Plasterki niewielkiej cukinii oprószyłam solą i ziołami. Zrobiłam ciasto z mąki, wody i jajka, również z solą i ziołami, gęściejsze niż na naleśniki. Cukiniowe plastry chwytałam w dwa palce i zanurzałam w cieście, by potem położyć je na rozgrzanym na patelni oleju. Usmażyłam z obu stron.
Czyniłam to wszystko w towarzystwie Lu, która szczekając, domagała się cukinii.
Uwielbia ją na surowo.
Nie wierzę, bo nie ma zdjęcia!
OdpowiedzUsuńSzybko spożyte zostały :)
Usuńbez zdjencia?
OdpowiedzUsuńTak wyszło, nie zdążyłam :)
Usuńja też uwielbiam ją na surowo
OdpowiedzUsuńLu znaczy się:)
A!
Usuń:)
Mój pysior kochał paprykę, na surowo, dasz wiarę?
OdpowiedzUsuńI obierki z gotowanych buraków.
Serdeczności dla Ciebie i Lu:*
Oj, mają psiaczki różne gusta! Moja Lu oprócz cukinii lubi też surowe buraki. I marchewkę w każdej postaci, ale ostatnio gorzej ją trawi.
Usuń:*
Domagała się cukinii, podczas, gdy ta jest niewielka.:)
OdpowiedzUsuńZamiast trzymać w palcach, lepiej nadziać ją na widelec:).
Lepiej w palcach. Nie chciała bowiem opuścić widelca, udając się na patelnię :)
UsuńZobaczyłam tę scenkę w wyobraźni i ciepło się uśmiechnęłam :)
OdpowiedzUsuńOdśmiecham się:)
Usuń:)
Usuńmniam :)
OdpowiedzUsuńNo własnie :)
Usuń