Oczywiście - można by pójść na wchód. I doszłoby się, prędzej czy później, do Kętrzyna, chyba że ominęłoby się go. Po drodze są w większości naprawdę bardzo brzydkie małe wioski. Niektóre może nieco mniej brzydkie, ale za to jeszcze mniejsze. Na przykład Rzymek.
Oraz Równina Górna, a na prawo - Równina Dolna. Na przykład. Ta trasa to dla mnie brzydka strona codzienności, ale tak brzydka bez polotu, rozjeżdżona traktorami i rozsmarowana pegeerowską, a później popegeerowską beznadzieją.
Na zachód zaś była stacja kolejowa, też dziś w ruinie, ale za to magiczna rozgrzanymi torami i dalą na horyzoncie. Dalej - pisałam już kiedyś - droga na Bogusławki, które były może równie małe jak jedna z Równin, ale miały tę ogromną przewagę, że nigdy do nich nie dotarłam. Poza tym były schowane w lesie, w którym podobno były wilki, a dalej jeszcze większy las.
Ale nie pójdziemy tam, bo już jestem od poniedziałku w Warszawie i usiłuję nie dać się powalić przeziębieniu, które chyba sobie przywiozłam.
Leczę się mocną nalewką z malin, sokiem z pigwy, wodą z miodem i sokiem z cytryny. Przy okazji nabieram luzu (nalewka) do rzeczywistości domowej (teściowa, która wie, że wszystko powinnam inaczej: pracować, jeść, otwierać dżem, ubierać się, gotować itd.). Jutro mąż ją odwozi. A ja ze zdziwieniem odkrywam w sobie barbarzyńcę.... i mam ochotę wytłuc wszystkie talerze (i może otworzyć wszystkie dżemy na raz, a co mi tam).
Czasem rzucenie o ścianę jednym talerzem wystarczy, a dżemy można otworzyć...
OdpowiedzUsuńDżemy są od mojej mamy, przywiozłam pięć słoiczków. Powidła śliwkowe i dżemik jabłkowo-gruszkowy. Pyszne!
UsuńA talerzem rzuciłabym...
Swego czasu rzuciłam pełną szklanką. Cudowne uczucie:)
UsuńMoże kiedyś spróbuję :)
Usuńmoże to kiedyś jest dzisiaj ? :)
UsuńNie. Ona już śpi - nie będę jej w tym celu budzić 😉
UsuńA jutro wyjeżdża. I właściwie to mi jej żal.
To naturalny odruch, ten barbarzynca, tez tak mam...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że naturalny... bo już myślałam, że odkryłam w sobie jakiegoś potwora...
UsuńRozumiem doskonale:) Starczy Ci cierpliwosci, jutro juz...jutro!
OdpowiedzUsuńPewnie starczy...
UsuńZdrówka Aniu.m ! Naleweczka dobra rzecz i pamiętaj, że nawet najdłuższa żmija kiedyś mija ( ja też jestem teściową :)) )Luz i dystans i naleweczka i poczucie humoru to najlepsze lekarstwo na przeziębienie- a dżemom odpuść, jeszcze się przydadzą ! Pozdrawiam- BDB
OdpowiedzUsuńJesteś teściową, ale przecież nie masz tak strasznej synowej ;)
UsuńSzkoda, że nie pójdziemy dalej. Dzisiaj mam ochotę pójść daleko:)
OdpowiedzUsuńA rzuć sobie talerzem:)
Przyleć na Ursinovię - znajdziemy sobie jakąś tajemnicza drogę:)
UsuńI bardzo dobrze! Wytłucz, co tylko wytłuc trzeba.
OdpowiedzUsuńTeściowe zawsze wiedzą lepiej.
Dlatego wielce pracuję nad moim-teściową-byciem.
Zięć twierdzi, że z powodzeniem.
Zięć jest mądry, kocham go i szanuję.
Nie wtrącam się, no nijak.
Droga d tego stan rzeczy była wyboista.
Efekt jest cudny, czego i Tobie życzę.
Dziękuję :)
UsuńFormalnie jeszcze teściową nie jestem, ale też mam nadzieję być niekłopotliwa :)
Ja mam koszmarną teściową - wszystkie te ograne dowcipy o wdzięku enerdowskich filmów porno wydają się być pełnymi subtelności niedopowiedzeniami w konfrontacją z N I Ą . ŻonaMietka
OdpowiedzUsuńWedług mojej teściowej większość ludzi wszystko robi źle i trzeba im to uświadomić. A mnie nigdy nie akceptowala, więc to dodatkowa okolicznośc obciążająca (mnie).
UsuńAle ja na ogół jestem bardzo spokojny człowiek ☺