Moi rodzice mieszkają w bloku na górce. Kilkadziesiąt metrów na północny wschód jest skarpa, a poniżej rozciąga się pole aż po horyzont.
Nocą ubiorę się ciepło i wezmę ze sobą koc. Nie będę spać, tylko patrzeć, jak zmienia się wschodnie niebo.
Do rana.
Czyzbys wybierala sie w Polske...? po swity?
OdpowiedzUsuńBardzo dawno nie byłam u rodziców, na pewno z pół roku albo dłużej. I koniecznie, bardzo koniecznie muszę zobaczyć wschód słońca.
UsuńJa Cie rozumiem...tez tak czasem mam. Tutaj swity sa piekne ale przy temperaturas ponizej zera wiec jednak sie wstrzymuje, chyba, ze zza okna mozna...
UsuńU moich rodziców tez można z okna. Ale tym razem mam ochotę inaczej :)
UsuńA ja ostatnio wstaję przed świtem:)
OdpowiedzUsuńZ nieprzymuszonej woli?
UsuńRaczej z przymuszonej. Wstaję, żęby zdążyć:)
UsuńTo musi być trudne. Kiedyś, jak dzieci były małe, wstawałam przed szóstą i to było ciężkie...
UsuńPsiwór wez!
OdpowiedzUsuńBędzie super. Ania i trzy świty :)
Spać nie będę, może koc wystarczy i ciepły sweter :)
UsuńBędziem czekać na fotorelacje :)
OdpowiedzUsuńMoże coś pstryknę :)
UsuńA Ty już zdrowa jesteś? Wolno Ci??? Noce zimne mają być!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie teraz jadę :)
Usuńdzielna jesteś
OdpowiedzUsuńlubię wschody
ale nie, żeby nie spać z tego powodu:)
Prześpię się po wschodzie :)
Usuń