Niedługo minie rok, odkąd zaczęłam pisać bloga.
Tego dnia, 12 lutego, skończyłam 45 lat i postanowiłam przez kolejny rok każdego dnia umieszczać nową notkę.
Na początku myślałam, że może czasem nie będę miała tematu ani chęci - ale nigdy jeszcze tak się nie stało. Często pisałam nawet dwa razy dziennie.
Nie wiem, czy to dzięki blogowi, ale ostatni rok wydaje mi się najdłuższy ze wszystkich lat mojego życia. Czuję, jakbym kolejne chwile układała w wielkiej podróżnej sakwie, a one znajdowały w niej swoje miejsce i nie zamierzały się nigdzie dalej ruszać. Zdarza się też, że niczym małe magnesiki, chwile te przyciągają obrazy chwil dawnych, które wydawały się utracone. One też układają się we mnie.
A czasem czuję, jakby połknęła mnie wielka ryba, stara jak świat.
Jestem z Tobą codziennie, od tego pierwszego dnia..bardzo Ci za tę obecność dziękuję !
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję :)
UsuńTak dzień po dniu, karmimy się sobą wzajemnie - wielka ryba, świat i my.
OdpowiedzUsuńBlogi to takie karmniki.
Dużo dobrego z tego.
Niech Ci się dobrze i pięknie dzieje!
46 lat - to był dla mnie drugi rok wchłaniania się w wieś.
Z własnej woli weszłam do wody i dałam się połknąć. Zaufałam i ruszyłam w podróż.
UsuńA swoją drogą muszę sięgnąć do archiwum Twojego bloga :)
Zapomniałaś dodać, że było to o 11:33 i dostałaś od razu kilka komentarzy.
OdpowiedzUsuńPrzy żadnym innym blogu, nie reaguję tak emocjonalnie, jak u Ciebie. Za każdym razem odczuwam dreszczyk zaciekawienia kiedy tu przy okazji nowej notki zaglądam.
Chciałabym umieć tak pisać!
Och, poczułam się nieco... onieśmielona:) Czy sprostam?
UsuńWiesz, nie pamiętałam,, o której to było godzinie, ale ta, która jest zapisana, może być zwodnicza, bo nie wiedzieć czemu zegar w moim blogu pokazuje czas amerykański.
I chciałam Ci napisać, że bardzo, bardzo cieszę się, że cię poznałam, choć tylko wirtualnie, ale może kiedyś...
To chyba dobrze, że rok się wydłużył: z biegiem czasu potrafią stawać się krótsze. To oznaka świadomego życia.
OdpowiedzUsuńRyba ta od Jonasza czy raczej ryba, która mogłaby nas połknąć, aby wybawić nas od miłości?
Jeszcze myślę, ze skoro mąż nie potrafi pojąć lub zapamiętać, ze nie należy ciągle mówić z pretensją, to zgodziłby się na terapię małżeńską?
Myślę, że to Ryba Wielu Znaczeń, ale na szczęście chyba w żadnym znaczeniu nie jest bardzo zła...
UsuńTerapię kiedyś proponowałam. Usłyszałam, że po prostu ja powinnam się zmienić...
aaaa... po prostu... a... to rozumiem. To przepraszam.
UsuńWiesz, mam wyrzuty sumienia, że narzekam... Może w tym, co powiedział, była odrobina żartu... Ale fakt pozostaje faktem - nie zgodził się. A ja, jego zdaniem, powinnam... zmienić się...
Usuńach, to już rok minął. cieszę się, że Cię poznałam, Aniu.
OdpowiedzUsuńdobranoc
scena jak z Pinokia;)
OdpowiedzUsuńO! ;)
Usuńgratuluję rocznicy :)
OdpowiedzUsuńO rany, to rzeczywiście już dzisiaj - jest po północy :)
UsuńDziękuję :)