko.
Ale potem trzeba czekać, czy coś się zmieni, czy jest lepiej, czy nie. Dni świąteczne to zawieszenie wszystkiego (napisało mi się "dno świąteczne to zawiedzenie"...., kurcze). Badania jutro, przyjdzie lekarz, pobierze krew, mimo niedzieli.
Dystans. Powinnam go mieć. Wiem, że można mnie nie rozumieć, to jest kot, a wokół są ludzie, świat jest. Nie dziwię się wcale, sama bym się pewnie nie rozumiała, gdybym stanęła obok.
Ale siedzę, cholera, w środku siebie.
Jestem, kurcze, silna.
Mam ochotę kląć.
To moja wina.
Przychodzi taki moment, że trzeba sobie zakląć. Nie ma rady...:)
OdpowiedzUsuńPewnie tak...
UsuńKlnij jak szewc, to pomaga, naprawdę! Ale co jest Twoją winą? Do chorego zwierzusia nie ma dystansu...
OdpowiedzUsuńWszystko jest mija winą. Że tak jestem głupio skonstruowana, że jestem nieudanym projektem, albo, jak mi kiedyś powiedziała Młodsza, nie jestem w ogóle żadnym projektem, że jestem żałosna.
UsuńPoczucie winy bywa niszczące, ale nie wrażliwość.
UsuńTo czasem jest bardzo pomieszane.
UsuńE, nie... wrażliwość tylko boli, a poczucie winy boli i gniecie.
UsuńJesteś pięknym projektem.
UsuńJesteś wspaniale skonstruowana.
Nie jesteś żałosna!
Nie daj sobie wcisnąć takiego kitu...
Masz niespotykaną nadwrażliwość.
Bycie kimś takim cholernie boli.
Od siebie ciężko jest uciec, a raczej nie można wcale.
Czasem da się coś poprawić, zmienić, ale jądro, sedno zostaje.
Jest dla Ciebie miejsce na tym świecie.
Nie daj się innym, Aniu.
Choćby to byli najbliżsi.
Kochana Dorotheo - dziękuję Ci za piękne, dobre słowa.
UsuńChce tylko powiedzieć, że nikt nie chce dla mnie źle. Po prostu tak jakoś wychodzi.
A najsurowszym sędzią jestem dla siebie ja sama. To długa historia...
Ściskam Cię serdecznie :*
I nie, to nie Młodsza powiedziała, że jestem żałosna, tylko że nie jestem projektem, bo jesteśmy dziełem przypadku...
UsuńTo ja długo czułam się żałosna i czasami to wraca.
Kurcze. Nie chciałam tak się roztkliwić...
Tylko kot.
OdpowiedzUsuńU mnie tylko pies.
Gdyby nie mój "tylko pies" nie ogarnęłabym Twojego "tylko kota".
Na razie mam dystans, staram się nie myśleć.
Za kilka miesięcy dystansu już nie będzie.
Ściskam ciepło Ciebie i kociznę:***
Dziękuję.
UsuńTo nie Tylko kot. To Aż spotkanie z nieuchronnym, wobec którego jesteśmy bezradni.
OdpowiedzUsuńPrzecież chyba nie myślałaś, że mogłabyś to zatrzymać?
To dotyka, parzy, kaleczy.
Po prostu kochaj, kochaj ją do końca. Tak pięknie piszesz o Waszej miłości, że mnie zatyka.
Kocham.
UsuńMyślę, czy czegoś nie zrobiłam, coś za bardzo, coś za mało, coś zrobię za późno. Nie wiem. Na USG nie było nic bardzo złego - może coś przegapiamy.
Myśl o niej.
UsuńDla niej najważniejsze jest to, że może się w Ciebie wtulić i mruczeć, a Ty ją całujesz w ucho, może spać na tratwie albo gdy chce być sama, może spać pod szafką w kuchni, a Ty jej nie zanosisz na siłę do łóżka i dużo dużo jeszcze.
Cała reszta to Ty.
Mąż odsunął skrzynkę z narzędziami i kotka weszła pod wannę (to moja wina rzecz jasna...). Jak do niej zagaduję, mruczy głośno, ale jak sama nie zechce, nikt jej nie wyciągnie.... Wcześnie wychodziła do pokoju, może i teraz wyjdzie...
UsuńTrudno mieć dystans w takiej sytuacji. Dobrze Cię rozumiem Aniu. Kilka lat temu ratowałam moją kotkę z całych sił. Niech Wam się uda! :*
OdpowiedzUsuńkurwa.
OdpowiedzUsuńDzięki.
