Ascaris lumbricoides, dobra matka, zapisuje dzieciom drogę. Nic nie wiemy
o rozterkach i młodzieńczych buntach.
W końcu zawsze większość populacji przekracza bariery,
by udać się w inicjacyjną podróż. Wszędzie jest ciemno,
ale kluczowe są jaskinie pełne powietrza - tam następuje Przemiana.
Potem już tylko trzeba dać się połknąć, tak, świat nas połyka
i wracamy dorośli i trzymamy się ról.
Enterobius vermicularis musi ryzykować. Na zewnątrz planety
także woli ciemność, ale nie zawsze ma szczęście,
musi ponieść ofiarę dla przyszłych pokoleń, mały kosmonauta
w przestrzeni bezgwiezdnej.
Pediculus capitis zasadniczo jest plemieniem wędrownym,
zamieszkuje blisko wiatru, a niebo
gwiaździste nad nim.
Ależ piękne zdjęcia. Tak ogromnie adekwatne do wpisu.
OdpowiedzUsuńErrato - twój komentarz nasunął mi podejrzenie, ze cierpię na emotikonozę: brak emotikonu sprawia, że nie wiem, czy mówisz poważnie. Zważywszy zwłaszcza na bohaterów wpisu :)
UsuńNazwane po łacinie i tak pięknie opisane, z czułością wręcz, budzą sympatię :)
OdpowiedzUsuńA przecież tak naprawdę nie chcielibyśmy mieć z nimi nic wspólnego!
A zdjęcia jak zwykle rewelacyjne!
:)
UsuńMam czułość dla nich - perypetie Ascarisa są przecież niezwykłe:)
Zachwycam się drugim zdjęciem.... aczkolwiek nie łączę go z opisami.
OdpowiedzUsuńOpisy ciekawe ale skąd to nagłe zainteresowanie pasożytami? A może nie nagłe?
Nie tylko pasożytami i nie nagłe... Od dawna interesują mnie formy, które kulturowo osadzone są jako dla nas odrażające czy szkodliwe. To wynika z moich zainteresowań psychologią posthumanistyczną, to próba wyjścia poza tradycyjne pojęcie podmiotowości. Cedowanie podmiotowości na inne formy wydaje mi się płodne filozoficznie - to próba wyjścia poza system dostępnych nam schematów, a może też próba oswojenia lęku i poczucia własnej obcości w świecie.
UsuńCiekawe zainteresowanie... Mam taką hipotezę, że my jako ludzie też jesteśmy takimi pasożytami, chociażby Ziemi, natury, itd, czasami wchodzimy w symbiozę, czasami niszczymy i zostajemy niszczeni przez naszą żywicielkę Ziemię. Znamy tylko ułamek rzeczywistości, która jest nam dostępna przez takie a nie inne zmysły. Ktoś może się sprzeczać, że mamy samoświadomość i wolną wolę, ale przecież nie znamy samoświadomości innych form. I też istniejemy głównie dzięki instynktom.
UsuńOt, takie moje filozofowanie... zmuszasz do głębszego myślenia. Podoba mi się to :))
Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńI tez myślę, że jesteśmy bardziej podobni do innych form życia, niż nam się wydaje.
Piękna opowieść o strasznych sprawach. Czuję wzruszenie czytając Twoje słowa.
OdpowiedzUsuńAle nie zgodzę się, że one są "kulturowo osadzone jako dla nas odrażające czy szkodliwe". One są realnie, materialnie, cieleśnie, śmiertelnie niebezpieczne dla swoich żywicieli. Jeżeli chcemy przeżyć, musimy niszczyć ich cywilizacje, jeżeli nie, to oczywiście możemy dać się zjeść.
Jak równy z równym
Tak, ale... droga, jaką przebywa Ascaris, zachwyca mnie. Pokonanie bariery jelita-krew, wędrówka do płuc, tam Przemienienie, potem wspinaczka przez oskrzeliki, tchawice i krtań, by dać się połknąć i znowu do jelit... Jak o tym czytałam, czułam ekscytację! To materiał na mit niemalże. Czy może mają one jakiś odpowiednik mitu, tworzący się w tym, co jest u nich odpowiednikiem świadomości - być może zbiorowej? A może to jest Coś Zupełnie Innego (CZI)? CZI jest fascynujące. Takie obce i tak porażająco bliskie.
UsuńI zobacz - jak tak sięgnąć w tę potencjalną pra-przedświadomość, praprzedprzeczucie wspólne, jakże wtedy inaczej brzmi opowieść o tym, że świat mieści się na grzbiecie wielkiego żółwia!
UsuńTo całkiem możliwe, że mają własną mitologię, zapisaną we wzorach chemicznych lub drganiach cząsteczek. I to jest fascynujące. Gdy próbuję objąć je myślą.
UsuńAle te uczucia zazwyczaj zagłusza we mnie prymitywny, o niskiej tonacji, lęk przed cierpieniem i śmiercią.
Może mieć niską tonację, ten lęk, ale prymitywny raczej nie jest. To on chyba właśnie zrodził kulturę...
Usuń