Ze studzienek pachnie inaczej. Mokrym lasem i może jeszcze czymś. Echem. Wspomnieniem ucieczki leśnego zwierzęcia, z pyskiem przy ziemi; roztrącając gałązki krzewinek, łamiąc lekkie ciała grzybów, czuję pod łapami mech, przeskakuję ślad strumienia.
Wiatr jest dziś ciepły, nie zakładam czapki, pozwalam liściom wędrować w moich włosach. Opieram nadgarstki na zardzewiałym metalu, pochylam się, wącham.
Klękam przed śmietnikiem, przybliżam oko.
Dżinsy na kolanie chłoną wodę.
Dzie mój komentarz? Pytam grzecznie? Ten o śniegu???
OdpowiedzUsuńI o tym, że Twoje słowa przypomniały mi przepiękną sztukę, którą przetłumaczyłam. Taka sama panowała w niej mroczna atmosfera.
Żadnego komentarza wcześniej nie stwierdziłam. I jaka mroczna? Toż to sama radość!
UsuńNa "Drugiej Stronie", to jest mrocznie...
Hanuś moja :***
Zadzwonię jutro. Opowiesz mi o tej sztuce?
UsuńEcho nie pachnie ani nie ... hmmm... Ani, nie cuchnie. Echo to nie zapach. Echo to glos, ktory wraca jak bumerang wyrzucony z gardziela struna glosowa. Czasem owszem cos niedopowie, cos przedobrzy ale ... Echo potrzebuje kogos, kto ma odwage sadowac... Echo jest bezwonne i bardziej wyciszone niz nadawca... Echo powstaje tam gdzie nawet mysl z trudem dociera, dlatego robi sie echo serca...Ech, echo!
OdpowiedzUsuńMoje echo uparło się pachnieć. No i co ja zrobię?
Usuń