Wysprzątałam taki kąt pod nibybiurkiem - od lat stało tam pudło ze starymi nibyzabawkami córek. zawsze jest tak, że coś z tego wyrzucę, a reszty nie mogę. Biorę do ręki figurkę bajkowego bohatera czy cymbałki z poluzowanymi częściami i już sam fakt, że kiedyś dzieci się tym bawiły, miały to w łapkach - ściska moje serce. A jak to coś ma oczka, nawet zrobione z dwóch guzików, to przestaje być uformowanym plastikiem czy kawałkiem materiału.
I patrzy na mnie. I pamięta mnie.
Choć ja sama nie pamiętam.
Wydaję się sobie zbyt krucha, by przeżyć bez tego rusztowania.
Część jednak poszło do śmieci, część do pokoju Matyldy - to jej, niech zdecyduje.
Ale już zeszyty, w których pisały małe rączki córek?
Strych. Potrzebuję strychu.
Albo rwącej rzeki, której nurt mogłabym skierować przez środek pokoju.
Albo przez środek mnie.
I zobaczyć, co zostanie.
Zdigitalizuj i juz.
OdpowiedzUsuńZdigitalizowanego trudniej dotknąć...
UsuńNo gdzież zdigitalizować takiego z oczkami z guzików ? Przecież on jest mięciutki, cieplutki, patrzy rozumiejącym spojrzeniem ! Normalnie, zwyczajnie się nie da ! Nie wyrzucaj, będziesz cierpieć ! Po co Ci to !
OdpowiedzUsuńnajgorsze jest to, że zwyczajnie nie mam miejsca, jedynie zawalone kąty i kurz. To bardziej jednak problem psychologiczny mój...
Usuńno nie wiem, nie wiem
OdpowiedzUsuńja jakoś jednak nie jestem sentymentalna
zastanawiam się, co się stanie, jeśli przechowam obślinionego misia 60 lat?
czy ktoś naprawdę się nim kiedys zachwyci?
zobaczy te emocje ?
może le robię
ale wyrzucam
Rybeńko, raczej się nie zachwyci, bo to Twoje emocje i związane z nim zdarzenia. Chociaż, jeśli trafi na wrażliwca...
UsuńJa wiem, że to bez sensu, patrząc obiektywnie, ale tu nie chodzi o czyjeś zachwycenie, tylko o moje z tym związane emocje. I pewnie rodzaj uzależnienia. I myśl, że jeśli wyrzucę, jakoś zrobię tej rzeczy przykrość. Może to rzeczywiście wiąże się z moim poczuciem, że jestem podobnie żałosna jak taka połamana odrzucona zabawka. Jakoś może się tak przekłada.
UsuńOch, Aniu***
UsuńAniu, no jaka Ty możesz być żałosna??!!
Usuńjesteś cudowna, ciepła, wrażliwa, dobra
Żałośni mogą być tylko ci, którzy tego nie widzą:*
Wiesz - to takie gdzieś siedzące na samym spodzie mnie przekonanie, że nie zasługuję - na szacunek, na miłość...
UsuńŻe pragnąc mocno akceptacji, nie mogę być jakoś pełnowartościowa, sama nie umiem tego nazwać...
Rwąca rzeka przeze mnie... Ładne :). Chociaż czasem to co najważniejsze, zostaje w sercu :)
OdpowiedzUsuńCoś, co mocno się trzyma, powinno zostać...
UsuńNie mam w sobie tego rodzaju sentymentalizmu. Nawet zdjęć za bardzo nie lubię. Najważniejsze dla mnie są wspomnienia, Emocje chowam głęboko w sobie. Chwile...
OdpowiedzUsuńNie sądzę, żeby chodziło o sentymentalizm.
UsuńAle też jest tak, że nie wyobrażam sobie, że wyrzucam, a potem następnego dnia idę wyrzucić śmieci, a tam leży sobie dajmy na to pluszowy zajączek i patrzy na mnie. ja wiem, że nie patrzy. Ale wiem, że ja patrzę na siebie - jego oczami.
Ale ja wiem,że ja patrzę na siebie - jego oczami. .. mam tak samo, Aniu, i też nie wyrzucam
UsuńKiedyś nawet kupiłam misio-owieczkę w ciuchach - bo na mnie patrzyła :)
UsuńRwącej rzeki nie, strychu tak. Cudownie jest wyciągać z pudełka, laurki, zeszyty, koralik, korzeń i paskudnego smoka wawelskiego, dotykać i czuć jak wszystkie te szczęśliwe chwile wracają. A jak nas już nie będzie to one (nasze dzieci) potem mogą z tym zrobić co zechcą.
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć strych.
UsuńRozczulają mnie rysunki i zeszyty córek. Zostawiłam po parę z każdego etapu. I rysunki. Mnóstwo.
O, tak; mam taką szytą przez dziecię przytulankę w kształcie strzałki - ma oczka z dwóch guziczków i nic więcej. Wystarczy, by została ożywiona.
OdpowiedzUsuńPodobne myśli czasami boleśnie kotłują mi się po głowie. A potem idą gdzieś w kąt. Strych. Każdy powinien mieć prawo do posiadania strychu. Takiego symbolicznego, cokolwiek to znaczy. Człowiek bez "strychu" trochę przypomina roślinę bez korzeni.
Strych - takie mentalne zaplecze, taka pod- i nadświadomość w jednym. A potem przypomina mi się opowiadanie z cyklu o Muminkach O Mimbli chyba, co czekała na katastrofę, i kiedy ta przyszła, jako wielka morska fala, Mimbla odczuła ogromną ulgę. Ale potem morze oddało jej stary chodniczek...
UsuńAnko, wyslałam Ci maila, Mar
OdpowiedzUsuńTak :)
Usuńserca!! serca!! wysyłam, jak ja Ciebie rozumiem....
OdpowiedzUsuń