Rzeczywistość przejawia niezdrową skłonność do komplikowania się.
Wczoraj objawiło się to wystającą pokrywą od hydrantu na środku chodnika.
Moja przyjaciółka, krewniaczka "od piesków", potknęła się o nią, rozbiła sobie głowę. Jest w szpitalu, może nawet czeka ją operacja.
Z inną znajomą rozpracowujemy logistycznie opiekę nad zwierzyńcem.
W połączeniu z poprzednimi komplikacjami urzędowo-emocjonalno-zawodowo-brakoczasowymi odczułam niejaki zamęt.
Rzeczywistość proszona jest o powstrzymanie się od dalszej dezintegracji.
A to pech!
OdpowiedzUsuńCzasem mozna wyjsc calo z powaznego wypadku, a tu ot tak, przy potknieciu mozna sobie zrobic prawdziwa krzywde
Oby jednak sie bez operacji obylo
A Tobie Aniu zeby wystarczylo czasu, mozliwosci, cierliwosci
No mam nadzieję, że będzie dobrze.
Usuńna bogów!! co to znaczy "wystawał" w kontekście, że rozbiła sobie poważnie głowę? wpadła do środka?
UsuńZabrzmi to może jak mój kolejny atak Polyannotowatości, ale mam wrażenie, że dodatkowe obowiązki moga zadziałać u Ciebie jak tzw. syndrom żydowskiej kozy - poradzisz sobie, bo musisz, ale z jaką ulga przyjmiesz, gdy zostaną Ci tylko te dotychczasowe obowiązki!! być może nawet odkryjesz, że masz całkiem dużo czasu :)
Pokrywa wystaje parę centymetrów ponad poziom chodnika - Mirka się potknęła i przewróciła...
UsuńA dodatkowe obowiązki rzeczywiście tak robią - działam jakby na dopingu adrenalinowym. Poza tym zaczęłam więcej sprzątać w domu - pewnie w chaosie zdarzeń wprowadzam w ten sposób substytut ładu...
to rzeczywiście nadzwyczajna reakcja... ja bym raczej odpuściła sprzątanie całkiem... :)
UsuńJeżeli zbierasz podpisy, to natychmiast się podpisuję!
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję przyjaciółce ...
Życie, noo, Ty wiesz ...
Gdzie by tu zanieść petycję z podpisami?
UsuńAniu, ja też chętnie podpiszę się pod Twoją prośbą do rzeczywistości. Trzymam kciuki za jak najlepsze rozpracowanie opieki nad zwierzątkami, a przede wszystkim za usunięcie się zamętu w kąt. A jeszcze bardziej przede wszystkim - za powrót do zdrowia przyjaciółki.
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu...
UsuńZwierzaki smutne, jeden kotek jeszcze przy mnie nie wychodzi, cały czas sie chowa.
straszny wypadek. człek idzie sobie z psem i nagle bum!
OdpowiedzUsuńżycie bywa totalnie nieprzewidywalne. od dwóch tygodni jakoś mnie ten temat nurtuje, wiesz?
Albo i bez psa.
UsuńCiekawa jestem Twojego nurtowania.
ja to bym bum zrobiła o łóżko najchętniej
UsuńAle ostrożnie ;)
Usuńwiesz, gdyby Twoja koleżanka poszła na spacer z pieskiem inną ulicą, albo szła tamtędy 5 minut wcześniej, gdy pokrywa leżała prawidłowo, nie było by tego wypadku. nie było by szpitala. zobacz, jak wszystko w kosmosie jest połączone ze sobą. najmniejszy szczegół jest w stanie wywołać lawinę nieprzewidzianych wydarzeń. zmienić bieg spraw.
Usuńprzy okazji - wiem, ze nic to odkrywczego. po prostu, ostatnio mi się to wybitnie rzuca w oczy - te drobnostki o istotnym znaczeniu.
UsuńWydaje mi się, że pokrywa jest na stałe źle przymocowana.
