Mówiłam już, że jestem beznadziejna? Jeszcze nie?
Dom Sztuki (a de facto Spółdzielnia Mieszkaniowa będąca jego właścicielem) postanowił sfinansować mi wywołanie zdjęć na wystawę.
Poprosiłam laboratorium o wystawienie faktury na SM. Wcześniej sama płacąc.
- Jak nie wiesz, to pytaj!!! - usłyszałam dziś w domu.
- Nie wiedziałam, że nie wiem, więc nie wiedziałam, że potrzebuję pytać.
Miałam jakieś zaćmienie? Czy jestem idiotką na stałe?
Podobno da się zgodnie z prawem to odkręcić. Przy dobrej woli zaangażowanych.
A może rzucę wszystko i zostanę włóczęgą.
Zatkam uszy, żeby nie słyszeć. Że wszystko robię źle.
A może na włóczęgę też się nie nadaję.