Podawanie kotce kroplówki ciągle sprawia mi pewien problem.
Umiem już to robić, weterynarz mnie przeszkolił.
Oczywiście podaję pod skórę, w tym miejscu robi się taka wodna poduszeczka, która dość szybko się wchłania.
Zdecydowałam się na to, bo nie wyobrażam sobie stresowania kotki wyjazdami do kliniki, ona to bardzo źle znosi, a i zdarza się tam długie siedzenie w kolejce. W domu to pięć minut, kotka prawie tego nie zauważa.
To potrzebne dwa razy w tygodniu, przynajmniej przez jakiś czas, żeby jej zdrowie było stabilne, tak jak trzeba było zmienić dietę.
A jednak za każdym razem czuję lęk - takie zimno w środku.
Tak jakbym podświadomie czuła, że bariera między wnętrzem a zewnętrzem ciała nie powinna być przekraczana.
Jakby odzywał się we mnie mały demiurg z dzieciństwa, przerażony swoją mocą. Dosyć samotny w tym wszystkim.
przekraczanie tej granicy ratuje życie...
OdpowiedzUsuńpomagasz jej trwać.... to też moc demiurga... nie inaczej...
:****
Wiem, że pomagam :*
UsuńSiła wyższa...:)*
OdpowiedzUsuńNo tak :*
UsuńPodziwiam Cię i rozumiem ten zbierający lód
OdpowiedzUsuńkiss
:*
UsuńAniu, pięknie i dzielnie przekraczasz tę granicę
OdpowiedzUsuń:*
Staram się jakoś...
UsuńRobiłam to dla Hukały wielokrotnie. Za każdym razem cierpiałam. Rozumiem.
OdpowiedzUsuńKochamy bardzo te nasze zwierzęta...
UsuńMoc nie musi być niebezpieczna
OdpowiedzUsuńNie musi.
UsuńTa moc ratuje. Sama za każdym razem się boję. Na razie nie muszę, ale musiałam jakiś czas temu. Pomogło.
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest taka możliwość.
Usuńmarzymy by nikt nie chorowal...
OdpowiedzUsuńTak, bardzo.
Usuń