Nie pamiętam czasów bez niej.
Gdy ją poznałam, nie była już młoda.
Nie wiem, jak trafiła do pegeeru.
Miała tam swoją pracę - ciągnęła wózek z bańkami pełnymi mleka. To nie była ciężka praca i pozostawało jej sporo wolnego czasu.
Siwka nie była jednak koniem pociągowym.
Opiekował się nią wujek Czesiek, mąż najmłodszej siostry babci Lisy.
Zakładał Siwce uprząż, siodło, i podsadzał mnie tak, żebym lewą nogę mogła wstawić w strzemię - dalej dawałam sobie radę.
Potem odjeżdżałyśmy, ja i Siwka, tylko we dwie, mała dziewczynka i stara klacz, w pełnym zaufaniu, po drogach, ścieżkach i polach.
Gdzie tylko nam się chciało.
starsznie zazdraszczam. kon to byl dla mnie szczyt marzen.
OdpowiedzUsuńJa nie marzyłam - a Ona była. Jak oczywisty składnik codzienności.
Usuńpiękne zdjęcie. cudna historia.
OdpowiedzUsuńwiesz, chyba miałam taki sam sweterek kiedyś tam, bardzo dawno :)
Z rozrzewnieniem wspominam te rozszerzane u dołu spodnie w kratę :)
UsuńO rany! Jakie piękne wspomnienie. Ona taka spokojna i dostojna, żadnego brykania, zrzucania i ponoszenia. Wycieczki z Tobą były pewnie najmilszą częścią jej dnia.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam do czynienia z takimi spokojnymi końmi ...
Gdybym jeszcze kiedyś w życiu, mimo pożegnania, to właśnie siwa, mocnej budowy, nawet zimnokrwista by mogła być.
Była niesamowicie spokojna. Właściwie chodziła stępa, tylko czasem w leciutki kłus, ale na ogół jej się nie chciało. Gdyby było inaczej, pewnie rodzice by mi nie pozwolili, ani wujek, byłam przecież mała. Na tym zdjęciu mam pewnie z 10 lat.
Usuńa teraz czasem jeszcze dosiadasz konika jakiegoś?
OdpowiedzUsuńJeszcze w liceum chodziłam trochę do stadniny w Kętrzynie, ale potem już chyba nigdy nie wsiadłam.
UsuńPiekne wspomnienie i piekny kon...Ty tez niczego sobie!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńAniu, poruszył mnie ten post. Odwiedził mnie ostatnio wujek, rozmawialiśmy, zapytał o konia. Czy pamiętam. Jako jedyne dziecko, podobnoż nie bałam się go; że był dostojny, łagodny, nigdy nie pracował w polu. Ale dlaczego nie pamiętam go? Dlaczego wyparłam konia! ?
OdpowiedzUsuńTo dziwne, bo to mogło być dobre wspomnienie. A może była bardzo mała?
Usuńz braku konia w podobny sposób 'dosiadałam' dziadka :)
OdpowiedzUsuńpiękne to Twoje wspomnienie.... :)
Dziadkowie na ogół też mają dużo łagodności i cierpliwości :)
UsuńPrzepiękne zdjecie,wzruszający tekst.
OdpowiedzUsuńIna
:)
Usuńjak Pippilotta Langstrumpf...
OdpowiedzUsuńholaliholala każdy mnie tu zna
bo Pippi Langstrumpf
to jestem właśnie ja.
Dziewczynka i koń, razem niezniszczalne.
Tylko warkoczyków sterczących brak :)
UsuńTeż mi się skojarzyło:)
UsuńWspaniałe wspomnienia:)
Tak... Pipi oglądałam namiętnie :))
UsuńNie mialam szczęścia jako dziecko dosiadac konia kiedy bylam na wsi, byly zdecydowanie za narowiste, ale pamiętam to glaskanie po bokach i karmienie jablkami. Tez mile wspomnienie :-)
OdpowiedzUsuńTak, wspaniałe:)
UsuńOjeju, jakie ładne! I taki wpis mi umknął... Bo ja ostatnio dość zarobiona jestem i padam szybko na pysk albo odlatuję w inny niebyt. :(
OdpowiedzUsuńMasz fantastyczne spodnie, Aniu. :) A Siwka, ech! I bez wędzidła jest. Musiała to być klacz wyjątkowa, skoro dorośli powalali Ci na niej swobodnie spacerować. :) Konik ciężko nie miał z Tobą na grzbiecie, więc z przyjemnością pewnie oddawał się tym wycieczkom. :) Cudne wspomnienie.
PS. A na letnim zdjęciu z poprzedniego posta to chyba demonstrujesz klasyczny przeprost. Niezła "sztuczka". :)
Siwka była wręcz niesamowicie spokojna, wszyscy mieli do niej zaufanie.
UsuńI tak, na letnim zdjęciu to przeprost. Powiem Co ponadto, że umiem wystawić łokieć jeszcze bardziej widowiskowo :)))