UsuńWiadomo, zawsze można się nie potknąć, jak przy poprzednich tysiącach przechadzek tym chodnikiem.
Drobnostki - wiem, że bywają ważne, stają się, przestają być drobnostkami. Zależą od punktu patrzenia.
:*
Polecam Wam książkę Thorwalda Dethlefsena "Przeznaczenie twoja szansą".
OdpowiedzUsuńMały fragment na zachętę:
"Cierpienie spowodowane jest tarciem, jakie powstaje pomiędzy orbitą przeznaczoną człowiekowi a kierunkiem poruszania się przez tego człowieka. Tylko w jeden sposób można sprawić, że cierpienie będzie zbędne - gdy człowiek postara się odkryć własną orbitę i wejść na nią dobrowolnie. Tylko ten, kto nauczy się podporządkowania prawu, nie będzie odczuwał jego istnienia jako przymusu. Całkowitą wolność osiągnie ten, kto włączy się w porządek tego kosmosu i stopi się w jedno z obowiązującymi w nim prawami."
I.
Za cierpienie mojej przyjaciółki nie jest odpowiedzialne żadne tarcie, tylko niefrasobliwość kogoś, kto bezrefleksyjnie zamontował pokrywę hydrantu - ona NIE POWINNA wystawać poza poziom chodnika. Przyjaciółka szła krótko drogą ze sklepu do domu, środkiem chodnika; można powiedzieć, że ta trasa jest w takim przypadku PRZEZNACZONA.
UsuńDwa lata temu złamałam nogę w śródstopiu. Choć był akurat środek ostrej zimy, ja złamałam stopę w domu, wstając z krzesła. Pracowałam długo przy komputerze, w zasadzie odpisywałam maila komuś, za kim nie przepadam. Nie czułam nawet, że moja lewa strona ciała jest lekko zdrętwiała. Stanąwszy na zdrętwiałą stopę poczułam trzask i ból. Długo trwało, zanim zrozumiałam, że nie powinnam się w tamtą osobę angażować. Można powiedzieć, że weszłam na "nie swoją orbitę". Inny światopogląd, inne wartości = inna orbita. Gips do kolana na 2 miesiące był uciążliwy. Ale okazało się, że 2 miesiące zwolnienia z pracy uchroniło mnie przed wieloma problemami, które musiałabym przeżywać, gdybym w tym okresie tam chodziła.
OdpowiedzUsuńMoże przyjaciółce też to w końcu wyjdzie na dobre?
Raczej nie podzielam entuzjazmu.
UsuńTo tylko próba optymistycznego spojrzenia na zrządzenia losu. Czy Cię to irytuje?
OdpowiedzUsuńByć może mam podwyższony poziom adrenaliny przez ostatnie okoliczności. Bardzo się staram wszystkiemu sprostać i być może reaguję sceptycznie. Ale też mam chyba zupełnie inne spojrzenie na świat - również optymistyczne, ale odrzucające kategorię przeznaczenia.
UsuńNie przejmuj się.
Pewne zdarzenia, które mogą wydawać się przeznaczeniem są często skutkami naszych wcześniejszych, nie zawsze uświadomionych wyborów. Część zaś podlega przeznaczeniu, jak choćby poszczególne etapy życia i w końcu jego kres. Tak naprawdę jedynym przeznaczeniem człowieka jest rozwój świadomości. Kto nie chce się dobrowolnie "uczyć", otrzymuje czasami bolesne lekcje.
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki. Mocno.
I.
Kochana, czy mogę zapożyczyć ostatnie zdanie! Tak bardzo, bardzo pasuje do mojego dzisiejszego dnia :/
OdpowiedzUsuńProszę bardzo - może zmasowana petycja poskutkuje.
Usuń:*
Zapożyczyłam do dzisiejszego posta. Tak bardzo adekwatnie obrazuje nasze zmagania!
UsuńDziękuję!
:***