tyle razy przechodziłam obok
bezradnego wieczka
odwróconego na wieczność jak chrabąszcz na pleckach,
obiecywałam, że wrócę,
żeby odwrócić
tak jak kiedyś chrabąszcze,
by nie musiało się wstydzić
owocowego skrzepu, śladów
po oblizywanych palcach,
ale
deszcz był przede mną
Słów mi brak...poezja w wyrzuconym wieczku i deszczu. Tylko Ty tak potrafisz.
OdpowiedzUsuńEwo:*
UsuńPięknie:)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńIle tam się dzieje! Taki mikrokosmos w wieczku...
OdpowiedzUsuńCzuję w sobie ślad pokrewieństwa z tym wieczkiem - stąd wiersz.
UsuńSą w nas takie małe żale i troski.
OdpowiedzUsuńSą.
Usuń:*
OdpowiedzUsuńAniu, chylę czoła :) genialnie operujesz ... uczuciami! że o słowach i obrazach nie wspomnę :)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńCzęściej to uczucia operują mną, ostatnio nawet całkiem bez znieczulenia. Muszę się czasem odegrać :)
Popieram odgrywanie, zwłaszcza takie odgrywanie.
Usuń:*
Usuń😘
OdpowiedzUsuńŁadny wiersz.
:)
Usuń