- Czy sądzi Pani, że podmiotowość człowieka naprawdę jest taka ważna? - zapytała mnie wczoraj znajoma.
W domyśle: czy nie lepiej nakierować naszą energię na sferę międzyludzką, na bycie "ku innym".Tak mogłam wnioskować z naszej dalszej rozmowy. Czy nie za bardzo koncentrujemy się na sobie?
Myślałam nad tym - wtedy i dziś. To ważna sprawa, może nawet - kluczowa.
Widzę to tak.
Podmiotowość to pewien aspekt naszej tożsamości. To nasze ja intencjonalne. Konotacje gramatyczne są nie od rzeczy: podmiot to ten, kto działa w zdaniu. Podmiotowość to taka jakość we mnie, która pozwala mi na celowe działanie, to poczucie, że mogę podejmować decyzję o tym, co zrobię (nie tylko fizycznie).
Dużo mówi się o podmiotowości w filozofii i przede wszystkim w sztuce. O jej poszukiwaniu, o jej odzyskiwaniu przez jednostki w jakiś sposób jej pozbawiane - przez kulturę, politykę, religię czy obyczaje. W sytuacjach, kiedy preferowane jest nieposiadanie własnego zdania, podporządkowanie, gdzie interes grupowy czy rodzinny przedkładany będzie ponad interes indywidualny - także w sensie psychologicznym. Dzięki temu grupy są stabilne, trwają w niezmienionym kształcie. To ważne.
Sztuka często jednak stawia takie sytuacje pod znakiem zapytania. Pobudza do pytań - kim jestem w tym układzie, w którym się znalazłem, jak to wszystko funkcjonuje, jaka jest moja rola. Co mogę?
Oczywiście nie istniejemy jako ludzie bez innych wokół nas. Większość działań podejmujemy ze względu na innych czy uwzględniając ich w swoich decyzjach.
A bywa i tak:
Ktoś rzucił świetną pracę i pojechał wyławiać tonących uchodźców.
Ktoś bardzo bogaty w Chinach sprzedał wszystko i założył schronisko dla wykupionych z rzeźni psów.
Czy to znaczy, że ci ludzie wyzbyli się swojej podmiotowości czy wprost przeciwnie?
W moim rozumieniu podmiotowość to narzędzie do intencjonalnego działania. Dlatego trzeba o nią dbać. Skupienie nad tym narzędziem jest bardzo ważne.
Bo innego nie ma.
A Wy jak sądzicie?
PS: MŁ - dziękuję za inspirację.
pewnie z 7 miliardów ludzi w ogóle nigdy sobie takich pytań nie zadaje
OdpowiedzUsuńistniejemy bez pytań i odpowiedzi, chyba tak samo jak z nimi
i to jest ciekawe
Nie wiem, czy tak samo - może trochę inaczej?
UsuńKtoś przecież pisze te filozoficzne książki, eseje, artykuły - i ktoś je czyta. Ktoś robi tę sztukę, tę zadającą pytania - i ktoś ją ogląda, uczestniczy. Ktoś w końcu rozmawia.
Skądś się biorą poszukiwania teologiczne, skądś brały się schizmy, nowe religijne ruchy, nowe wyznania, i w końcu też poszukiwania psychologów i popularność psychoterapii, a nawet wysyp poradników typu "jak żyć". Część powstaje, bo ktoś na nich po prostu zarabia, ale część jest efektem własnych zmagań autorów. Ludzie chcą o tym czytać. U podłoża tego jest być może potrzeba odpowiedzi na pytanie - co mogę i jak. To wszystko robi sporą rzeszę ludzi :)
masz rację
Usuńnawet jeśli są to inaczej zadane pytania - to one zawsze są z człowiekiem
Tak mi się wydaje...
UsuńBardzo ciekawy tekst i napisany pięknie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń