czwartek, 29 września 2016

Niby nic

W środę miałam spotkanie z tłumaczką. Ważne spotkanie.
To znaczy miałam mieć. Bo zapomniałam. Że w środę.
Za karę jutro jadę do Falenicy, żeby już tłumaczka nie musiała nigdzie jeździć.

Dziś zaś w urzędzie skarbowym złożyłam wniosek o NIP unijny. Dowiedziałam się też, że w odniesieniu do podatku od licencji, którą kupiłam, nic mi on już nie da. Gdybym go miała wcześniej zapłaciłabym 5% vat, a tak muszę 20%. Pani Ania M. - biznesłumen.

A na bilbordzie przeczytałam "ochrona przed osami i korozją".
Zanim się zorientowałam, że chodzi o osady, odniosłam się z pełna empatią do problemu owadów żądlących w samochodzie.

Mam nadzieję, że do Falenicy nie pojadę w piżamie...

Tako (zaś) rzecze ursinoviańska sztuka autochtoniczna



Pozostawiając odbiorców sam na sam z odwieczna tajemnicą bytu :)

9 komentarzy: