sobota, 2 sierpnia 2014

Detale

Dzień kroplówkowy po dwóch dniach przerwy, zapobiegawczo.
Sama musiałam przygotować.
i doznałam swej dyspraksji w najbardziej okazałym wydaniu.
Słabo leci, kot ucieka, tu się leje, tam strącam gazety, zapominam ręcznika, wypada mi, ręce się trzęsą, naciskam, wylewam.
No o czym że myślę, jak robię, o czym, czego leję i panikuję.
Przecież już robiłam!
No, nasłuchałam się.
A to nie pomaga, ani trochę.
Pomogła zmiana igły. Kroplówce pomogła i kotce.

I parę zdjęć drobnych poszłam zrobić, takich upalnych.




14 komentarzy:

  1. Aniu, Ty jesteś bardzo dzielna! Zastrzyki, kroplówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem myślę, że tak jest, ale tę myśl łatwo złamać...

      Usuń
  2. Dwa ostatnie jak namalowane olejną...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie robiłam kroplówki. Bałabym się.
    Dla mnie jesteś bohaterką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To skomplikowane, bo pojawiają się jakieś atawizmy. Lęk przed przekroczeniem bariery skóry, granicy między wnętrzem a zewnętrzem ciała. I paradoksalnie może u zwierzęcia bardziej, bo tu występujemy w roli "małego boga". Boli mnie to jakoś.

      Usuń
  4. Aniu, świetnie sobie poradziłaś, o!
    I żadne tam o czymże o czym.

    :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Pomyśl, że u weta miałybyście stres obie, a tak tylko Ty...
    Podawałam kroplówki mojemu psu - też wydawało mi się, że nie dam rady! Ale jeśli trzeba, człowiek zrobi wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę się oczywiście i kotka stresowała, ale właśnie bardzo chcę jej oszczędzić kliniki, bo tam to już ona okropnie się denerwuje.

      Usuń