Usuńxxx
UsuńRozumiem...bardzo aktualnie i wiem dokładnie, bo wet w domu, ale przecież cuda się zdarzają...
OdpowiedzUsuńWiem. Ona nie jest bez szans.
UsuńAniu pozdrawiam Cię. Liczę na weterynarzy, może wiedzą na co ją leczą. Ty jesteś pielęgniarką i opiekunką - co może być Twoją winą?
OdpowiedzUsuńA co mówiła córka, to inna sprawa. Gdyby była solidarność, nie odważyłaby się Ci dokuczyć lub gorzko by to popamiętała.
Córka nie miała nic złego na myśli - chodziło jej raczej o to, ze jesteśmy dziełem przypadku...
UsuńCzy weterynarze kotkę dobrze leczą? Nie wiem, bo antybiotyki kazali odstawić - reakcja alergiczna. Jutro ma przyjść nasz weterynarz, zbada, pobierze krew.... jak się uda.
Aniu, przecież nie ma żadnego znaczenia, że to jest kot... To jest istota bliska Tobie - czy jest coś ważniejszego? Nie chodzi mi o porównywanie relacji z dziećmi czy innymi bliskimi, to oczywiste, że jest hierarchia. Ale gdy choruje kot, nie myślimy, że to TYLKO kot. Ty tak nie myślisz, ja tak nie myślę, i wiele innych osób tak nie myśli. I nie ma powodu, by mieć poczucie winy z powodu przywiązania do kota. Kto tego nie rozumie, ten po prostu tego nie rozumie, i to wszystko.
OdpowiedzUsuńKłopot, że koteczka zaszyła się pod wanną, ale może jednak do jutra wyjdzie i da się zbadać.
Aniu, ściskam Cię mocno, nie obwiniaj się, robisz, co możesz. Nie zawsze można wiele, i nie ma na to rady...
:*
Nie chce wyjść. Ale mruczy do mnie...
UsuńA czy mizna miec dystans jak sie kocha?
OdpowiedzUsuńchyba nie wskazany.
pomysl ze pod ta wanna jej dobrze, a teraz najlepiej sposrod najlepszych miejsc w domu.
❤️❤️
Właśnie wyszła. Dałam jej pić, strzykawką do dzióbka.
Usuńczyli znalazła jeszcze fajniejsze miejsce!
Usuń:**
Wyszła, bo chciała siku :)
UsuńNiczyja wina, samo życie i miłość. I kląć czasami trzeba.
OdpowiedzUsuńWiem :*
UsuńMów sobie, że to nie Twoja wina, bo nie Twoja. Czasem trudno o dystans, to normalne.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Was kciuki.
Dziękuję :*
UsuńJesteś jaka jesteś
OdpowiedzUsuńdlatego wspaniale niepowtarzalna.
Rybeńko*
UsuńŚciskam buziaku, i miej siłę w sobie, żadnych wyrzutów
OdpowiedzUsuńStaram się :*
Usuńkot pies pająk.. to nie ma znaczenia- to ktoś bliski przeciez
OdpowiedzUsuńMasz rację.
UsuńRozumiem. Nieważne kot, pies, człowiek; nieważne, gdy kochasz.
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńAniu, oby kotce się polepszyło :)))
OdpowiedzUsuńMyślisz, że ja robię inaczej? Jak mój pies był ciężko chory wzięłam urlop, nosilam na rękach, bo nie umiał chodzić, strzykawką do mordki wlewałam siemie , dwa razy dziennie jeździłam z nim na zastrzyki, powiem Ci, że był to dla mnie horror.....ale nie wyobrażam sobie inaczej postąpić,jak się kocha.
Trzymam :***
:***
UsuńJest lepiej?
OdpowiedzUsuń:*
Bez zmian. Jedyna zmiana jest taka, ze mamy wyniki.
UsuńWszystkie są dobre.
Zamilkłaś. Przestraszyłam się.
OdpowiedzUsuńZ kotką bez zmian, wyniki ma dobre. Może mieć zalegania w jelitach, staramy się pomóc, ale nie bardzo nam idzie....
UsuńJestem bardzo zmęczona...
Zadzwonię
To piękne, że jesteś wrażliwa na chorobę i cierpienie tych najmniejszych bo to wspaniale świadczy o Tobie jako o człowieku. Kotek przecież nie powie co go boli, co mu dolega, a Ty starasz się robić wszystko by to odgadnąć i temu przeciwdziałać. To piękne! Trzymaj się ciepło, głowa do góry! Zdrówka kotkowi życzę, będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuń