Już ponad miesiąc jest z nami teściowa i jakoś żyjemy. Na razie wizyty w CO prawie co drugi dzień, częstotliwość ma się zmniejszać, a potem jeszcze radioterapia.
Dajemy radę, jestem oazą spokoju i w ogóle zen. Jestem też za tym, że każdą trudną sytuację można rozwiązać spokojnie. Mąż ma zdanie odwrotne.
Na początku bogactwo śródrytmów wynikających z odmienności codziennych przyzwyczajeń trochę wybiło mnie z toku prac różnych, ale teraz nastąpiło dostosowanie.
W ciągu dnia leci TV Trwam, wieczorem inne pro-PIS-y. Ja telewizora nie używam od dawna, nie umiem nawet włączyć.
Jest więc trochę klaustrofobicznie. Nikt mnie już nie próbuje nawracać ani edukować ideologicznie, ale uznana jestem za zmanipulowane dziwadło.
No, ale mam tu, póki co, pokój, biurko, tratwę i bałagan. Bałagan jest dobry, daje wrażenie dzikich ostępów, wśród których ścieżki znam tylko ja.
Oczywiście bałagan starannie ograniczam do mojego pokoju, tym bardziej kiedy mieszka z nami chora osoba po operacji. Chcę, żeby teściowa czuła się tu dobrze i żeby była bezpieczna.
A ostatnio przeczytałam na jakimś plakacie "stop poniedziałkom".
Pomyślałam, że to w sumie lekka przesada, no i w końcu jak można by taki postulat wprowadzić w życie?
Potem zobaczyłam, że to jest jednak "stop podziałom". Słusznie i naukowo, choć nie wiem, czy z większymi szansami na sukces.
Dziwię się jednak, jak dalece jestem w stanie przystać na surrealność otaczającej mnie rzeczywistości...
Nigdy nie wiemy co jeszcze potrafimy. Najważniejsze, że możesz przystać.
OdpowiedzUsuńŻe jestem w stanie uwierzyć w wyeliminowanie poniedziałków? :)
UsuńWypracowałam sobie akceptację do tego, co jest. To bardzo pomaga, ale trochę trwało.
OdpowiedzUsuńNo i zdrowia dla Teściowej!
Wiesz, chodzi mi bardziej o to moje surrealne odczytywanie napisów różnych, a najbardziej o to, że źle odczytana treść jakoś mało mnie dziwi.
UsuńCo do teściowej - to ja sama byłam inicjatorką jej pobytu u nas. Nie mam z tym problemu, musiało się tylko ustabilizować :)
Trudno czasem przystać. I dzień za dniem wlecze się wtedy w jakiejś beznadziei.
OdpowiedzUsuńHano - tak jak napisałam w odpowiedzi dla Olgi.
UsuńBeznadziei nie ma.
Paradoksalnie nadziei zawsze mam dużo (co nie wyklucza tego, że czasem czuję się beznadziejna).
dobre podejście
OdpowiedzUsuńno to witam w klubie zmanipulowanych dziwadel :-) Niech weekend bedzie dla nas laskawy !
OdpowiedzUsuńRatunkiem jest przewietrzyć się :)
UsuńCzasem można samą siebie zadziwić...
OdpowiedzUsuńPewnie.
UsuńNigdy nie mówię nigdy :)
podziwiam Cię! za całokształt, ale już ta tv trwam ... współczuję
OdpowiedzUsuńJak pracuję u siebie w pokoju, to nie słyszę...
UsuńA jej pewnie jest to potrzebne...
zawsze podejrzewałam, że masz w sobie coś z anioła:)
OdpowiedzUsuńMałe składane skrzydełka ;)
UsuńSił Aniu:*
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń